Airbnb nie ma dobrej prasy. Platforma służąca do krótkoterminowego wynajmu mieszkań i apartamentów jest skonfliktowana z hotelarzami, urzędami miast i mieszkańcami. Berlin oskarżył Airbnb to, że spowodował wzrost cen wynajmu mieszkań, a Barcelona o to, że miasto "zalała" fala turystów. Pretensje ma też Paryż, który uważa, że wynajem na Airbnb sprawił, że brakuje lokali dla mieszkańców. Nawet Kraków ma na pieńku z amerykańskim gigantem i chce ustalenia limitów. Ludzie wyprowadzają się z hałaśliwego centrum, a mieszkania po nich są wynajmowane imprezowym turystom na masową skalę i bez żadnej kontroli. Stali mieszkańcy skarżą się na ciągłe zmiany nocujących w budynku i hałasy. Władze stolic nie pozostają obojętne na szkodliwą działalność platformy i wprowadzają regulacje ograniczające bądź zakazujące krótkoterminowego najmu. Tak zrobiły już m.in. Berlin, gdzie nie można wynajmować całych mieszkań oraz Paryż i Amsterdam, w których lokal można udostępniać tylko przez określoną liczbę dni w roku.
Grupka aktywistów postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce stworzyć etyczną alternatywę dla Airbnb. Fairbnb to platforma, która obiecuje transparentny wynajem we współpracy z lokalnymi władzami. Pomysł jest prosty - dzielenie się dochodami z miastem i rejestracja przybyłych gości. Pieniądze, które trafią do miejskiej kasy mają być przeznaczone na rozwój lokalnych społeczności, budowę placów zabaw i terenów zielonych. Pomysłodawcy chcą wystartować w kwietniu, pilotażowy projekt obejmie 5 miast - Amsterdam, Bolonię, Wenecję, Walencję i Barcelonę.
Pracujemy nad platformą wynajmu wakacyjnego, która oferuje trzy zalety w stosunku do istniejących witryn: przejrzystość, współwłasność i wartość dodaną dla dzielnic. Platforma będzie własnością i będzie zarządzana przez spółdzielnię użytkowników i sąsiadów, którzy wspólnie zdecydują, jak reinwestować część zysków w lokalne projekty, które pomogłyby złagodzić wpływ turystyki, chronić pobyt i walczyć z gentryfikacją. - mówią twórcy Fairbnb.
