To świetna wiadomość nie tylko dla całego ekosystemu, ale i dla nas – bo łąki kwietne pomagają walczyć z niedoborem wody i obniżają temperaturę otoczenia zapobiegając tworzeniu się tzw. wysp ciepła. Są też schronieniem dla pożytecznych owadów, małych ssaków i ptaków. Zalety takiego rozwiązania, które jest na dodatek niezwykle tanie i mało pracochłonne, powoli zaczynają dostrzegać samorządy. Powoli – bo na razie deklaracje w zakresie tworzenia łąk kwietnych złożyło niewiele miast. Liczymy, że niedługo więcej pójdzie w ich ślady.

W Krakowie rozkwitnie 29 hektarów polnych dywanów

Przykładem może być Kraków. Tamtejszy Zarząd Zieleni Miejskiej zadecydował o zasianiu 592 kilogramów nasion chabrów, maków, jaskrów i innych kwiatów w parkach, na bulwarach wiślanych, wzdłuż pasów drogowych i na błoniach. Nie zabraknie też gatunków takich facelia i gryka, z których pszczoły zbierają nektar. Zakładanie łąk już się rozpoczęło. Urzędnicy liczą na to, że latem w Krakowie blisko 29 hektarów terenu pokryje się różnobarwnymi kwiatami.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez dorota3003 (@dorota3003) Maj 16, 2020 o 5:59 PDT

W Katowicach przestaną kosić trawniki robiąc miejsce dla dzikich łąk

Z kolei Zakład Zieleni Miejskiej w Katowicach nie skosi w tym roku prawie 50 tysięcy metrów kwadratowych terenów zielonych, żeby dać szansę dziko rosnącym polnym kwiatom. Warto dodać, że w mieście tym projekt siania łąk kwietnych został zainicjowany już 2 lata temu. Aby podtrzymać jego efekty, urzędnicy zachęcają samych obywateli do niewykaszania swoich trawników. „Raz, że to najprostszy sposób działania proekologicznego, czyli jak najmniej ingerować w naturę. Dwa, że dzięki temu małe zwierzęta, jak jeże czy ptaki, łatwiej znajdują sobie siedliska w mieście. Zgodnie z brytyjskimi badaniami jest ich znacznie więcej w trawnikach wyżej i rzadziej koszonych” – mówi Wioleta Niziołek-Żądło, koordynator projektów społecznych w wywiadzie z katoobywatel.katowice.eu.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Monika G. (@monika____g) Maj 15, 2020 o 3:30 PDT

Dużo łąk to więcej wody i… mniej kleszczy

Dzięki głęboko rozwiniętemu systemowi korzeniowemu, dziko rosnące rośliny magazynują wodę. Nie trzeba ich więc podlewać tak jak koszonych regularnie trawników. Zdolność do retencji wodnej przy okazji powoduje, że wokół łąk temperatura otoczenia jest niższa. Co ciekawe, wiele roślin łąkowych zawiera olejki eteryczne, które odstraszają kleszcze, dlatego może się to przełożyć na mniejszy zakres ich występowania.

Lista zalet łąk jest jak widać długa - trzymamy kciuki, by jak najwięcej polskich miast poszło za przykładem Katowic i Krakowa. Zrobiły to już Lublin, Kielce, Białystok, Radom, Rybnik i Sanok, w których w tym roku także mają powstać kwiatowe dywany. Inwestowanie w tereny zielone to zresztą trend europejski – miasta na Zachodzie już dawno zdecydowały się walczyć z „betonozą”, a na czele zmian stoi Wiedeń. Niedawno pisaliśmy, że jego władze zrywają asfalt i beton, aby przeciwdziałać tworzeniu się wysp ciepła. Z kolei w Londynie co roku drzewa przynoszą miliardowe oszczędności. Jak będzie u nas? Na razie wciąż nie brakuje w Polsce przykładów bezmyślnej „betonozy”, zarówno w mniejszych miastach (przykładem może być rynek we Włocławku), jak i w wielkich ośrodkach, takich jak Warszawa i Wrocław. Mamy nadzieję, że pod wpływem miejsc takich jak Kraków i Katowice, ten szkodliwy trend na dobre się odwróci.