Pierpaolo Piccioli przyznał, że "kolorów nie da się wymyślić". Włoch postanowił jednak odnaleźć ich nową głębię. Zatopił więc jedwabne organzy, tiule i satyny w odcieniach głębokiego amarantu, sjeny palonej, koralowego oranżu, limonkowej żółci, rozbielonej mięty. Do palety barwnej dodał też krople czekoladowego brązu, akwamaryny oraz cukierkowego różu. Barwy te nasuwały skojarzenia z m.in. z płótnami Paula Gauguina. Pierpaolo Piccioli udowodnił po raz kolejny, że jest świetnym kolorystą.

Spektakularne były nie tylko barwne połączenia, ale także efektowne fasony. Piccioli pokusił się o iście balowe suknie - z kaskadowo ułożonymi falbanami, krynoliną, nadmuchanymi rękawami, misternym drapowaniem. Półprzezroczyste tkaniny ułożył na kształt materiałowych róż i kokard. Dekolty i kołnierze obszył falbanami. Płaszcze u Valentino miały obniżoną linię ramion i połyskiwały cekinowym blaskiem. Na gabardynowe spodnie projektant zarzucił spódnice z frędzlami. Niektóre kreacje wykonywano ręcznie przez kilkaset godzin. 

Detal z sukni Valentino / Getty

Motywem przewodnim kolekcji były rośliny. Podobno Pierpaolo Piccioli zainspirowany Abécédaire de flore (językiem flory) poprosił szwaczki, by każdej sukni z kolekcji Valentino haute couture nadały nazwę innego kwiatu. Na organzie i jedwabiach zakwitły bratki, peonie, hortensje, kwiaty wiśni. Kwiatowy był także makijaż. Oczy modelek obklejono płatkami. To z kolei ukłon w kierunku słynnego makijażysty Pablo Manzoniego, który podobne make upy wykonywał w latach 60. 

Makijaż na pokazie Valentino / Getty

Czy wam też finał pokazu kojarzy się z kultowym zdjęciem Cecila Beatona z 1948 r.? Pierpaolo Piccioli przyznał, że fotografia modelek w kreacjach Charlesa Jamesa znalazło się na jego moodboardzie. "Wyobraziłem sobie, że znajdują się na na niej czarnoskóre kobiety". To dlatego Piccioli do udziału w pokazie zaprosił 40 czarnoskórych modelek, w tym samą Naomi Campbell. 

Finał pokazu Valentino / Getty