Wiele z współczesnych fasonów, tych letnich i tych na nowy jesienny sezon, inspirowanych jest modą z przeszłości. Powiedziałabyś… nic nowego. Ale jeśli bliżej przyjrzeć się obecnym trendom i kobiecym szafom, dostrzec można, że wiele z współczesnych ubrań wzorowanych jest na tych noszonych przez znane aktywistki. To nie przypadek. Od jakiegoś czasu - tak w Polsce, jak i na świecie - nasilają się nastroje feministyczne. Kobiety wciąż muszą walczyć o swoje prawa i nie boją się w ich obronie wychodzić na ulice. Projektanci nie są temu obojętni. W końcu moda od zawsze komentowała rzeczywistość i zabierała głos w ważnych sprawach społecznych. Taka też jest jej rola.

Zacznijmy od początku. Jesienią z piedestału nie schodzi koszula w wiktoriańskim stylu, z delikatnymi bufkami przy ramionach albo z żabotem. Bardzo podobne na początku XX w. nosiły sufrażystki, czyli członkinie ruchu aktywistycznego działającego w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, które wałczyły o prawa wyborcze dla kobiet (jak pisarka Abigail Scott Duniway czy amerykańska polityk Jeannette Rankin). Choć strój nie był dla nich pierwszorzędny, to jednak pewne elementy ich wizerunku zapisały się na kartach historii mody. Dziś takie koszule, zazwyczaj białe, z koronkowym kołnierzykiem lub falbanką, lansują np. Alessandro Michele u Gucci czy Julien Dossena tworzący dla Paco Rabanne. Niegdyś noszone były wyłącznie z sięgającymi ziemi spódnicami, dziś raczej z casualowymi dżinsami lub cygaretkami. 

A propos długich spódnic. One także były domeną kobiet żyjących w czasach wiktoriańskich, w tym sufrażystek. I dlatego też tak często w swoich kolekcjach przemyca je projektująca dla Diora Maria Grazia Chiuri. Włoszka to bezsprzecznie największa feministka wśród kreatorów mody. Prawie każda jej kolekcja nawiązuje do kobiecych, aktywistycznych nurtów w sztuce czy literaturze. Nie mówiąc, że zadebiutowała w marce z kolekcją, której przebojem był T-shirt z hasłem „We Should All Be Feminists”. Sięgające połowy łydki lub kostek spódnice, czasem lekko rozkloszowane, to już element charakterystyczny dla Diora. Bywają proste, ale często są szyfonowe, z koronki lub zdobione kryształowymi aplikacjami. Nawet te super eleganckie projektantka zestawia ze sportowym T-shirtem, blezerem lub koszulą. I tak właśnie dziś prezentują się na ulicach metropolii. 

Opisane powyżej, wiktoriańskie fasony, były niezwykle eleganckie. Tymczasem pierwsza wojna światowa skłoniła kobiety do założenia spodni. Bo gdy ich małżonkowie walczyli na froncie, one musiały pracować w gospodarstwach i fabrykach. Kiedy w 1918 r. walki dobiegły końca, kobietom ani w głowie było zrezygnować z wygodnych ubrań w męskim stylu. To właśnie one stały się nowym symbolem emancypacji. A do pieca dołożyła Coco Chanel, która w swoich kolekcjach zaczęła lansować, odważne jak na ówczesne czasy, szwedy, luźne koszule, bluzki wzorowane na marynarskich uniformach i kamizelki. I tak pierwszy raz w historii damskie ubrania stały się tak funkcjonalne i komfortowe. Dziś szeroki krój spodni to ten najważniejszy. Stylowe blogerki i redaktorki zestawiają je z oversize’owymi marynarkami, awangardowymi koszulami, dużymi swetrami i niemal sięgającymi ziemi prochowcami.

Innym obowiązującym modelem spodni są dzwony, które niedawno wróciły do mody. Świat zapomniał o nich na długo, a tymczasem w latach 70. chodziła w nich każda kobieta. Najpierw, jeszcze w latach 60., były one atrybutem walczących o pokój i miłość hipisek, które zestawiały je z bluzkami w kwiaty i koszulami, tak jak robiła to ikoniczna piosenkarka tego ruchu - Joni Mitchell. Potem, już w latach 70., stały się domeną kobiet pracujących, które granatowe dżinsowe dzwony nosiły z golfem, marynarką i listonoszką. Tak też ubierały się mieszkanki Nowego Jorku w filmach Woddy’ego Allena z tego okresu. I tak prezentowała się Krystyna Janda w kultowym „Człowieku z marmuru” Andrzeja Wajdy, filmie będącym symbolem sprzeciwu wobec PRL-owskiej władzy.

Niedługo potem na międzynarodowej arenie pojawił się Giorgio Armani, czterdziestoletni Włoch, który kobiety widział w garniturach o męskim kroju. Jego marynarki miały szerokie ramiona i obszerny fason, a szerokie spodnie były zapinane wysoko w talii i sięgały ziemi. Model ten ochrzczono mianem power suit, bo nosiły go wspinające się po szczeblach kariery bizneswoman z Manhattanu, które o najwyższe stanowiska w korporacjach zaczęły walczyć z mężczyznami. Wtedy często zestawiały go ze szpilkami. Dziś, choć dress code znacznie się rozluźnił, garnitur znowu stał się niezbędnym elementem w damskiej szafie. Ale zamiast do pracy noszony jest po godzinach, zazwyczaj w towarzystwie T-shirtu albo w asyście swetra podczas weekendów. I koniecznie z butami na płaskim obcasie. Tak też nosi go influencerka Gosia Boy, która mówi: "Ubrania zapożyczone z męskiej szafy stały się nie tylko wsparciem dla feminizmu, ale przede wszystkim są wygodnymi elementami garderoby. Ostatnio jednak projektanci wyjątkowo często dają nam narzędzia, dzięki którym możemy manifestować swoje poglądy. Dziewczyny interesujące się modą z chęcią noszą garnitury oversize, koszule i bieliznę Homme Girls czy ciężkie loafersy Prady. Z kolei wybór ubrań od Petera Do, Jil Sander, The Row czy wielu innych niszowych marek z całego świata jest czystą demonstracją kobiecej siły. Nie odżegnujemy się jednak od podkreślania swojej kobiecości, a raczej umiejętnie balansujemy między tym co męskie i kobiece".

W 1990 r. Madonna rozpoczęła swoją słynną trasę koncertową Blond Ambition Tour, podczas której wywołała sensację występując w gorsetowym topie ze stożkowym stanikiem od Jeana Paula Gaultiera. Zamierzona prowokacja udała się - na tyle, że fason ten, po prawie stu latach, wrócił do mody. Do początku XX w. był on symbolem zniewolenia kobiet. Jednak gdy w 1990 r. włożyła go tak wyzwolona artystka, nabrał nowego znaczenia. Stał się sygnaturą kobiecej siły. Kilka sezonów temu znowu wkradł się w łaski świata mody, ale jego rola znacznie zmieniła się od tej, którą miał w XIX w. Nie jest już skrzętnie ukrywany pod ubraniami, aby podkreślać talię. Teraz w demonstracyjny sposób noszony jest na koszulach, płaszczach czy marynarkach. A ten na nowy, jesienny sezon dodatkowo zdobiony jest baskinką.