Statystyki potwierdzają, że jesteśmy narodem równie mocno zapracowanym, co rozkochanym w biurowych flirtach. Z badań dr. Stanisława Dulki, seksuologa, wynika, że co trzecia osoba, która zdradziła swojego partnera, zrobiła to właśnie w pracy. Czy to nasze związki są w tak opłakanym stanie, czy robota tak nudna? – I jedno, i drugie – komentuje psycholog Maria Rotkiel, terapeuta rodzinny par, trener motywacyjny i rozwoju osobistego. Jej zdaniem taki romans zawsze jest objawem zawodowej lub osobistej stagnacji. Reakcja na deficyty. – Jeśli praca nie zaspokaja naszych potrzeb samorealizacji, zaangażowania, rozwoju, a związek – potrzeby bliskości, spełnienia czy satysfakcji seksualnej, to poczucie głodu nowych doświadczeń może skutkować ucieczką w romans. Polak pracuje dużo, bo blisko dwa tysiące godzin rocznie, czyli 39 godzin tygodniowo. O dwie więcej niż statystyczny Europejczyk. Dla porównania Holender spędza w biurze 31 godzin. Czy można się dziwić, że życie zawodowe zaczęło się Polakom mieszać z prywatnym? Co ciekawe, większość ankietowanych przez dr. Dulke deklaruje, że ich stały związek wcale nie rozpada się z tego powodu.

ROZDZIAŁ 1: KTO KOMU ZAKRĘCIŁ W GŁOWIE

Karolina przyznaje, ze jej romans rozpoczął się klasycznie. Ona – 35-letnia matka bliźniaków, w związku od dekady, przyszła do korporacji na stanowisko account managera. Pamięta, że kiedy weszła do biura, on – dwa lata starszy art director, prywatnie ojciec i mąż, siedział na obrotowym krześle. Szybko zakręcił jej w głowie. Pierwszy wspólny projekt, dwuznaczne aluzje w mejlach, buźki w emotikonach, potem impreza firmowa na cześć pomyślnie zakończonego dealu z klientem. – I alkohol. Morze alkoholu. Już podczas pierwszego tańca omówiliśmy możliwe scenariusze dalszej znajomości. Zanim namiętność zaprowadziła nas do toalety dla inwalidów, znaliśmy wszystkie szczegóły stosunków – opowiada Karolina. Układ był prosty – seks w godzinach pracy – tak, uczucia – nie. Żadnych wieczornych SMS-ów, telefonów, mejle tylko w sprawach służbowych. Z biura zawsze wychodzili oddzielnie. Starali się zachować wzajemną obojętność tak, aby nikt nie odkrył ich tajemnicy. – Nie było mowy o zobowiązaniach. Taka była umowa. Mieliśmy przecież rodziny i szanowaliśmy to.

ROZDZIAŁ 2: KONSPIRACJA

Jednak romans w pracy to problem nie tylko tych, którzy się zaangażowali, lecz także pracodawcy. Część firm takich rozrywek zakazuje. Czy słusznie? Z amerykańskich badań wynika, że pracownikowi niesionemu na fali euforii miłosnej wydajność wzrasta o 20 proc. Jest pozytywnie nastawiony, odporniejszy na stres, rzadziej chodzi na zwolnienia, ma więcej twórczych pomysłów i częściej przejmuje inicjatywę. Słowem – chce być gwiazdą w zespole. Dlatego pracodawcy w USA, zamiast skazywać na ostracyzm, zaczynają takich romansowych pracowników z premedytacją wykorzystywać. Wysyłają na wspólne delegacje i obciążają większą ilością pracy, dając tym samym alibi. Co ciekawe, według badań przeprowadzonych w polskich firmach 80 proc. romansujących pracowników zeznało w ankiecie, że są pewni, że o ich romansie nikt w pracy nie wie. Natomiast 65 proc. odpowiedziało, że wie o romansach współpracowników, ale udaje, że tego nie widzi. – My romansujemy na legalu – przyznają Paulina i Lena, koleżanki z biura, które przez większość dnia dzieli tylko tekturowa ścianka w open space. Nikt niczego nie podejrzewa, mimo że nawet po godzinach umawiają się w domu lub w knajpie, aby kontynuować pracę przy winie. Nikt nie przypuszcza, że za wielką przyjaźnią i gorliwością zawodową kryje się drugie, erotyczne dno. – Zawsze myślałam, że jestem stricte hetero, dopóki nie poznałam Pauli, która rok temu przyszła do naszej firmy. Na jakimś wyjeździe integracyjnym rozbawione całowałyśmy się. Tak dla żartu, ale namiętnie. Jak wytrzeźwiałyśmy, było trochę głupio, więc obróciłyśmy incydent w żart. Ale właśnie wtedy zakiełkowało w nas pożądanie. A potem rosło i rosło – opowiada Lena. Na kolejnym wyjeździe służbowym poszły na całość. – Nie umiałyśmy się kochać po kobiecemu, więc bywało zabawnie i nieporadnie, ale doszłyśmy do wprawy – tłumaczy Lena. Uważa, że w parze z seksem idzie wprawdzie miłość, ale taka, która nie wyklucza miłości do męża czy do mężczyzn w ogóle. – Kochamy się jak przyjaciółki i pożądamy jak kochanki. Przy okazji lubimy swoją pracę, bo tam jesteśmy razem i się nie nudzimy. Czy to nie jest układ jak w raju?