LEBRAND to jedna z najpopularniejszych polskich marek, również na świecie, bo choć Paulina Pyszkiewicz dotąd się za bardzo nie chwaliła, ale jej ubrania można kupić w wielu zagranicznych butikach. Lansowany przez nią od lat minimalizm, dziś jest jednym z największych trendów i to nie tylko na instagramie. Konsekwencja i ciężka praca zaprowadziły założycielkę brandu na sam szczyt i jak sama mówi: "właśnie spełniłam swoje największe zawodowe marzenie". A co nim było? Pojawienie się marki LEBRAND na jednej z najważniejszych platform z modą luksusową. Już możemy ujawnić, o który multibrandowy sklep online chodzi, co więcej, ELLE.pl jako pierwsze opublikowało analogową sesję autorstwa Loli Banet, promującą kolekcję na sezon wiosna-lato 2021.

Paulina Pyszkiewicz / Ewa Przedpelska

Ewa Stępień: Choć spotykamy się z okazji premiery LEBRAND na zagranicznej platformie e-commercowej, marka jest już obecna na kilku rynkach i to od pewnego czasu. 

Paulina Pyszkiewicz: Kolekcje LEBRAND można znaleźć w Stanach Zjednoczonych, jesteśmy też w Nowej Zelandii, Belgii, Szwajcarii, Czechach, Japonii, we Francji, we Włoszech oraz w Niderlandach. Są to zarówno sklepy stacjonarne, jak i małe platformy sprzedażowe. Bardzo mnie to cieszy, zwłaszcza, że są to miejsca, gdzie panuje ostra selekcja. Nasze rzeczy były prezentowane obok takich marek jak Max Mara, Alexander Wang, czy Isabel Marant. To dla mnie niesamowity powód do dumy, że poznają nas również wymagające klientki, mogące wybierać spośród najbardziej znanych domów mody. 

Jak do tego doszło?

P.P. Przez lata prowadziłam biznes tak, jak większość polskich marek, np. kolekcje zimowe wychodziły we wrześniu, na ostatnią chwilę. Dziś już tak nie robię, produkuje z półrocznym wyprzedzeniem, m.in. za sprawą agencji, zajmującej się sprzedawaniem mody na rynkach zagranicznych, z którą nawiązałam współpracę. Zaczęło się od ich maila, że zauważyli nasz potencjał. Takiego typu wiadomości dostawałam już wcześniej, więc nie przywiązywałam do tego większej wagi, aż do momentu, kiedy zapytali czy mogą przylecieć do Warszawy na spotkanie. Od razu poczuliśmy wspólne flow i tak LEBRAND pojawił się najpierw w Belgii, skąd pochodzi moja agencja. Mimo że nie jest to duży kraj to sprzedaż była rewelacyjna. Powodem nie była tylko jakość naszych ubrań, ale i ceny, które za granicami naszego kraju są przystępne. Często dostawaliśmy prośby o doszycia poszczególnych modeli. Potem był Paryż.

Czego nauczyła cię ta współpraca?

P.P. Wszystko należy robić powoli, organicznie. Nie należy za to robić wszystkiego na raz i pchać się w rzeczy, których nie dasz rady udźwignąć. Powiedziano mi, że dopiero gdy odniosę sukces w Belgii, to kolejnym krokiem będzie Francja. To był pewnego rodzaju test - konkurencja jest ogromna, a umówienie się z kupcem na spotkanie jest nie lada wyczynem, co więcej, jeśli uda ci się nawiązać z nim współpracę, a ty nie wywiążesz się z zamówienia, to nie masz czego więcej u nich szukać. Belgia, była nowym, ale dosyć bezpiecznym przystankiem. To ważne, bo potem już dobrze wiedziałam, jak wyglądają kolejne etapy współpracy. W niektórych miejscach działasz na podstawie prowizji od zamówień, za to w Paryżu często podnajmujesz miejsce w butiku. W Polsce nie ma wielu osób, do których można się zgłosić po radę w tej kwestii. Wiele decyzji podjęłam intuicyjnie, niektóre okazały się dobre, inne złe.

Twoim dużym atutem była na pewno dobrze rozwinięta sprzedaż internetowa.

P.P. Dwa lata temu zamknęłam butik na Mokotowskiej i mogę powiedzieć, że to była bardzo dobra decyzja. Choć do dziś panuje przekonanie, że jak nie ma cię stacjonarnie to nie istniejesz. LEBRAND po prostu przestało tam pasować - zamknęło się sporo butików, do których chodziły nasze klientki, poza tym chciałam się skupić na sprzedaży zagranicznej. Dostałam też świetną ofertę przejęcia lokalu, więc postanowiłam z niej skorzystać. Dzięki temu mogłam się skupić na produkcji pierwszej kolekcji na inne rynki. Wypadło na sezon wiosna-lato 2019. Świat się zmienia, a butik nie jest dziś konieczny. To niejedyne miejsce, gdzie mogę pokazywać swoje projekty. Internet dał mi sporo swobody. Po prostu musieliśmy zainwestować w inny typ przestrzeni. Wizja biznesu, który wychodzi poza Polskę, była w mojej głowie od dawna. Zamiast pięknego sklepu mamy dziś magazyn, z którego wysyłamy towar. 

Czy już możesz w końcu ujawnić, gdzie LEBRAND właśnie trafił?

P.P. LEBRAND jest obecny na Moda Operandi. Pracowaliśmy bardzo długo nad tym, aby pozyskać takiego giganta e-commerce'u. To nie tylko prestiż dla marki, ale i bezpieczeństwo finansowe. Moja agencja od początku mi mówiła, że muszę uzbroić się w cierpliwość. Oczywiście zdarza się, że jakaś marka staje się objawieniem i nagle najważniejsi buyerzy o nią walczą. W przypadku takiej marki jak moja, która opiera się na wysokiej jakości i ponadczasowych modelach, proces trwał dłużej.

LEBRAND SS21 / Lola Banet

Jak wyglądał cały proces nawiązywania kontaktów?

P.P. Najpierw jesteś skrupulatnie obserwowany. Ich wysłannicy zapoznali się z dwoma poprzednimi kolekcjami w Paryżu i nic. Byłam cała w nerwach i niecierpliwie czekałam na dalszy rozwój sprawy. Potem sprawa ucichła, aż nagle dostałam maila z pytaniem, czy kolekcja na sezon wiosna-lato 2021 jest już gotowa. Na szczęście nie musieliśmy się do nich dobijać, to że byliśmy na ich liście już było dla nas sporym wyróżnieniem. Po wysłaniu materiałów mailowo zaproponowali spotkanie na Zoomie. Co ciekawe, choć mieli od nas do każdego modelu nakręcone profesjonalne wideo z odpowiednim oświetleniem, to i tak chcieli się spotkać i zobaczyć wszystko na modelkach. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Na szczęście udało się. LEBRAND pokaże na Moda Operandi prawie 60 produktów w opcji Pre-Order. Gdy w końcu to potwierdziliśmy to pomyślałam sobie, że moje największe marzenie zawodowe spełniło się. Nie jest to też moje ostatnie słowo w tym temacie. Jednak na razie nie będę zdradzać więcej.

To dosyć zaskakujące, że tak duże platformy mają tyle czasu na rozważanie współpracy z nową marką. Jeśli spojrzymy na listę dostępnych brandów to często jest ich kilkadziesiąt.

P.P. Giganci tego typu mają również olbrzymie zespoły. W ramach naszej współpracy kontaktowałam się z ośmioma różnymi osobami - każda zajmowała się inną kategorią albo produktem. Nie wybrali butów, dodatków, czy skór, bo tym zajmują się inne osoby w działach. Co ciekawe, są też podzieleni na progi cenowe, a każda marka dostaje wytyczne składające się z 28 stron - są tam np. informacje na temat tego, jak każdy produkt należy przygotować, ometkować i zapakować.

A dlaczego LEBRAND nie jest od razu w stałej ofercie?

P.P. Moda Operandi znana jest z tego, że nie ryzykuje, zwłaszcza z nieznanymi markami. Najpierw sprawdza ile będzie zamówień. Nie ukrywam, że pokładam duże nadzieje w tym, że moja marka się przyjmie. To, że tam jesteśmy to już jest duży sukces. Teraz decydują sami klienci. Pre-order będzie trwał przez trzy tygodnie i dotyczy kolekcji wiosna-lato 2021.

Oprócz samej informacji o nawiązaniu współpracy, udostępniłaś również ELLE.pl pewną specjalną sesję...

P.P. Zdjęcia autorstwa Loli Banet są analogowe i nieretuszowane, tak samo jak kampania. To drugi sezon, od kiedy odeszliśmy od poprawiania fotografii. Chcemy, aby wszystko było naturalne, również posty na instagramie. Razem z Olivią Kijo staramy się dobierać odpowiednich fotografów, bo nadal nie wszyscy chcą pracować bez późniejszej obróbki. To dla nas również oszczędność czasu, to co zrobisz możesz od razu pokazać światu.

To ważne, zwłaszcza teraz, gdy w trakcie lockdownu stanęła cała branża.

P.P. Pandemia utwierdziła mnie w przekonaniu, że nadal muszę konsekwentnie robić to co robię, czyli klasyczne rzeczy do noszenia. Wierzę, że klasyka zawsze się obroni. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że marynarka, czy spodnie "cygaretki" nie są rzeczami pierwszej potrzeby, ale nadal cieszą się dużym zainteresowaniem sprzedażowym. Poza tym, w ofercie mamy przecież jeszcze swetry, dżinsy czy linię basic. Kolekcja SS21 to pierwsze projekty, które powstały w trakcie pandemii i sprzedawane będą w nowej rzeczywistości, w której teraz żyjemy. Widzimy, że klienci są bardziej ostrożni w zakupach. Wybierają rzeczy bardziej casualowe, bo nie wiedzą co będzie za trzy lub sześć miesięcy. Tworząc kolejne modele starałam się pamiętać o tym, że może nas czekać nietypowe lato, ale nie chciałam też tracić ducha marki.

Poza tym, dyscyplina w produkcji nowych kolekcji według światowego kalendarza, bardzo mi pomogła, cała kolekcja na jesień była już dawno odszyta i gotowa do sprzedaży. Gdybym szła według starych zasad, to miałabym olbrzymi problem. Oczywiście stresowałam się i z początku nie wiedziałam, jak będzie wyglądała praca w biurze, czy zamawianie tkanin oraz odszycie kolejnych modeli. Moi włoscy kontrahenci, u których zamawiam materiały zawiesili działalność i nie było z nimi kontaktu przez kilka tygodni. Nie wiedziałam czy dotychczasowe zamówienia są anulowane czy tylko wstrzymane. Pierwszy raz od lat nie pojechałam też na targi do Paryża. Może to i dobrze, bo mam 9-miesięczne dziecko i taka podróż oznaczałaby zabranie do ze sobą całej rodziny. Na szczęście mam szeroki wachlarz firm, z którymi pracuję od dawna. Pomocne jest też kolekcjonowanie próbek materiałów, mam ich sporo, w sumie kilka kartonów i wiem, że jeśli znów praca będzie mocno ograniczona, to mogę stworzyć kolejne modele na podstawie tych wycinków. Może to nas nauczy nowej formy pracy?

LEBRAND SS21 / Lola Banet

Co w takim razie znajdziemy w premierowej kolekcji na wiosnę i lato 2021?

P.P. Do tej pory prym wiodły garnitury, ale w tej kolekcji pojawiły się również dopracowane sukienki. Dobraliśmy naturalne tkaniny świetnej jakości, a na jednym z materiałów zobaczycie nadruk z naszym odświeżonym jakiś czas temu logo. Poprawiliśmy konstrukcję dżinsów i dodaliśmy nowe kolory. Muszę również wspomnieć o marynarce, o której marzyłam od dawna. Najnowszy model inspirowany jest modą męską z szerszymi ramionami. Będzie też skóra w jasnym, śmietanowym kolorze oraz tłoczona w wężowy print. Są też piękne buty - sandałki z łańcuszkiem.

Jestem bardzo zadowolona z tej kolekcji i nawiązanie współpracy z Moda Operandi nie mogło nadejść w lepszym momencie. Na takim poziomie pracy chcę ją utrzymać. Pierwszy raz mam przekonanie, że całość wyszła świetnie i nie zmieniłabym niczego.

A w co zatem powinny zainwestować twoje nowe klientki? Trzy rzeczy z metką LEBRAND. Bez względu na sezon.

Z pewnością w marynarkę, zwłaszcza tę nową, trochę męską. Wiem, że nie każdy lubi ten trend i nie jest on łatwy, ale warto się przekonać. Mam wiele klientek w wieku 50+ i czasem boją się czegoś nowego, zaryzykować. Warto je namówić - moja teściowa nosi teraz marynarkę swojego męża z ich ślubu cywilnego i wygląda w niej świetnie. Poleciłabym też spodnie skórzane. Są wygodne i można je założyć do wszystkiego: casualowych koszulek i trampek czy na służbową kolację razem z sandałkami na obcasie. To zakup na długie lata, na dodatek, spodnie mają podszewkę więc się nie wypychają. Warto też zwrócić uwagę na nasze wygodne i uniwersalne kozaki. Co ważne, pasują do wielu stylizacji, bo sama nie lubię się zastanawiać "co do tego założyć". Z tego też powodu większość rzeczy w mojej garderobie jest w czerni. Ten kolor zawsze się obroni, dlatego zawsze jest go sporo w kolekcjach LEBRAND. Niektóre rzeczy po prostu najlepiej wyglądają w tym odcieniu.

Wspomniałaś o butach, które powoli stają się twoim kolejnym znakiem rozpoznawczym.

P.P. Zawsze marzyłam o tym, by mieć własne buty. Nie tylko dlatego, że nie mogłam znaleźć odpowiednich dla siebie, ale potrzebne były również jako dopełnienie stylizacji kolekcji. Chciałam też, żeby klientka LEBRAND mogła kupić wszystko, w spójnym eleganckim stylu. Niestety projektowanie butów jest nie tylko trudne, ale i drogie. Wiele manufaktur w Polsce nie chciało z początku podjąć się tego zadania, bo nie mam dużego zapotrzebowania, ale namówiłam ich, tłumacząc, że mogą przecież wypełnić lukę w zamówieniach od dużych kontrahentów. Chcę, żeby buty były w stałej sprzedaży, bez względu na sezon, ponieważ projektowane są z myślą o funkcjonalności. Mają pasować do wielu okazji i w zależności od upodobań, czasem przełamywać styl.

Czy w takim razie doczekamy się kiedyś torebek od LEBRAND?

P.P. Powiem szczerze, taka myśl chodzi mi po głowie. Z pewnością byłby to shopper, bo zawsze szukam odpowiedniego, ale ten pomysł na razie pozostaje jedynie w sferze marzeń. Nie zamykam się na nowy asortyment, ale chcę się skupić na aktualnej produkcji, żeby była na odpowiednim poziomie. Wprowadzenie nowego modelu to kilka miesięcy pracy i spora inwestycja w prototypy. Jeśli będzie na to odpowiedni moment, to kto wie...

Skóra to słowo, które często pojawia się w tej rozmowie. To ewidentnie nadal twój ulubiony materiał.

P.P. Skóra jest obecna od pierwszej kolekcji, bez względu na sezon. Powraca w różnych wersjach: czasem jako płaszcz lub spodnie, innym razem jako sukienka. Asortyment marki jest coraz większy i na tym mi zależało. Chciałam stworzyć autorski brand, gdzie można kupić całą bazę garderoby. Gdy zaczynałam sześć lat temu, było wielu polskich projektantów, ale specjalizujących się raczej w modzie wieczorowej, co więcej, ich ceny były o wiele wyższe niż moje. Oczywiście teraz jest trend na skórę wegańską, ale wiem, że gdybym wyeliminowała naturalną, to wiele klientek odeszłoby ode mnie. Poza tym uważam, że taka skórzana marynarka, czy wspomniana sukienka to zakup na lata, który im starszy, tym piękniejszy. Nie wiemy, jak ten wegański materiał zachowa się po wielu sezonach, czy popęka... Zaopatruje się w firmach z certyfikatami, we Włoszech wszyscy muszą spełnić odpowiednie normy. To zawsze jest sprawdzone źródło.

LEBRAND SS21 / Lola Banet

Wspomniałaś o wegańskich tkaninach. A jak LEBRAND odpowiada na ogólnoświatową misję bycia bardziej eko, a zwłaszcza na zrównoważony rozwój?

P.P. Przede wszystkim nie szyjemy nadwyżek. Sprzedaż międzynarodowa daje ci to, że tworzysz pod konkretne zamówienia, nie produkując odpadów. Oczywiście mamy też wyprodukowaną odpowiednią ilość na rynek polski, ale nie ma ryzyka, że nagle zostanie nam 100 marynarek i tyle samo sukienek. Wolę coś domówić np. belkę materiału czy dany model niż generować niepotrzebną nadprodukcję. Na szczęście szyjemy u dostawców, którzy to rozumieją, ale trzeba było czasu, aż przestawili się na mniejszą produkcję. Staram się też dobierać tkaniny z recyklingu, pamiętając aby spełniały konkretne wymogi.

Od początku istnienia marki organizujemy też sample sale'e, gdzie za o wiele niższą cenę można kupić końcówki kolekcji. Z tkanin, które nam zostają robimy woreczki na buty i akcesoria. Klientki na to zwracają uwagę - zdarza się, że jest z tego samego materiału, co sukienka z ostatniej kolekcji. Pozostałe ścinki oddajemy młodym projektantom, którzy do nas piszą w tej sprawie. 

Pewnie dostajesz sporo takich pytań, ale jak dzielisz czas między pracę zawodową a macierzyństwo. Jesteś przecież mamą dwójki dzieci.

P.P. Od dawna powtarzam, że im mniej ma się czasu, tym lepiej nim można gospodarować. Zostałam mamą w wieku 19 lat, a wyniki matur odbierałam z synkiem w nosidełku.Sam egzamin dojrzałości pisałam w domu, bo moja ciąża była zagrożona. Syn dorastał razem z moją firmą, więc musiałam to jakoś połączyć. Wiele kobiet robi najpierw karierę, dopiero potem decyduje się wychować dzieci i wtedy pojawia się problem z czasem. Tak naprawdę, to nigdy nie ma dobrego momentu na dzieci, ale nie ma wymówek, trzeba to sobie jakoś poukładać, stworzyć odpowiedni system i podjąć, często trudne, decyzje. Planowanie jest ciężkie, ale nauczyłam się, że muszę też innym zaufać i pamiętać o tym, że mój zespół da sobie radę, bo na pierwszym miejscu zawsze jest rodzina. Dopiero potem firma.

LEBRAND SS21 / Lola Banet

Fotograf: Lola Banet
Stylizacja: Olivia Kijo
Modelka: Iza Strzelczyk/ Specvto Models
MUA: Aneta Kostrzewa
Asysten fotografa: Karen Manukian