Nazywają mnie matką, matką chrzestną, a nawet babcią punk rocka. To mi schlebia, ale niewiele znaczy. Po prostu staram się nie powtarzać – mówi Patti Smith. Może dlatego na swój nowy album kazała nam czekać aż osiem lat, po drodze wydając jedynie płytę z coverami?

„Banga” to muzyczny zapis fascynacji Smith i jej licznych podróży. – Mam fantastyczny zespół, mówię im: „Może nie zarobimy wielkich pieniędzy, ale pojedziemy do Moskwy zobaczyć miejsce, w którym żył Bułhakow”. Nie mają nic przeciwko. To właśnie dzieło rosyjskiego pisarza zainspirowało jeden z utworów płyty, tytułową „Bangę”. Tak nazywał się pies Piłata z „Mistrza i Małgorzaty”. Dla wokalistki jest symbolem bezwarunkowej wierności.

Ona również pozostaje wierna sobie i swoim przyjaciołom. Część utworów to liryczne hołdy dla nich: znajdziemy tu urodzinową piosenkę dla Johnny’ego Deppa obok ballady dla Amy Winehouse („Kochałam jej głos. Mogłaby być moją córką”). W nagraniu płyty wzięły udział prawdziwe dzieci Smith: syn Jackson gra na pianinie, a córka Jesse na gitarze. I choć płyta już została okrzyknięta najlepszą od czasu debiutanckiej „Horses”, jej autorka upiera się, że muzyka to nie jej profesja:

-Moje powołanie to pisanie. Krytycy (tym razem literaccy) przyznają jej rację. Autobiograficzna powieść „Poniedziałkowe dzieci” zdobyła National Book Award w kategorii literatury faktu. Nie tylko utrzymywała się na liście bestsellerów przez 37 tygodni, lecz także została wydana w 30 krajach (w  październiku ukaże się w Polsce!). We wspomnieniach Smith wraca do gorących lat 70. i swojego związku z fotografem Robertem Mapplethorpem. To on stworzył jej słynne zdjęcia, w tym to z okładki „Horses”. Dzięki nim stała się ikoną mody, naśladowaną do dziś.

Patti Smith skończy w tym roku 66 lat i nadal będzie o niej głośno. Pisze scenariusz do filmu opartego na swoich wspomnieniach, kryminał w stylu ulubionego serialu „Dochodzenie” i dalszą część autobiografii. Wznowiła wydany 20 lat temu tom poezji „Woolgathering”. Nowa płyta podobno już jest w jej głowie. A jak wiadomo, sporo się tam dzieje.

TEKST: Julia Pańków