Taco Hemingway (Filip Szcześniak) na koncie ma kilka solowych minialbumów (m.in. "Trójkąt Warszawski", "Umowę o dzieło", czy "Szprycer") i studyjny album "Wosk", a do tego liczne nominacje do nagród i wyróżnienia, w tym Fryderyka za wspomniany wcześniej "Szprycer". Trzeba też dodać, że jest świetnym obserwatorem, a jego testy o współczesnym pokoleniu ("które nie ma nic do powiedzenia. Mimo to relacjonuje wszystkie posiedzenia") są często bardzo trafne i idealnie opisują współczesną Warszawę.
Quebonafide, czyli Kuba Grabowski najpierw nagrywał z Fuso i innymi artystami, jednak największy rozgłos przyniosła mu płyta "Ezoteryka", która od razu pojawiła się na liście najlepiej sprzedających się albumów w Polsce. Jeszcze szybciej rozchodził się jego krążek " Egzotyka". Równolegle do tworzenia muzyki raper prowadzi swoją markę odzieżową.

Sami rozumiecie - dwóch najbardziej znanych artystów młodego pokolenia. Razem na jednym albumie i na scenie... To po prostu nie mogło się nie udać, co pada też w trochę narcystycznym autotekście "to już movement, a nie muzyka". Sami raperzy w przyznają w swoim kawałku, że świetnie się uzupełniają ("Taco na fejmie Quebo, Que na renomie Taco"). Wspólnie stworzyli duet Taconafide i nagrali płytę "Soma 0,5 mg". Wyruszyli w tym roku także w trasę koncertową "Ekodiesel Tour" po Polsce - odwiedzili Katowice, Poznań, Gdańsk, Łódź, Wrocław i Warszawę. Bilety na ich koncerty sprzedawały się w mgnieniu oka.

Wyprzedał się też koncert nawet na (sporym) warszawskim Torwarze, a nastolatki stały w kolejce od godziny 8:00 rano (koncert rozpoczął się wtedy po 20), by móc stanąć w pierwszym rzędzie - od razu uprzedzamy, to potwierdzona informacja. Trasę "Ekodiesel" kończył właśnie występ raperów na tegorocznym Open’erze. Wcześniej jeszcze muzycy zrobili niespodziankę swoim fanom i zagrali wspólnie kilka kawałków na Orange’u (chociaż w line upie zapowiedziany był solowy występ Filipa).

Teraz kazali swojej publiczności na siebie czekać i koncert wystartował z opóźnieniem. By nadrobić sytuację, na scenie dużo żartowali - Quebo skomentował nawet, że jego kompan jest bardziej rozmowny niż zazwyczaj. Zaczęli oczywiście słynnymi kawałkami z płyty "Soma o,5 mg", Wybrzmiały takie utwory jak: "Intro", "Metallica 808", "PIN" (połączone z numerem "6 zer") i "Giro d'Italia". Po trzech piosenkach, nastąpiła przerwa na "Sto lat" i konfetti dla Quebonafide - Kuba obchodził 27 urodziny.

Następnie usłyszeliśmy m.in.: "Ekodiesel", "Visę", "Wiem" (Taco zaznaczył przy tym po raz kolejny, że tylko on wierzył w ten utwór), i"Kryptowaluty". Później artyści dali swój solowy popis - najpierw swoje pięć minut miał Quebo - z pomocą swojego hypemana Krzy Krzysztofa zafundował publiczności "Half dead", "Madagaskar" i"C'est La Vie". Następnie zagrał Taco (m.in. "Chodź", "Dele" i "8 kobiet"). Koncertu nie popsuło nawet przeziębienie artystów, bo jak sami powiedzieli ze sceny, publiczność śpiewała tak głośno, że nie było słychać ich problemów z gardłem. Nie obyło się bez bisów - bez żadnych wątpliwości fani najlepiej bawili się przy dźwiękach "Tamagotchi" -  utwór ten na YouTube ma już ponad 51 000 000 wyświetleń, a na Spotify wyprzedził nawet największy hit Eda Sheerana. To znamienne, że Taconafide stają w szranki właśnie z takimi artystami i właśnie w takich kategoriach jak "popularność".

Czytaj też: Open'er Festival 2018: Gorillaz>>>>