Open'er Festival 2016 - zaczynamy! Tegoroczna edycja festiwalu zapewne przejdzie do historii nie tylko ze względu na rekordową ilość wykupionych karnetów, ale również z powodu "afery" dotyczącej strefy kibica i oglądania Euro 2016 na Open'erze. To już oficjalne - dzięki pomocy Orange (głównego sponsora), uczestnicy imprezy będą mogli zobaczyć mecz Polska - Portugalia (gdy w tym czasie na scenie będzie grać Red Hot Chili Peppers). Gratulujemy kibicom, że ich oddolna inicjatywa się powiodła :) My natomiast przyjechaliśmy do Gdyni głównie po to, żeby obejrzeć występy najlepszych i aktualnie najpopularniejszych artystów ostatniego sezonu i zrelacjonować je dla Was.

Open'er Festival 2016 zaczęliśmy od The Last Shadow Puppets. Mimo małych problemów z dojazdem udalo nam się dotrzeć na 19.00 do Kosakowa. Projekt Alexa Turnera z Arctic Monkeys, Milesa Kane’a i Jamesa Forda przyjechał do Polski w ramach promocji wydanej, po ośmiu latach przerwy, płyty "Everything You’ve Come To Expect". Mimo wczesnej godziny, muzycy prawie roznieśli główną scenę, a Turner, który stylizuje się teraz na latynoskiego macho z lat 70. rozkochał w sobie kolejne fanki. Żel na włosach i obcisłe spodnie nadal robią swoje ;) Co więcej, pod koniec koncertu nadchodziła burzowa chmura - Alex nawet zaczął o niej śpiewać. Pojawiły się także covery Davida Bowiego i The Fall.

Niech nie pada, niech nie pada!!! @opener_festival #instanow #now #gig #musicfestival #opener #opener2016

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ewa Stępień (@ewa_elle)

Deszcz nas nie ominął, ale po krótkotrwałej burzy udało nam się dotrzeć do namiotu na PJ Harvey. Wokalistka (niedawno wydała album "The Hope Six Demolition Project"), niekwestionowana gwiazda alternatywnego rocka i ikona brytyjskiej muzyki przybyła z zespołem utworzonym tylko z mężczyzn. Ciemna scena (tylko kilka świateł padających na artystkę), surowe brzmienia - wyglądało to jakbyśmy byli na obrzędzie sakralnym, a PJ odgrywała rolę głównej kapłanki.

A propos kapłanek - zapewne większość wczorajszych festiwalowiczów nie mogło się doczekać występu Florence Welch. Gdy nadszedł jej czas na main stage, Brytyjka kolejny raz pokazała, że jest orędowniczką wianków, brokatu i pięknej kolekcji Gucci (Alessandro tym razem ubrał wokalistkę w różowy, seventiesowy garnitur). Florence znów zaprosiła nas do swojego świata, gdzie rządzą wróżki, rusałki, a śpiewy odbywają się przy dźwiękach harfy oraz gitary. Jak zawsze Flo biegała po scenie (przez wcześniejszy deszcz doszło do niewielkiego upadku, co potem Welch skomentowała "nawet nie jestem pijana!") i żywiołowo reagowała na swoich fanów, którzy stawili się na jej występ m.in. z kwiatami i kolorowymi światełkami. To był jeden z ostatnich koncertów Florence and the Machine w ramach światowej trasy koncertowej charyzmatycznej artystki. Szkoda, bo jej piosenek mogłybyśmy na żywo słuchać na okrągło. "Rabbit Heart", "Drumming Song", czy "Dog Days Are Over" nadal brzmią świetnie, choć do najnowszych nie należą. Welch wykonała również, na specjalne życzenie polskich fanów, "Third Eye".

A na deser... Tame Impala! Australijczycy trzy lata temu zadebiutowali na Openerze na "mainie", ale jeśli pamięć nas nie myli, była to wczesna godzina (na pewno było jeszcze widno!). W tym roku ponownie zostali zaproszeni na główną i choć nadal sądzimy, że nie do końca pasują do tak sporego entourage'u (lepiej brzmieliby w kameralnej, zamkniętej przestrzeni) to swoje zadanie wykonali perfekcyjnie. Chyba nawet zainspirowali się Florence, bo ze sceny kilkakrotnie leciał deszcz konfetti. Ogromny sukces albumu "Currents" z zeszłego roku ewidentnie zdziwił samych muzyków (co podkreślają w wywiadach), bo czasem było widać, że są onieśmieleni tym co się dzieje przed nimi, zwłaszcza miłością fanów ich twórczości. "The Less I Know the Better" i znany już od dawna genialny "Feels Like We Only Go Backwards" nuciłyśmy nadal przy śniadaniu.

Open'er Festival 2016 - dzień 1 >>

 

Podczas naszej festiwalowej akcji #ELLESummerBeats możecie wygrać notebook ASUS Transformer Book!

Weźcie udział w konkursie >>