Produkcja w reżyserii Tadeusza Śliwy zapowiadana jest już od kilku tygodni i choć nie znalazła się w Konkursie Głównym Festiwalu Filmowego w Gdyni to każda prezentacja przyciągała tłumy widzów. Byliśmy ciekawi czy polska wersja włoskiego hitu z 2016 roku będzie równie ciekawa i co najważniejsze, na ile będzie się różnić od pierwowzoru.

"Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" jest nie tylko ulubionym filmem Włochów, ale i Polaków. Gdy tylko na Facebooku pojawi się wydarzenie o kolejnym pokazie produkcji autorstwa Paolo Genovese, na liście chętnych zaznaczają się setki osób. Czemu? Zabawna opowieść o grupie przyjaciół, którzy podczas wspólnej kolacji postanawiają odczytywać na głos przychodzące smsy lub odbierać rozmowy w trybie głośnomówiącym to nie tylko komedia. Pokazuje jak chętnie kłamiemy i oszukujemy, jedynie tylko czasem w dobrej wierze. Nie potrafimy rozmawiać z partnerem, przyznać się do swojej orientacji seksualnej czy problemów w związku, a kłamstwa gonią kolejne kłamstwa... Na kanwie tego sukcesu powstała też wersja francuska pt. "Nic do ukrycia" (znajdziecie ją na platformie Netflix). Czy warto było stworzyć również polski remake?

Jeśli nie mieliście szansy zobaczyć pierwowzoru to już szybko wyjaśniamy fabułę. Przyjaciele z ponad 20-letnim stażem (głównie pary) decydują się zagrać w trakcie kolacji w "niewinną" grę. Do końca spotkania wszyscy muszą czytać na głos wiadomości przychodzące na ich smartfony, a rozmowy mają odbywać się z włączonym głośnikiem. Ten wieczór z pewnością zmieni życie każdego z nich oraz ich relacje. Co ciekawe, zarówno we włoskim filmie, jak i tym polskim zobaczymy Kasię Smutniak. 

Nie spodziewajcie się poważnych zmian - scenografia wygląda podobnie, nawet aktorzy są tak ucharakteryzowani, żeby przypominać postaci z "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Fabuła również rozwija się podobnie. Czy zatem warto pójść na ten film do kina? To nadal świetna rozrywka, do tego bardzo dobrze zagrana (Michał Żurawski, Maja Ostaszewska i Łukasz Simlat totalnie rozbrajają!). Do tego scenariusz zgrabnie dopasowano do naszych realiów, więc nawet jeśli znacie włoski film od podszewki to i na "(Nie)znajomych" zaśmiejecie się. I to nieraz.