Pierwotną intencją podawania aperitifu było nastrojenie ciała na kolację, gorzkie zioła macerowane w alkoholu, pobudzały soki trawienne, przygotowywały do biesiadowania długo w noc. Na południu Europy w XIX wieku aperitif stał się rytuałem, wtedy stworzono trunki, specjalnie dlań przeznaczone. Gaspere Campari, prowadzący destylarnię w okolicy Mediolanu, wyprodukował wieloziołowy, barwiony na czerwono macerat, który dodawał do drinków w swoim barze. Wówczas powstały kultowe koktajle Negroni i Americano. Kilkanaście lat potem, bracia Luigi i Silvio Barbieri z Padwy wypuścili na rynek Aperol. Słodko-gorzki i czerwony, który zachwycił szczególnie, gdy połączono go z prosecco i gazowaną wodą. Aperol Spritz stanął na czele wszelkich spritzów, alkoholi podawanych z sodową wodą, by lepiej chłodziły i gasiły pragnienie.  

Aperitif ma być wstępem do kolejnych działań, a nie przyczyną, że ich zaniechamy.

Ma wprawiać w dobry nastrój, dodawać energii. Powinien być lekki. Barmani wciąż proponują nowe kompozycje, a nowym polem ich twórczości stały się koktajle bezalkoholowe. Smak gorzki, często unikany w kuchni, w napojach bywa pożądany, pogłębia ich złożoność i intryguje. Furorę robią organiczne toniki i rzemieślnicze lemoniady. Nowe modne drinki kuszą i zachwycają, a włoska klasyka niezmiennie mocno się trzyma.

W Chianti w Warszawie celebrują aperitivo jak w barach Florencji, czy Mediolanu. Między godziną 16.00 a 19.00 pracę barmanów wspierają kucharze. Oferują maleńkie przekąski, podawane do drinków. Picie na pusty żołądek bywa zdradliwe, a zamiast klasycznej garści oliwek czy słonych orzeszków, można spróbować gnocchi fritti z szynką parmeńską lub wytrawne cannoli z ziołową ricottą. Przekąski zmieniają się regularnie, kucharze bawią się sezonowymi nowościami i urokiem niedużej formy. Gdy przyjdzie się w większej grupie, i na stół wjeżdżają apetyczne talerzyki, dolce vita staje się naszym udziałem.

Dziś funkcja aperitivo mocno się poszerzyła.

Dobrze jest dokończyć omawianie zawodowych spraw, przenosząc się z koleżankami z pracy do baru i rozładowując atmosferę kieliszkiem wina z sodą. Przerwa między zakończeniem pracy, a resztą dnia, to moment na regenerację. Zamiast wracać prosto do domu, warto dać sobie chwilę oddechu, pozbierać myśli, zaplanować kolejny dzień. Spotkanie z przyjaciółką, niezobowiązująca randka, towarzyska zbiórka przed wyjściem do kina, czy na koncert, to okoliczności które skłaniają, by wykorzystać zwyczaj aperitivo.

Aperitivo ukonstytuowało się w czasach, gdy epoka nadmiaru dopiero miała się narodzić. Został włączony w porządek dnia dla zdrowia, rozwinął się, by mnożyć przyjemności. Dziś, gdy cnotą staje się wstrzemięźliwość warto nadać mu nową rolę. Małe dania, różnorodność, lekki drink i spotkanie w luźniej atmosferze, to idealny pomysł, by tym akcentem zastąpić kolację. Dietetycy sugerują, by ostatni posiłek jeść lekki, późnym popołudniem, czy wczesnym wieczorem. Małe porcje zaspakajają ciekawość, a nie obciążają, są kwintesencją przyjemności.