Idea tworzenia barnów jest bardzo popularna w Ameryce Północnej, gdzie dawne stodoły często przerabia się na domy mieszkalne i pensjonaty. Ich właściciele budują w nich sypialnie, a pomieszczenia do trzymania zboża zmieniają w salony z kominkiem. We wnętrzach zmienia się tak naprawdę wiele, a o dawnym przeznaczeniu przypominają jedynie drewniany szkielet budynku (zwykle celowo odsłonięty, by zachować w willi wiejski klimat) czy zewnętrzny wygląd takiego barna. 

Nie zdziwcie się, jeśli wybierając się do takiego sielskiego lokum na miejscu zastaną Was prywatna galeria sztuki, porcelana w klimacie dawnej epoki, kolekcja książek i kominek ozdobiony trawą pampasową.

Barny są zwykle samowystarczalne, bo "buduje się" je z dala od miasta - przestronny salon, duża kuchnia, w której aż chce się gotować, spiżarnia, a nawet własne kino to często obowiązkowe punkty takich miejsc. Cicha okolica i sklepy oddalone o kilka kilometrów to wbrew pozorom ich wielka zaleta, która sprawia, że ludzie coraz chętniej wyruszają właśnie tam: by się odstresować, odciąć od internetu i pracy, a przede wszystkim spędzić czas z najbliższymi. Barn sprzyja wyciszeniu się i obcowaniu z naturą. Trend powoli dociera też do Polski, a do takiego miejsca - nazwanego Levi Strauss Barn - zabrała nas ostatnio marka Levi's.

Z Warszawy wyruszyliśmy w czwartek około południa. Miejsce zbiórki? Plac Defilad - nie ma bardziej ikonicznego i zatłoczonego dla miasta punktu niż okolice Pałacu Kultury. Tam czekał na nas oznakowany kolorowymi literami bus Levi's, którym wyruszyliśmy ponad w czterogodzinną podróż na północ wśród lasów, jezior i mazurskich wsi. 

Na miejscu okazało się, że pop-up Levi Strauss Barn znalazł swoje miejsce w pięknej dawnej stodole nad jeziorem Pozezdrze. Nie przypadkowo - marka promuję idee wspólnego spędzania czasu z przyjaciółmi blisko natury i spontanicznych wyjazdów. Z zewnątrz stodoła wyglądała jak unowocześniony element gospodarstwa wiejskiego, ale to tak naprawdę willa francuska, którą razem z pierwszymi właścicielami zaprojektował architekt Goldas Boursin. W środku zamiast telewizora jest prawdziwy kominek, a rozrywki zapewniają książki, gdy planszowe, pianino czy filmy oglądane w sali kinowej na poddaszu. Można z nich spokojnie skorzystać, szczególnie popijając herbatę w filiżance z porcelany Kristoff i siedząc we flanelowej koszuli przy rozpalonym kominku. Nad tym zresztą zawisnął plakat, na którym można było zobaczyć premierowo nowe logo marki.

Szeryfowy napis "Levi's" jest bardziej przejrzysty i, uwaga, inspirowany latami 90. Każdy fan tamtej dekady znajdzie je też w kolekcji SS20 - na T-shirtach, kurtkach, bluzach i akcesoriach Levi's. 

Nowości marki obejmują też chociażby kraciaste flanelowe koszule, dżinsowe kurtki z kołnierzem podszyte misiem, czapki beanie i klasyczne dżinsy z prostą nogawką, a Levi's w nowym sezonie sięga po biel, miodową żółć, szarą zieleń, błękit i klasyczny beż.  

Levi Strauss Barn okazał się idealnym miejscem, by cieszyć się naturą, spokojem i własnym towarzystwem - a te było szczególne, bo razem z nami w podróż wyruszyli między innymi Pola Bogdańska, Lara Gessler, Ola Domańska, Jakob Kosel, Ciocia Liestyle i Marta Wierzbicka. Dodajmy do tego, że w planach wyjazdu mieliśmy wszystko to, co może nas wyciszyć i pozwolić zapomnieć o miejskim zgiełku: kolację w klimacie slow, spacer nad przejrzyste jezioro (tuż obok lasu), gotowanie pod czujnym okiem Lary Gessler i wygrzewanie się przy kominku. Czy może być lepszy plan na zakończenie listopada?

Koniecznie zajrzyjcie do naszej galerii. Tam czekają na Was zdjęcia z naszej wyprawy na Mazury i do Levi Strauss Barn>>