W Polsce trwają masowe protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w praktyce niemal całkowicie zakazał dokonywania aborcji. W 2019 roku łącznie wykonano 1116 legalnych aborcji z czego, aż 96% przypadków - 1074 – wynikało właśnie z przesłanki ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby, która została uchylona czwartkowym wyrokiem. Historia zarówno ta najnowsza jak i ta nieco bardziej odległa pokazuje, że sprawa aborcji niemal zawsze wywoływała ogromne poruszenie. W 2016 r. właśnie na skutek natychmiastowych i powszechnych wystąpień uformowanego wówczas Ogólnopolskiego Strajku Kobiet odstąpiono od prac w Sejmie nad zaostrzeniem prawa aborcyjnego. Politycy partii rządzącej ewidentnie przerazili się skalą protestów, zwłaszcza, że miały one miejsce nie tylko w Warszawie, lecz w setkach miejscowości w całej Polsce. 

Tym razem sytuacja była inna, gdyż wyrok zapadł w pewnym sensie z zaskoczenia oraz w momencie rekordowej skali zakażeń koronawirusem. Ponadto, w przeciwieństwie do prac Sejmu, które są procesem, wyrok odnosi swój skutek niemal natychmiastowo, nie dając szans na wcześniejszą reakcję.  To sprawiło, że protest niemal natychmiast rozrósł się do ogromnej skali i cechuje go ogromny gniew oraz pewna doza bezsilności. Sukces w obronie kompromisu aborcyjnego w 2016 rok dawał bowiem nadzieję, że głos Strajku Kobiet zostanie przez władzę uszanowany. Obecnie te nadzieje właściwie prysły i nie pozostawiły złudzeń, że jedynie stanowcza reakcja może cokolwiek zmienić. Co ciekawe, gorącą dyskusję w mediach wywołało nie tylko odebranie kobietom w ciąży prawa o decydowaniu o jej przerwaniu (na zasadach zgodnych z kompromisem z 1993 roku), lecz również wulgaryzmy na transparentach osób protestujących, w szczególności hasło przewodnie - „wypierdalać”, które już ma całkiem spore szanse wygrać w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku 2020. Hasztag #wypierdalać bowiem został użyty na Instagramie ponad 22 tysięcy razy. Osoby protestujące szybko zareagowały na zarzuty zaniepokojonych o dobre maniery młodych kobiet i zaproponowały alternatywną wersję transparentu z napisami „jesteśmy zaniepokojone” albo „uprzejmie prosimy uciekać prędziutko”. Wulgaryzmy trudno uznać za coś dobrego w jakichkolwiek okolicznościach, jednak przydawanie im zbyt dużego znaczenia w obliczu realnego dramatu Polek związanego z meritum wyrok musi wywoływać wątpliwości i pytanie o to co jest w obecnej sytuacji priorytetem. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Jakub Żulczyk (@jakubzulczyk) Paź 26, 2020 o 10:06 PDT

Protest nigdy nie jest jednorodny ani całkowicie przewidywalny, jest żywiołem, który łączy ludzi o różnym temperamencie i cierpliwości. Wiemy też aż za dobrze, że w Polsce za sukcesem strajków i protestów rzadko stoją argumenty merytoryczne. Wygrywa zwykle siła i bezwzględność cechująca w szczególności protesty górników czy rolników, dlatego w sieci wielką popularnością cieszył się wycinek z Kuriera Warszawskiego z 1914 roku, w którym opisywano „wandalizm” angielskich sufrażystek, które walczyły o prawa wyborcze. Sufrażystki podpalały budynki, biły się z policją i ministrami, rzucały (nieszkodliwe) bomby i uszkadzały dzieła sztuki. Na koniec każdego strajku liczy się to co dzięki niemu zostało osiągnięte, a nie jego styl czy jednostkowe incydenty. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Sentymenty (@sentymenty_oficjalnie) Paź 26, 2020 o 3:38 PDT

Myśląc o gniewnych formach aktualnego protestu, nie sposób nie zauważyć, że przekleństwa kończą swój żywot wraz z ich wypowiedzeniem. Dramatu tysięcy matek skazanych na niewyobrażalną gehennę donoszenia ciąży obarczonej nieuleczalną chorobą czy wadą genetyczną nie ukoi żadne słowo ani gest. Zwłaszcza, że ten dramat odbywa się z dala od gwaru ulic, gorączkowych wystąpień z sejmowych mównic i telewizyjnych programów.