Gdzie kicz flirtuje ze streetwearem

"Nigdzie na świecie nie ma takiej energii i magii. Mając to na uwadze, chciałem pokazać wszystko po trochu: całodobowe zestawy ubrań dla miejskich dziewcząt i ich chłopców, którzy nie boją się przejść z sali balowej do pokoju na zapleczu. A potem jeszcze obejrzeć wchód słońca nad East River" czytamy dalej w informacji prasowej o kolekcji Moschino Pre-Fall 2020. W istocie - to jedna z najmniej spójnych kolekcji Scotta dla włoskiego domu mody, której mieszanina broni się przede wszystkim ideą. Projektant, pamiętając chyba wciąż niedawną współpracę z H&M, analizuje na nowo projekty, które już dobrze znamy: łańcuchy, wzorzyste dresy, skórzane topy ciasno przylegające do ciała i dżinsowe komplety. W najnowszej kolekcji Moschino wszystko jest jednak zaprezentowane w powiększonej skali, co - szczególnie w przypadku sylwetek flirtujących z kiczem - tworzy efekt komiksowości. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Moschino (@moschino) Gru 9, 2019 o 8:07 PST

Z drugiej strony część kolekcji jest bardzo streetwearowa i to, zaskakująco, w dobrym guście. Mamy tu hiphopowe bluzy, obszerne puchowe kurtki, luźne koszulki polo z długim rękawem i klasyczne czapki 5 panel - aż można odnieść wrażenie, że Jeremy Scott nową kolekcję tworzył pod wpływem fascynacji dokumentu Sachy Jenkins "Fresh Dressed" o kształtowaniu się mody miejskiej w nowojorskim Bronksie. To jednak nie wszystko, bo projektant sięga też po chustki babuschki, chanelowe komplety i klasyczne płaszcze, które uzupełnia wieczorowymi sukienkami z wszytymi kryształkami i spiętymi wielkimi agrafkami.

To właśnie ta gigantyczność jest główną cechą charakterystyczną całej kolekcji, która definiuje połączenie z amerykańską metropolią, gdzie wszystko jest większe, ważniejsze i bardziej dosadne. 

Im więcej, tym więcej

Najmocniejsze punkty kolekcji? Ku zaskoczeniu - wielkie skórzane kurty z przeskalowanymi zapięciami, nadmuchane puchówki i łańcuchy sięgające pępka, własna wersja klasycznych brązowych butów Timberland, rozciągnięte swetry z golfem oraz długie skórzane rękawiczki, które sięgają prawie ramion oraz dresowy komplet w stylu lat 90. z monogramem Moschino. Standardowo już w przypadku Scotta diabeł tkwi też w szczegółach - tutaj torebki imitują pudełka pizzy i boomboxy, a boa z lakierowanej na złoto puchówki przypomina prawdziwy zegarek. 

Wrażenie robi też sposób podania nowości marki: w wagonach nowojorskiego metra. Tutaj siedzenia zamieniły się w pierwszy rząd, przestrzeń w wybieg, a między gośćmi i modelami wystąpili tancerze z programu "It's Showtime". I to był strzał w dziesiątkę. Nie ma chyba bardziej spinającego mieszkańców NY miejsca niż właśnie metro, a lokalsi podkreślają, że żeby zobaczyć prawdziwy przekrój miasta w jak najkrótszym czasie - trzeba wybrać się właśnie tam - usadowić wygodnie w wagoniku i obserwować wsiadających oraz wysiadających na stacjach nowojorczyków.