Pani Ino, głupio mi to proponować, ale może ubrałaby się pani na tę rozmowę jakoś... normalnie? – zasugerował mi opiekun roku na początku studiów. Miałam 19 lat, studiowałam dziennie i pracowałam na pełny etat, więc przez nieobecności miałam problem z zaliczeniem łaciny. Pamiętam to jak dziś. Tego dnia miałam na sobie baletki, turkusową rozkloszowaną spódnicę i prostą białą koszulę. – Co ma pan na myśli przez „normalnie”? – spytałam. – Niech pani po prostu włoży spodnie – doradził życzliwy profesor. 
Nigdy nie lubiłam chodzić w spodniach. Przy moich drobnych ramionach i masywnych nogach w większości fasonów wyglądam tragicznie. Nie jestem jedyna. Świat mody nigdy nie wymyślił większego kłamstwa niż to, że każdy wygląda dobrze w dżinsach. I nie chodzi tu wcale o rozmiar, lecz o proporcje, które znacznie łatwiej skorygować spódnicą. Kiedy ma się kobiecą sylwetkę, ciężko znaleźć spodnie, które pasują i w talii, i w biodrach, a do tego są dobrej długości. Na przerabianie spodni u krawcowych wydałam w życiu tyle, że starczyłoby na dobrą torebkę. Jednak przez wiele lat zmuszałam się do noszenia spodni, by nikt nie pomyślał, że jestem zbyt dziewczęca (czytaj: niepoważna). Egzamin na studia doktoranckie, rozmowa o pracę, pierwsza sesja zdjęciowa… Nawet nie pomyślałam, by pokazać się tam w spódnicy.
„Nie rozumiem, dlaczego buty na płaskim obcasie miałyby świadczyć o wyższej inteligencji” – powiedziała ostatnio Donatella Versace. Projektanci podczas pokazów na wiosnę i lato 2018 zadali podobne pytanie: dlaczego feministka nie miałaby chodzić w spódnicy? Wtórują im znane dziennikarki. „Kocham być kobietą i jestem feministką. Ale pomysł, żebym miała wyglądać jak facet, uważam za absurdalny” – pisze Lara Lillibridge, dziennikarka Huffington Post i autorka „Feminist Mama Manifesto”. „Feminizm powinien oznaczać, że jako pracownik będę traktowana tak samo, niezależnie od tego, jak się ubiorę. I nieważne, czy mam na sobie seksowną koronkową sukienkę, czy męski garnitur, będę wolna od ocen czy kąśliwych komentarzy” – dodaje. Brytyjska dziennikarka Kristy Wark mówi w wywiadzie dla „Guardiana”: „Zmęczyła mnie presja, żeby ubierać się w stylu power dressing. Przez lata zrozumiałam, że marynarka z dużymi ramionami i spodnie z kantem nie dodadzą mi pewności siebie. Pewność siebie mam w sobie, a nie na sobie. Spódnica Prady w ręcznie malowane kwiaty mi jej nie odbierze” – -argumentuje. – Czasem, gdy kobieta wchodzi w środowisko mężczyzn, -myśli, że musi się ubierać jak oni. To błędna postawa, która wcale nie prowadzi do większego sukcesu w pracy – mówi dr Anna Akbari, specjalistka od wizerunku.
Niechlujna era Vetements dobiega końca. W 2018 roku kobiety zamienią dresy i bluzy na stylowe ołówkowe spódnice. To jeden z najgorętszych trendów – prognozuje Cordelia Tai na portalu The Fashion Spot. Jeśli poczułaś dreszcz niepokoju, możesz odetchnąć. Nie mają one nic wspólnego ze sztywnym wizerunkiem „biurwy”. – Jeśli na hasło „ołówkowa spódnica” masz przed oczami lata 60., garsonki i buty na kaczuszce jak z serialu „Mad Men”, jesteś w błędzie – mówi Georgia Murray z serwisu Refinery29. Nie jest to też nostalgiczne wspomnienie retrolooku Christiana Diora (to on w 1951 roku wynalazł ołówkową spódnicę!). Zestawione umiejętnie są bardziej rockandrollowe niż skórzane rurki czy przetarte dżinsy. 
Większość projektantów podąża ścieżką od lat wydeptywaną przez Miuccię Pradę. Kluczem do udanej stylizacji jest dla nich eklektyzm i nonszalancja. Alessandro Michele, projektant Gucci, wzorzystą spódnicę łączy z marynarkami oversize w kratę, kabaretkami i metalicznymi sandałkami. Innym razem do cielistej spódnicy dodaje bluzę XL z logo marki. Do tego gigantyczne perły i czerwony kołnierz. U Driesa Van Notena „pencil skirts” są przezroczyste i noszone do jedwabnych koszul w stylu kimono. Max Mara lansuje monochromatyczny look i łączy beżowe spódnice ze skóry z golfami w kolorze karmelu. Christopher Kane na ołówkowych spódnicach nadrukowuje drobne kwiatki i dla kontrastu dodaje lakierowane skórzane kurtki. Podobne spódnice ma też w swojej kolekcji polska marka La Mania. – Spódnice do połowy łydki z rozcięciem są bardzo zmysłowe. To hit sezonu – mówi dyrektor kreatywna marki, Joanna Przetakiewicz. I dodaje: – Nie przepadam za androgenicznym stylem i nie ma to nic wspólnego z feminizmem. Im silniejsza i pewniejsza swojej wartości jest kobieta, tym bardziej może być kobieca. 
Moją ukochaną propozycją jest stylizacja z wybiegu Givenchy. Clare Waight Keller, nowa projektantka marki, skraca spódnice mocno przed kolano i dodaje motocyklową kurtkę i kowbojki. To pomysł na strój, który może skopiować każda z nas. Niesamowite, ale gdyby jeszcze sezon temu ktoś powiedział, że to ołówkowa spódnica sprawi, że będę szukać kowbojek vintage na eBayu, wysłałabym go do psychiatry. Cieszę się, że moda wciąż potrafi mnie zaskoczyć. 
Uwaga! Jest więcej dobrych wieści. Jeśli czujesz, że ołówkowa spódnica jest nie dla ciebie, też masz w czym wybierać. Stella McCartney lansuje pełne objętości spódnice 7/8. Podobne znajdziemy na wybiegu Marni czy Valentino. Z kolei w kolekcji Miu Miu zachwycają skórzane spódnice o kroju litery A w kwiaty w stylu retro lat 70., a u Saint Laurenta skórzane mini noszone do koronkowych koszul. Wielbicielki przepychu pokochają spódnice maksi wykończone strusimi piórami, które lansuje duet Proenza Schouler. Mnie absolutnie zachwyciły nowatorskie konstrukcje delikatnych asymetrycznych spódnic Preen. Tworzący je duet Thornton Bregazzi udowadnia od wielu sezonów, że w stylu romantycznym jest jeszcze wiele do odkrycia. 
U Céline królują asymetryczne plisy – to prawdziwa celebracja kobiecego indywidualizmu. Totalny szary monochromatyzm? Romantyczne pastele? Odważne graficzne wzory? Drapieżny nadruk węża i skóra? W kolekcji marki naprawdę każda z nas znajdzie spódnicę marzeń. Podobnie było na wybiegu Diora. Projektantka marki, Maria Grazia Chiuri, daje nam wolność wyboru. Od mini w stylu lat 60., przez ołówkowe spódnice w panterę, do totalnie romantycznych zwiewnych tiulów w długości maksi. W końcu to kolekcja projektantki, która wylansowała -T-shirt z hasłem „We should all be feminists”

Wszystkie te propozycje już trafiają do sieciówek. Ja właśnie kupiłam w Uterqüe spódnicę w grochy wykończoną falbaną. Będę ją nosić do kowbojek (gdy wreszcie znajdę te idealne) i  skórzanej kurtki oversize. W Mango znajdziemy prawie każdy spódnicowy trend sezonu, a  te z satyny wyglądają jak milion dolarów. Najlepszy wybór plisowanych spódnic ma Asos. A na największy hit wiosny, czyli „ołówek”, zapoluję w sklepie vintage.
Jak znaleźć fason idealny? – Spódnica potrafi podkreślić krągłe pośladki czy ładne biodra i ukryć to, od czego chcemy odwrócić uwagę. Dzięki linii „A” nogi wydają się smuklejsze, a talia węższa. Z kolei ołówkowa spódnica z wysokim stanem i zaokrąglonymi biodrami narysuje kobiecą sylwetkę nawet przy chłopięcej figurze – mówi Joanna Przetakiewicz. Duet Bohoboco radzi: – Do prawie każdej sylwetki pasuje luźna i zwiewna spódnica. Zestawiamy ją z mięsistym swetrem lub prostym topem. Nie bójmy się też długości 7/8. Dla nas to nowa mini – dodają projektanci. To będzie piękny sezon.