MAGDALENA O, masz na sobie moją marynarkę! Od dawna jej szukam.
ALEKSANDRA Przecież nie lubisz czarnego. Zazwyczaj chodzisz w kolorach. To moja marynarka!

Pożyczacie sobie ubrania?
M. Czasem na premierę biorę coś od Oli, jak jest panika, że mam w szafie same dresy.
A. Ja mam w szafie głównie obcisłe czarne dżinsy i czarne marynarki.

Jak to się stało, że obie trafiłyście do serialu „Wataha”, choć nie gracie tam sióstr?
M. Chyba wyjątkowo dobrze nam poszło na castingu. Nie mogli się zdecydować, to wzięli nas obie. Nasze postacie są przeciwieństwami: Ola gra zimną prokuratorkę, ja panią oficer, która okazuje się zbyt wrażliwa na brutalne realia wschodniego pogranicza. Nie miałyśmy być podobne.
A. Moim zdaniem produkcja myślała, że nie jesteśmy podobne, dopóki nie zaczęłyśmy grać wspólnej sceny.
M. A ty uważasz, że jesteśmy?

Dla mnie nie jesteście w ogóle. Ale jak przygotowywaliśmy sesję, w redakcji większość uważała, że jesteście podobne.
M. Nasi znajomi też mają zdanie podzielone na ten temat.

A. Mamy kompletnie inne charaktery. Ja z pozoru opanowana i spokojna, ukrywam wszystkie buzujące we mnie emocje. Magda reaguje na bieżąco, spontanicznie, jej reakcje są bardziej „aktorskie”.

A Twoje reżyserskie?
A. Być może. W sytuacjach ekstremalnych Magda wpada w histerię, ja jestem opanowana. Mam jasny umysł i intuicję, która mi podpowiada, jak wyjść z opresji. Płaczę dopiero następnego dnia, kiedy Magda już o tym nie myśli.
M. Pamiętam twój wypadek.
A. Bardzo się spieszyłam. Miałam małe dziecko, nakarmiłam je i chciałam jeszcze zdążyć na bankiet po premierze „Kalimorfy”, w której grała Magda. Na moście wpadłam w poślizg, odbiłam się od betonowej zapory i zatrzymałam na barierce, nad przepaścią. Poduszki wybuchły, samochód wisiał, myślałam, że nie żyję. Doszłam do siebie, wyskoczyłam przez tylne drzwi i zadzwoniłam na pogotowie. Świadkowie zastanawiali się, gdzie jest kierowca, może wypadł? A ja stałam obok i patrzyłam na to wszystko.
M. Jak przyjechałam na miejsce i zobaczyłam ten wiszący nad przepaścią samochód, wpadłam w totalną panikę, podczas gdy Ola ze spokojem opowiadała, co się stało.

Aleksandra, w dzień urodzin swojej córki napisałaś na Facebooku, że kochasz ją najbardziej na świecie, ale nie spędzisz z nią urodzin (była nad morzem), bo idziesz na koncert Patti Smith. To było takie rockandrollowe.
A. Oczywiście dostało mi się za ten wpis w komentarzach! Czekałam na koncert Patti wiele lat. Bilety kupiłam dużo wcześniej i rozmawiałam o tym z Antoniną. Zrozumiała, też ma swoich idoli. Bawiła się w tym czasie pod okiem babci i cioci Magdy, nad morzem. Urządziły jej wspaniałą imprezę. Jak będzie starsza, będziemy chodzić razem.

W wywiadach mówicie, że teatr był dla Was czymś naturalnym, mama grała w przedstawieniach amatorskich. Nadal aktorstwo jest dla Was takim domem dzieciństwa?
A. Nasza mama to typ osobowości w stylu Krystyny Jandy. Duży temperament i talent, który podzieliła między nas dwie. I starczyło!
M. Rzeczywiście, dla mnie teatr jest miejscem, gdzie zawsze czuję się bezpiecznie. To znana mi przestrzeń, którą rozumiem, nie to co film, którego cały czas się uczę. Nie wspominając już o całej tej otoczce, czyli publicznych wyjściach, czy wywiadach, sesjach. Oznaczają stres.