Jest styczeń 2016, kiedy nastoletnia Jorja z Walsall publikuje na SoundCloudzie "Blue Lights" - pierwszy własny utwór, który zdecydowała się pokazać szerokiej internetowej publiczności. Wcześniej demo słyszała garstka jej bliskich, w tym ojciec, który (jeśli wierzyć przytaczanej kilkukrotnie anegdocie) po ostatnich dźwiękach miał powiedzieć tylko: "Ładna piosenka i niezły tekst. A teraz idź spać". Można zakładać, że nie spodziewał się, co wkrótce stanie się dzięki mocy internetu - że córkę zauważą szybko najwięksi w branży: Skrillex, Stormzy czy Drake, a ona nie tylko utrzyma się z muzyki, ale zrobi prawdziwą karierę. Wiedział jednak, że Jorja ma talent i sam przekonał ją, gdy miała osiem lat, do lekcji gry na fortepianie, a później również gry na oboju i nauki śpiewu klasycznego.

W siłę sieci globalnej całe szczęście wierzyła sama artystka, która już wcześniej dzieliła się tam własnym talentem i to dzięki internetowi znalazła managera. Dorobiła się go jako piętnastolatka -  zaraz po tym, jak umieściła na YouTube cover piosenki "Too Close" Alexa Clare'a (wciąż można go obejrzeć). Gdy podpisuje z nim umowę, zaczyna kursować na trasie Walsall-Londyn, by w brytyjskiej stolicy uczyć się tworzenia muzyki pod okiem Mavericka Sabre'a i Eda Thomasa, a po zdmuchnięciu osiemnastu świeczek osiada tam na dobre.

Wszystko sama

Kariera nie przychodzi od razu - Jorja dzieli czas na pracę dorywczą w kawiarni i pisanie piosenek, aż w końcu wrzuca do sieci wspomniane wcześniej "Blue Lights". To kamień milowy. W świecie R&B i soul wszyscy zastanawiają się, kim jest ta dziewczyna i czy im zagrozi, a ona dolewa oliwy do ognia publikując swój drugi singiel, "Where Did I Go?". Tym razem z klipem, który nakręciła sama we własnym mieszkaniu: widać na nim Jorję, która pstryka palcami i śpiewa na tle białej ściany, a do tego jest praktycznie bez makijażu i ubrana w zwykłą, czarną koszulkę na ramiączkach. Dziś klip ma dziesięć milionów wyświetleń, a w zeszłym miesiącu obchodził trzecie urodziny.

W czasie tych trzydziestu sześciu miesięcy dzieje się wszystko, co Jorja mogła sobie wymarzyć.

Duety proponują jej Drake i Kendrick Lamar, BBC Music's Sound of 2017 określa ją mianem jednego z najlepszych nowych talentów, jej muzyka trafia do filmu "Czarna pantera" i serialu HBO "Euphoria", ona sama wyrusza w trasę z Bruno Marsem oraz zaczyna kolekcjonować nagrody muzyczne, m.in. BRIT Awards. Pojawiają się światowe festiwale, tak samo Glastonbury czy Coachella, jak i Open'er, propozycja współpracy z Diorem (przyjmuje ją ze wzruszeniem) i zagrania na gigu feministycznego portalu Gurls Talk (nie mogła się nie zgodzić). Świat fascynuje się Jorją, a artystka spokojnie mogłaby zarobić miliony oddając się w ręce komercji - woli jednak decydować o sobie sama i unika jak ognia kontraktu z dużymi wytwórniami. Jak podkreśla: robi swoje. Dokąd zmierza dziś Jorja Smith?

Aleksandra Zawadzka, ELLE.pl: Jeszcze trzy lata temu byłaś nastolatką z Walsall, która pracowała w Starbucksie - dziś zdobywasz najważniejsze muzyczne nagrody, występujesz na festiwalach muzycznych na całym świecie, nagrywasz z Kendrickiem Lamarem i Drakiem, a na swoje urodziny zaprasza Cię legendarny Quincy Jones. Jak wchodzi się w dorosłość, kiedy nagle tyle się dzieje w Twoim życiu?

Jorja Smith: Staram się robić swoje i nie zwalniać, chociaż tak naprawdę wiele się zmieniło. Spełniają się moje marzenia, ale - co bardzo trudne - rzadko widzę swoich przyjaciół. Czuję też, że musiałam bardzo szybko dorosnąć i muszę przyznać, że dziwnie jest dorastać, gdy wszyscy wokół na ciebie patrzą.

Niedawno minął rok od premiery Twojej debiutanckiej płyty "Lost & Found". Spodziewałaś się, że zostanie tak świetnie przyjęta?

W żadnym wypadku. Po prostu napisałam piosenki, które chciałam uwolnić ze swojej głowy - później okazało się, że dla wielu osób również mają duże znaczenie.

Album to właściwie kolekcja piosenek, która powstawała na przestrzeni trzech lat, a przecież w międzyczasie zupełnie zmieniło się Twoje życie. Nie miałaś potrzeby wracania do nich i ich modyfikowania?

Nie, bo albo cały czas mogę się do nich odnosić albo po prostu czuję nostalgię. Piosenki są dla mnie jak wehikuły czasu - mogą cię zabrać do określonego momentu. Nie mogłabym chcieć ich zmienić.

Skąd u tak młodej osoby taka dojrzałość muzyczno-tekstowa? Niektórzy mówią na to "stara dusza".

Moja babcia tak mnie nazywała, gdy się urodziłam. Lubię obserwować świat wokół siebie i piszę również o rozmowach, które przeprowadzam z ludźmi. Jestem "dobra w słowach" - może to właśnie sprawia, że brzmią one dojrzale.

Zawsze piszesz o tym, co Cię spotyka?

Czasem tworzę też na podstawie różnych rozmów albo piszę z perspektywy osób, które spotykam i o rzeczach, które widziałam. Im jestem starsza, tym mam więcej do powiedzenia.

W "Blue Lights" znajdujemy mocny społeczny komentarz, dotyczący brutalności policji i stereotypów, które dotykają młodych czarnoskórych mężczyzn. Jak powstał ten utwór?

Rozmawiałam kiedyś z moim tatą o tym, jak wyglądał świat, kiedy on był młodszy, a chwilę potem oglądaliśmy wiadomości, w których pokazywano kolejnego czarnoskórego mężczyznę, zastrzelonego w Ameryce. I wiesz co? Nic się nie zmieniło.

Jakiś czas później zrobiłam projekt medialny, w którym pytałam młodych kolorowych mężczyzn o to, co myślą o policji. Wszyscy byli na nią tak bardzo źli - więc napisałam "Blue Lights".

Ostatnio zgodziłaś się zostać ambasadorką Dior Beauty. Dlaczego?

Kiedy okazało się, że ten ikoniczny dom mody chce, by kobieta taka jak ja była pokazywana w makijażu Diora, bardzo się ucieszyłam, bo gdy sama dorastałam, nie widziałam podobnych do mnie osób na okładkach magazynów (Jorja pojawiła się na okładce czerwcowego numeru brytyjskiego ELLE - przyp. red.). Muszę też przyznać, że samo budowanie relacji z marką przebiegło bardzo naturalnie.

Według Marii Grazii Chiuri jesteś idealną kobietą Diora, bo skupiasz się na swoich celach i masz własne zdanie. Dla wielu młodych dziewczyn jesteś wzorem do naśladowania - tak samo w przypadku sięgania po swoje, jak i samoakceptacji. Spełniasz się jako wzór do naśladowania?

Myślę, że tak, ale za chwilę stwierdzam, że jednak nie. Sama popełniam błędy i wciąż dorastam, ale do tej pory starałam się być najlepsza, jaka tylko mogę.

Miewasz w ogóle gorsze dni?

Tak, naturalnie. Ale wtedy rozmawiam o moich problemach z najbliższymi przyjaciółmi lub ćwiczę, by spróbować skupić się na czymś zupełnie innym.

"Beautiful Little Fools" pokazałaś światu w 2017 r. akurat na Dzień Kobiet. Piosenka, inspirowana zdaniem z "Wielkiego Gatsby'ego" Fitzgeralda, opowiada o społecznych wymaganiach wobec płci żeńskiej i zmniejszania ich do tytułowej roli "pięknych głuptasków". Często spotykasz się z tym, że ludzie zachwycają się Twoim wyglądem, a nie interesuje ich to, co masz do powiedzenia?

To się zdarza. Niektórzy na przykład nie wiedzą, że śpiewam i traktują mnie po prostu jako "ładną dziewczynę". Ale, całe szczęście, ludzie z reguły słuchają co do nich mówię.

W jednym z wywiadów przyznałaś, że chciałabyś kiedyś pisać dla Rihanny. A czy ktoś mógłby pisać dla Ciebie?

Wiesz, nie myślałam o tym - naprawdę! Nie mam pojęcia, kto mógłby dla mnie pisać.

Muzykę wydajesz w swojej własnej wytwórni. Nie boisz się, że bez sztabu specjalistów łatwiej jest się potknąć?

Nikt nie będzie mi mówić, co mam robić, jak brzmieć, co nosić czy jakie teledyski kręcić. Nigdy. Mam to szczęście, że trafiłam na zespół szczerych ludzi, którzy troszczą się o muzykę i naprawdę ją kochają. Życie polega na podejmowaniu ryzyka - moi menadżerowie zaryzykowali i, jak widać, wszystko działa bez zarzutu.