Często zwracają się do Ciebie młodzi twórcy z pytaniem, jak zdobyć pierwsze zlecenie?

Z tym pytaniem rzadziej niż z pytaniami o to, jak można się z tej pracy utrzymać, w którą stronę i jak najlepiej się rozwijać, jak pozyskiwać nowych klientów i ogólnie rzecz biorąc „jak żyć”. Zdobycie pierwszego zlecenia nie należy już chyba do najtrudniejszych zadań – internet, Facebook i zwłaszcza Instagram, bardzo zdemokratyzowały sferę zleceń. Większym problemem są pieniądze: to, co słyszę od wielu osób, to frustracja wynikająca z tego, że klienci (każda osoba, która chciałaby zamówić/zlecić pracę artyście, niekoniecznie musi to być komercyjny klient) uważają, że skoro ktoś rysuje, to sprawia mu to na pewno przyjemność, a przyjemność to nie praca, więc za co tu płacić (śmiech).

Blog był jednym z pierwszych miejsc, w którym pokazywałaś swoje prace na początkowym etapie swojej kariery. Dziś mamy tak wiele opcji - od Instagrama, po specjalne serwisy dla twórców wizualnych, że można się w tym pogubić. Jak zaznaczyć swoją pozycję wirtualnym świecie?

Wszystkim mówię to samo – jeśli mając czyjeś imię i nazwisko, nie jestem w stanie znaleźć jego prac w Google’u to znaczy, że ma pracę domową do odrobienia. Sensowna, przemyślana i monitorowana obecność w szeroko pojętym internecie to podstawa. Najważniejszym narzędziem jest teraz Instagram, Facebook w drugiej kolejności.

Wszystkie specjalistyczne portale są ok, ale z perspektywy klienta to zbyt dużo pracy, dużo z tych stron przyprawia o zawrót głowy. To punkt wyjścia.

Natomiast jeśli chodzi o podstawową działalność i pozyskiwanie nowych klientów – portfolio w PDF z przemyślanym, wyselekcjonowanym zestawem prac i uprzejme maile wysłane do wszystkich (ale osobno!!!), z którymi chciałoby się kiedykolwiek pracować. Przy czym, jeśli nie wyśle się 300, nie spodziewałabym się 10 odpowiedzi. To realia pracy artysty na każdym poziomie zawodowej kariery. Powtarzam to jak zdarta płyta na wszystkich konsultacjach.

A co z bardziej klasycznym sposobem na zdobycie rozgłosu, takim jak konkurs Design by Śliwka Nałęczowska?

Konkursy, warsztaty, festiwale, konsultacje portfolio – to na pewno świetne sposoby na to by sprawdzić swoje możliwości, nawiązać kontakty w branży i dać sobie szansę. Z wieloma młodymi twórcami, których poznałam w trakcie takich wydarzeń, jestem w kontakcie. Polecam klientom, śledzę ich pracę i zależy mi na tym, by pomagać im się rozwijać, więc na pewno zachęcam i polecam. Poza tym to zawsze dobra motywacja do pracy!

Olka Osadzińska / fot. Stanisław Boniecki

Nie tylko oceniasz prace w konkursie Śliwki Nałęczowskiej, ale masz też duże doświadczenie w prowadzeniu warsztatów. Czy pracując z młodymi ludźmi widzisz różnice pokoleniowe? Pracują inaczej?

Na pewno są różnice pokoleniowe i łatwo, pracując z grupami, zobaczyć podobieństwa między podejściem poszczególnych osób, ale nie wydaje mi się by komukolwiek wcześniej, teraz czy później miałoby być łatwiej lub trudniej. Specyfika tej pracy nie jest związana z talentem, narzędziami czy szansą zaistnienia, a ilością pracy i czasu, którą ktoś jest gotowy włożyć w to na przestrzeni wielu lat i to nie zmienia się niezależnie od pokolenia. Kiedy zaczynałam pracę „zawodową”, pisaliśmy dla jednego z magazynów artykuł o ilustracji modowej – wtedy znaleźliśmy tylko kilkoro artystów (głównie zagranicznych) oraz odwołaliśmy się do przedwojennych okładek.

A jak wyglądałoby to dziś?

Teraz byłby kłopot z wyborem – taką mamy ilość świetnych twórców. Można by powiedzieć, że w związku z tym jest na rynku ciaśniej i trudniej, ale to, co zmieniło się również to fakt, że zapotrzebowanie na ilustracje jest dużo większe i nie trzeba już nikogo przekonywać dlaczego ma sens. Zwiększyła się więc ilość twórców, ale również ilość klientów, projektów, zwiększył się cały rynek.

Zanim zaczniemy narzekać, powinniśmy sobie przypomnieć, że od każdego człowieka na świecie dzieli nas parę minut napisania maila, a nie podróż z teczką rysunków pociągiem przez parę dni, jak to było udziałem wielu (śmiech).

Masz swoich ulubionych twórców młodego pokolenia?

To bardzo długa lista! Polecam sprawdzić wszystkich: Natalia Trochowska, Ola Szczepaniak, Dorota Pawlicka, Dorota Liwacz, Weronika Kuc, Ola Dobrzyńska, Klaudu Boguszewska – super zdolne dziewczyny.

Wszystko brzmi tak ekscytująco, ale na pewno są też jakieś trudności, z którymi musi liczyć się ilustrator.

Myślę, że brak stabilności zawodowej i jego konsekwencje są najbardziej podstawową sprawą. Dodatkowo ilustracja jest dziedziną użytkową. Musi spełniać zadania wyznaczone przez klienta, podobać się odbiorcy, odpowiadać na wymogi medium, w którym jest prezentowana. Nie ma tu pełnej wolności. Są konkretne ramy, a ilustrator rozwiązuje zagadkę – jak to zrobić, żeby każdy był zadowolony, a efekt końcowy pracy był najlepszą ilustracją, jaką zrobiłaś do tej pory. To jest przyjemne, ale nie jest łatwe, a jeszcze trudniejsze jest zamienienie tego w działalność gospodarczą (śmiech).

Dyplom ASP, staże u najlepszych, a może godziny pracy spędzone przy biurku? Co liczy się najbardziej?

Lubię w tym temacie cytować Picassa, który mawiał, że jeśli wena istnieje, lepiej żeby Cię zastała przy pracy. Drugie ulubione powiedzenie: nic w życiu nie zastąpi wytrwałości. Nie zastąpi jej talent – trudno zliczyć utalentowanych ludzi, którzy nie odnieśli sukcesu. Nie zastąpi tego geniusz – niedocenieni geniusze to już właściwie przysłowie. Nie zastąpi tego wykształcenie – świat pełen jest wykształconych ludzi, którzy nie mają pojęcia o życiu. Wytrwałość, determinacja i praca – z tymi trzema cechami można osiągnąć wszystko.

Pierwsza ilustrowana okładka ELLE / Olka Osadzińska x ELLE Polska

Dziś jesteś najpopularniejszą ilustratorką w Polsce, robisz karierę za granicą, współpracujesz z najważniejszymi markami... Jak zaczęła się Twoja przygoda z grafiką i co Tobie dało szanse się wybić?

To chyba jednak gruba przesada! (śmiech). Mamy w Polsce tyle wspaniałych ilustratorek, że byłabym zadowolona mieszcząc się w pierwszej piątce. Ola Niepsuj, Gosia Herba, Ania Halarewicz, Magda Antoniuk, Agata Nowicka, a to tylko początek listy. No ale, o mnie, samouku. Drogę do ilustracji otworzyły mi nowe technologie. Chciałam być lekarzem, ustną maturę zdawałam z fizyki, potem zmieniłam zdanie i skończyłam kulturoznawstwo. Rysuję od ponad piętnastu lat – najpierw w Paincie i myszką, potem na tablecie i w Photoshopie. Zmieniały się narzędzia i mój sposób ich używania, ale nie zmieniła się, i już się chyba nie zmieni, moja pasja do samej pracy. Ścieżka kariery w skrócie: chęć, praca, wytrwałość, spamowanie ludzi swoimi pracami, 300 maili z portfolio co parę miesięcy, szacunek dla pracy, klientów, odbiorców i ludzi w ogóle.

Jak dobrze wypromować swoją sztukę w Polsce i zdobyć zagraniczną przepustkę?

Internet nie ma granic, więc po prostu trzeba działać!

 

Chcesz zostać ilustratorem mody z prawdziwego zdarzenia i pokazać światu swój talent? 1 lutego ruszył konkurs Design by Śliwka Nałęczowska dla pasjonatów mody oraz twórców zajmujących się grafiką i designem, w którym można wygrać aż 10 tysięcy złotych. Konkursowe zadanie? Projekt nadruku na puszkę pralin! Swoje prace można przesyłać do 20 marca - będą je oceniać m.in. Małgorzata Socha, Olka Osadzińska oraz prof. Ksawery Piwocki. Patronat merytoryczny nad konkursem objęły Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie oraz Stowarzyszenie Twórców Grafiki Użytkowej.

Więcej o konkursie: designbysliwkanaleczowska.pl.