Przypomnij mi, jak to było w gabinetach kosmetycznych w 1994 roku… 

Mogłaś kupić dobry krem, kręcony przez doświadczone kosmetyczki. Pamiętam, jak miałam praktyki w słynnym warszawskim gabinecie na ulicy Świętokrzyskiej, tam panie przyjeżdżały do nas z całej Polski po kremy. Mogłaś umówić się na oczyszczanie twarzy, masaż, maseczkę. Naczynka zamykałyśmy wtedy grubą igłą, podgrzewając naskórek, a jesienią i zimą robiłyśmy głębokie chemiczne złuszczania. Smarowałyśmy kwasem twarz, a panie siedziały, chłodząc skórę przy wiatraczkach, aż zbielała. Po tygodniu była tak twarda, ciemna, że zaczynała pękać i odchodzić płatami, do tego stopnia, że często trzeba było przycinać ją nożyczkami.

Dziś jest tyle zabiegów, że często zastanawiam się, czy jest jeszcze sens inwestować w krem.

Krem należy stosować codziennie, a raz na jakiś czas iść na „mądry” zabieg. Ale rozumiem ten dylemat. Żyjemy w czasach nadmiaru kosmetyków, zabiegów, gabinetów. Łatwo się pogubić. Widzę, jak młode dziewczyny używają kremów niedostosowanych do wieku albo bez umiaru złuszczają skórę. W pielęgnacji najważniejsza jest systematyczność, a w zabiegach, także medycyny estetycznej, zasada: zaczynamy zawsze od tych najmniej ingerujących w twarz. Nie warto ryzykować dużymi dawkami, radykalnymi zmianami i testowaniem na własnej skórze wszystkiego, co nowe.

Ale obowiązuje presja dobrego wyglądu, której chcąc nie chcąc ulegamy.

Kiedyś 25-latka to była naturalnie piękna dziewczyna. Dziś 25-latka wygląda jak modelka. Ma często zrobione rzęsy, brwi, paznokcie, włosy, usta. Wszystko, co jest w modzie. To sprawia, że kobiety wyglądają tak samo. Ale widzę też drugi kierunek. Naturalność. I kibicuję jej. Nie chodzi o to, żeby nic nie robić. Tak się nie da. W każdym wieku każda z nas lubi wyglądać atrakcyjnie. I w życiu każdej kobiety nadchodzi taki czas, że pojawiają się zmarszczki, zaczyna naturalnie zanikać tkanka tłuszczowa, potem kostna. I to jest właśnie ten moment, kiedy zwiększanie objętości okolic kości policzkowych jest usprawiedliwione i daje dobry wizualnie efekt.

To kiedy tak naprawdę warto zacząć „coś” robić?

Przed trzydziestką. Ale to ma być delikatny anti-aging, który da efekt wypoczętej, zrelaksowanej twarzy. Zabiegi nawilżające, masaże, pilingi, mezoterapia, lasery. Ostrożnie z wypełniaczami. Za dużo dziś jest takich, które robią skórze krzywdę. Deformują, powodują grudy albo zrosty.

Nie zachęcasz.

To efekt zbyt dużej liczby „specjalistów” od upiększania i coraz gorszej jakości usług. Pamiętam początki makijażu permanentnego w Polsce. Długo był uważany za tatuaż, coś negatywnego. Sprowadziłam do Polski jedną z najlepszych marek, Long-Time-Liner. Szkoliłam kosmetyczki miesiącami. Pokazałam, że można robić go tak, że gdy rano wstajemy, wyglądamy lepiej, ale dalej naturalnie. Uważam, że jeśli jest dobrze zrobiony, to jest wygodnym rozwiązaniem w czasach pędu. Dziś dziewczyny uczą się makijażu permanentnego w dwa-trzy dni na kursie i idą w świat pracować. A kobiety nawet nie mają tej świadomości. Zgadzają się na usługę, bo taniej, bo szybciej, bez względu na skutki, bo jak mówiłaś, presja dobrego wyglądu. Uzależniamy się nie tylko od papierosów, alkoholu, lecz także social mediów. A tam nie ma miejsca na zmarszczki, normalność. Łatwo popaść w kompleksy.

Mam wrażenie, że teraz to już trochę się zmienia.

Na szczęście. Albo robimy to, co jest  w trendach, chociaż wcale tego nie potrzebujemy, albo wybieramy podejście holistyczne: dobrze się odżywiamy, ćwiczymy, dbamy o skórę i wybieramy sprawdzone zabiegi, które opóźniają procesy starzenia, a nie dają chwilowe efekty.

Które zabiegi wygrały z czasem?

Wiele, ale uważam, że z czasem wygrały też dobre nazwiska, które szkolą kolejne pokolenia dobrych specjalistów. I im warto ufać, jeśli chodzi o przyszłość własnej twarzy. Wracając do zabiegów, należą do nich na pewno pilingi. Regenerują i odświeżają skórę. Warto je robić raz w roku. Tym bardziej że żyjemy w bardzo zanieczyszczonym środowisku, przez co skóra staje się odporniejsza na wchłanianie nawet składników high-tech. Dołóżmy do tego gorszą jakość jedzenia, stres, klimatyzację, telefony komórkowe. Często jest tak, że trudno powiedzieć, jaki rodzaj skóry mają kobiety. Dzisiaj skóry tłuste bywają przesuszone. Kiedyś podział był prosty: tłusta, sucha, mieszana.

A zabieg porażka ostatnich lat?

Każdy, który obiecuje cuda po jednym razie. Coś takiego nie istnieje. Jednorazowy mocny zabieg może tylko zaszkodzić skórze. Widziałam za dużo powikłań po takich działaniach. Ja ogólnie ufam tylko tym zabiegom, które zmuszają skórę do regeneracji, jak lasery czy mezoterapia, a nie tym, które dają cudowny efekt po jednym razie. W kosmetyce ważne są systematyczność i mądry plan działania.

Kto dla Ciebie jest dziś ikoną piękna wśród Polek?

Danuta Stenka. Piękna kobieta z dużą klasą i dystansem do siebie. Nie próbuje na siłę znów być młoda. Wciąż się zastanawiam, jakie zabiegi na twarz robią takie kobiety jak ona. Starzeją się, ale dalej świetnie wyglądają bez efektu sztuczności. Nie pompują profilaktycznie policzków i systematycznie o siebie dbają. Są raz w miesiącu u zaufanej od lat kosmetyczki albo lekarza, który je prowadzi. Robią sprawdzone, nieinwazyjne zabiegi, masaże, często połączone z elektryczną stymulacją mięśni mimicznych, która przywraca wydłużonym przez grawitację mięśniom „pękatość”, co pozwala na dłużej zachować dobry owal.

A co jest najważniejsze w pielęgnacji po tych 25 latach z Twojego doświadczenia?

Automasaż połączony z dokładnym demakijażem. Jeśli nie zmyjemy porządnie podkładu, różu, pudru, a przy okazji smogu, kurzu, to zaczną się problemy ze skórą. Masaż z kolei dotlenia i jest jak gimnastyka dla mięśni twarzy. Z kosmetyków warto niezmiennie mieć odpowiedni krem pod oczy, na dzień, na noc, serum i piling. No i oczywiście filtr. Widzę, że kobiety, które kiedyś nie stosowały filtrów i mocno się opalały, mają dużo starsze skóry, niż mogłyby mieć. I dziś nawet nowoczesne lasery nie są w stanie usunąć skutków nadmiernego wystawiania twarzy do słońca. Na szczęście bezpowrotnie minęła moda na opalanie w solarium, które kiedyś było na każdym kroku w każdym mieście.

Co w takim wypadku najlepiej robić ze skórą do 25. roku życia?

Jeśli są problemy, leczyć. Jeśli nie ma, to regularnie ją nawilżać, raz w tygodniu nałożyć maseczkę, chronić przed słońcem, ćwiczyć, zadbać o linię brwi i nauczyć się ładnego makijażu. Cieszyć się młodością i od czasu do czasu odłożyć telefon na bok. Przez niego szybciej pojawiają się zmarszczki!

Co będzie za 25 lat?

Z jednej strony powrót do całkowitej natury. A z drugiej totalny high-tech. Być może kremy będziemy robić na podstawie badań genetycznych, a idealny odcień podkładu będzie nam dobierać łazienkowe lustro.

MAGDA BOGULAK

Kosmetyczka, prekursorka makijażu permanentnego w Polsce. Zawsze wierzyła w holistyczne podejście do wyglądu i pielęgnację, która regeneruje skórę w głębi, a nie tylko maskuje problemy. Z taką ideą założyła Instytut Zdrowia i Urody Sharley Medical SPA. Niezmiennie jeden z najlepszych gabinetów na mapie Warszawy od 1996 roku. Po godzinach kręci kosmetyki. Z okazji 20-lecia swojego salonu stworzyła krem-eliksir, w którym zamknęła swoje doświadczenie i wiedzę.