Grudzień za pasem, a to oznacza, że na ekranach wielu z nas znów zagości „To właśnie miłość”. W tym roku obsada przygotowała dla wiernych fanów prezent. Niemal 20 lat po zakończeniu zdjęć do świątecznej komedii romantycznej – „Love Actually” zadebiutowało w kinach w 2003 roku – aktorzy ponownie się spotkali, aby ujawnić zakulisowe sekrety i powspominać dawne czasy. W specjalnym programie stacji ABC News udział wzięli Emma Thompson, Laura Linney, Bill Nighy, Thomas Brodie-Sangster, Olivia Olson, reżyser Richard Curtis i oczywiście Hugh Grant. Ten ostatni wrócił pamięcią do jednej z naszych ulubionych scen, która z jego perspektywy nie należała do najprzyjemniejszych.

Hugh Grant nie znosi kultowej sceny z „To właśnie miłość”. „Zobaczyłem ją w scenariuszu i od razu wiedziałem, że nie chcę tego robić”

Dla największych wielbicieli brytyjskiej komedii nie będzie to niespodzianka, bo aktor o swojej niechęci do ikonicznej sceny mówił już wielokrotnie. Jednak tym razem poznaliśmy też perspektywę reżysera. Twórcy „The Laughter & Secrets of Love Actually: 20 Years Late” podgrzewają atmosferę przed premierą (ta zaplanowana jest na 29 listopada) i udostępniają co ciekawsze urywki. Jakie słowa padły w materiałach promocyjnych?

Światło dzienne ujrzała wymiana zdań dotycząca tanecznej sceny premiera Davida. Zgodnie z zamysłem Richarda Curtisa dom przy Downing Street 10 zamienił się w parkiet, a w tle przygrywała piosenka „Jump” The Pointer Sisters. „Zobaczyłem ją w scenariuszu i od razu wiedziałem, że nie chcę tego robić” – powiedział Hugh Grant. „W ogóle nie miałem ochoty tańczyć, nie wspominając nawet o licznych próbach”.

10 najlepszych filmów świątecznych. Tytuły znane i lubiane, które chętnie oglądamy co roku. Co warto obejrzeć? >>

„Ciągle odmawiał” – potwierdza reżyser. „Myślę, że miał nadzieję, że zachoruję czy coś podobnego i powiemy: »Och, jaka szkoda, będziemy musieli zrezygnować z sekwencji tanecznej«”. Według Richarda aktor był wyjątkowo „zrzędliwy” w trakcie zdjęć, ale nie mógł długo protestować, ponieważ do tańca „zobowiązywała go umowa”. Grant dodał, że nie jest do końca zadowolony ze swojego występu: „Nie czułem rytmu, zwłaszcza na początku”. Jego wysiłki docenił za to Curtis. Reżyser był zachwycony zaangażowaniem aktora. „Pomyślałem, że jest to strasznie żenujące. Po prostu doskonałe” – zażartował.

Mimo absolutnego braku sympatii do sceny aktor sam wymyślił, jak ukrócić taneczne popisy premiera. To z jego inicjatywy w drzwiach pojawiła się bacznie obserwująca go sekretarka.  „Do dziś jest wielu ludzi – i zgadzam się z nimi – którzy uważają, że jest to najbardziej nieznośna scena, jaką kiedykolwiek utrwalono na taśmie. Jednak niektórzy widzowie ją lubią” – podsumował całe doświadczenie.

„Listy do M” wróciły do polskich kin! Uwielbiany przez polską widownię świąteczny hit obejrzało już ponad milion widzów >>