Jan Komasa nie mógł przewidzieć tego, że w trzy miesiące po zakończeniu zdjęć do "Hejtera" jeden z przerażających wątków filmu, w trochę innych dekoracjach, zrealizuje się w Gdańsku, podczas wystąpienia Pawła Adamowicza. Tak jak nikt z nas nie myśli na co dzień o tym, że gdzieś wśród nas, pasąc się rządzą władzy i poczuciem niesprawiedliwości, rośnie potężna siła nienawiści. Najmocniej, ale krótkofalowo, reagujemy dopiero, kiedy przysłowiowy nóż trafia prosto w czyjeś plecy. 

Tomek pochodzi ze wsi, do Warszawy przyjechał studiować prawo. Mieszka w akademiku, który "śmierdzi chińskimi zupkami", jak mówi Gabi, dziewczyna, w której Tomek się kocha. Sytuację utrudnia fakt, że rodzice Gabi jako zaangażowani społecznie przedstawiciele nowych elit, finansują stypendium ambitnego "Tomali". Tylko po to, żeby poczuć się lepszymi ludźmi, bo pogarda do chłopaka ulewa się im nawet przy rodzinnym stole, przy którym Tomek zostawia telefon na podsłuchu. Wie już wszystko - łącznie z tym, że taki ktoś jak on, nie zasługuje ani na córkę Krasuckich, ani na ich krewetki, których podczas kolacji nie potrafił jeść. Sytuację pogarsza fakt, że Tomek właśnie wyleciał ze studiów. Za plagiat. I jedyne, co mu pozostaje, to rosnąca żądza rewanżu na świecie, który dał mu w twarz elegancką dłonią lepiej ustawionych.

Tomek krwawe sceny ogląda tylko na monitorach agencji, w której pracuje. Ale to już użyta celowo prefiguracja Komasy, który wizualną narrację z gry komputerowej będzie prowadził równolegle z głównymi wątkami, podobnie jak w "Sali Samobójców". Tu spirala nienawiści kręci się jednak szybciej i zahacza o świat biznesu i polityki. Tomala trafia do firmy PR-owej, w której jego manipulacyjne talenty, bystry umysł, ale także kompleksy i podeptane ambicje trafiają na żyzny grunt. Od szefowej (świetna Agata Kulesza) dostaje jedną misję - "niszcz". Od tego momentu to już popisowy dance macabre bohatera, do którego zaprasza kandydata na prezydenta Warszawy, całą rodzinę Krasuckich i gamera-neofaszystę.

Komasa od "Hejtera" to nie Komasa od "Bożego Ciała". W swoim nominowanym do oscara filmie społeczeństwo portretował z czułością. Tu rozlicza je bez taryfy ulgowej i wraz ze scenarzystą Mateuszem Pacewiczem nie usprawiedliwia nikogo. A w szczególności elit, liberałów, intelektualistów, świadomych europejczyków kompletnie nie zdających sobie sprawy ze swoich słabości i zaślepienia. Swoim przekonaniem o własnej nieomylności i wyższości sami sabotują utopię, o której chętnie dyskutowaliby w galeriach sztuki nowoczesnej i nad srebrnymi zastawami stołów w swoich apartamentach. Dzieci wyślą na prestiżowe zagraniczne studia, żeby separować je od chołoty. Niestety w finale złożą je tej chołocie w ofierze.

Wstrząsający jest surowy osąd Jana Komasy. Nieoszczędzający nikogo, ale każdemu dający wolną wolę. "Sami jesteście sobie winni. Przejrzyjcie się w tych bohaterach" - mówi reżyser "Hejtera". I pozostawia nas z zimną i wyrachowaną twarzą Macieja Musiałowskiego, doprawiając ten obraz przejmującą bardziej od strzałów z broni maszynowej, ciszą.

"Sala samobójców. Hejter" dostępny już na serwisie VOD. Gdzie obejrzymy nowy film Jana Komasy? >>