Filip Skrońc

Jeszcze przed debiutem płytowym została okrzyknięta muzycznym objawieniem, a jej pierwszy singiel miał premierę w BBC Radio. Skromna 28 latka z Gdańska Hania Rani ma już za sobą pierwszą trasę koncertową po całej Europie. Rok 2019 to zresztą sekwencja jej "pierwszych razy". Zanim przeczytacie nasz wywiad z jedną z najbardziej utalentowanych polskich pianistek młodego pokolenia, obejrzyjcie premierowo jej pierwszy teledysk. "Sun" to utwór pochodzący z debiutanckiego albumu „Esja” wydanego w kwietniu tego roku przez brytyjską wytwórnię Gondwana Records. Muzyka została skomponowana przez Hanię w jej mieszkaniu w Warszawie, a nagrana w Reykjaviku razem z jej przyjacielem Bergurem Porissonem

Zdjęcia do utworu  powstały w listopadzie 2018 roku na Krecie w trakcie podróży fotografa Bartka Warzechy. Miejsce oraz jego aura naturalnie przenikają się z klimatem kompozycji. Montażu i edycji podjęła się Marlena Jabłońska dopełniając koncept wideoklipu, łącząc powoli sączące się obrazy z delikatnym pulsowaniem muzyki. W rezultacie powstała opowieść przepełniona nostalgią za latem i beztroskim przepływem czasu, gdzie subtelna gra światło i cienia zdaje się wypełniać cały scenariusz filmu. 

 

ELLE: Taki rozgłos jest dla ciebie zaskoczeniem?


Hania Rani: Tak, przecież w sumie gram bardzo niszową muzykę - instrumentalne utwory na pianino to nie są radiowe hity. Domyślam się, że przyczyniło się do tego dobre przyjęcie moich innych projektów: wydana w listopadzie zeszłego roku płyta z zespołem "tęskno" czy wcześniej mój duet z wiolonczelistką Dobrawą Czocher i krążek "Biała Flaga". Mam też wrażenie, że w Polsce wciąż bardzo oglądamy się na to, co dzieje się za granicą. Jeśli „Zimna wojna” jest wymieniana jednym tchem z „Romą” Cuarona, to natychmiast wzbudza większe zainteresowanie. W moim przypadku jest podobnie. Udało mi się podpisać umowę z prestiżową brytyjską wytwórnią i międzynarodową agencją artystyczną, dzięki której moja trasa zyskała skalę europejską. Pewnie gdybym jeździła tylko po Polsce, nie byłoby tak łatwo.
 
Skąd u ciebie wzięło się pianino?

Moi rodzice nie są muzykami, ale muzyka w domu jest bardzo obecna i ważna. Kiedy miałam siedem lat zaprowadzili mnie na egzamin do szkoły muzycznej. Byłam mała, nie znałam instrumentów. Padło na pianino. Na początku nie byłam tym zachwycona, wolałam zabawy na podwórku z koleżankami, ale po paru latach muzyka zaczęła mnie co raz bardziej interesować. I tak w  wieku 10 lat postanowiłam zostać "prawdziwą" pianistką. Nudne wcześniej ćwiczenia i treningi zaczęły sprawiać mi przyjemność, w końcu zaczęłam też dodawać do nich własne melodie. Fortepian stał się pasją, a muzyka sposobem na życie. Rodzice byli bardzo zdziwieni, gdy stwierdziłam, że zamiast iść do zwykłego gimnazjum i liceum, chcę grać dalej i kontynuować muzyczną edukację.
 
I być klasyczną pianistką?

Tak, dlatego przeprowadziłam się do Warszawy, gdzie studiowałam na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, a później do Berlina, aby tam kontynuować naukę. 
Na tamtym etapie nie wyobrażałam sobie innej drogi, mimo że, wiązało się to też u mnie z ogromnym stresem i wieloma wyrzeczeniami. 

 
Dlaczego?

W klasyce wymagana jest absolutna perfekcja. Nie ma miejsca na najmniejsze niedociągnięcia, niedoskonałości, wciąż jest się poddawanym surowej krytyce. Żeby zrobić karierę, trzeba być naprawdę najlepszym, a ja czułam, że wcale nie jestem. W pewnym momencie coś we mnie pękło. Uwierzyłam w siebie i w to co tworzę po kryjomy po zajęciach na uczelni i zdecydowałam, że pójdę w tę stronę. Ale to był powolny proces i długa walka z samym sobą.
 
To Berlin cię wyzwolił?

To miasto szalone i wielokulturowe, pełne energii. Poznałam tam ludzi z całego świata, nowe miejsca, nieznane wcześniej rytuały i tradycje. Berlin wyzwolił mnie przede wszystkim jako człowieka. Tam każdy może być sobą, takim jakim czuje się najswobodniej i nikt tego nie ocenia. To było dla mnie bardzo nowe podejście, które obserwowałam z uwagą, by w końcu przełożyć je również na własne życie i wybory. Uznałam, że powinnam poddać się temu co gra mi w duszy już od dawna i w czym czuję się najbardziej naturalnie. Chciałam czuć się potrzebna jako artysta, a moja autorska twórczość dawała mi taką szansę. 
 
Nagrałaś tę płytę w Reykjaviku z Bergurem Porissonem, reżyserem dźwięku Björk. Jak do niego dotarłaś?

Przypadek. W Berlinie zaprzyjaźniłam się z grupą Islandczyków, niesamowitych, bardzo wrażliwych ludzi, z którymi bardzo szybko znalazłam wspólny język, również ten muzyczny. Jedna z moich przyjaciółek wysłała Bergurowi kilka moich nagrań. A on po jakimś czasie napisał do mnie, czy planuję nagrać płytę, bo jeśli tak, to chętnie mi w tym pomoże. Zaprosił mnie do swojego studia w Reykjaviku. Nie mogłam odmówić. Parę dni później kupiłam bilety na Islandię.
 
Ta współpraca wiele zmieniła?

Z pewnością. Powstała zupełnie inna płyta niż zamierzałam. Miałam już nagranych kilka bardziej rozbudowanych utworów - ze smyczkami, głosem, elektroniką, ale w czasie pobytu w Reykjaviku powstało spontanicznie kilka nowych - na pianino solo. Ułożone koło nagranych wcześniej instrumentalnych kompozycji tworzyły spójną całość. Wspólnie z Bergurem i wytwórnią uznaliśmy, że to właśnie te nagrania powinny pojawić się na moim pierwszym albumie. Jest to również swego rodzaju ukłon dla instrumentu, z którym jestem najbardziej związana, który stał się w pewnym momencie przedłużeniem moich palców i i drogim przyjacielem. 
Mam nadzieję, że na płycie można to wysłyszeć. 

 
Ale oprócz pianina słychać na niej rozmaite odgłosy. Wreszcie możesz sobie pozwolić na niedoskonałość?

Te szumy, oddechy, odgłosy pedału pianina i ruchu młoteczków, wrażenie rozstrojonej struny dodają mojej muzyce dodatkowego wymiaru. Wydaje mi się, że utwory stają się bardziej nieoczywiste, wielowymiarowe, żywe. Takie eksperymenty są możliwe, bo zamieniłam fortepian, który jest bardziej poważnym i sterylnym instrumentem, na pianino - kompaktowe, bliższe. Lubię kontakt z jego mechanizmami, strunami, na które można na przykład nałożyć warstwę filcu i uzyskać wspaniałe efekty dźwiękowe. Wreszcie mogę też eksperymentować z ustawieniem mikrofonów - włożyć je do środka, z tyłu, z boku, przekrzywić pod innym kątem. Takie rzeczy w muzyce klasycznej są źle widziane, tu mam prawdziwą wolność.
 
 

Rozmawiał Bartek Rączkowski