Nie tylko fast-fast fashion, niszczące świat z każdą sekundą, przeraża Gucci. Smutna refleksja dotyczy też tego, że coraz częściej poddajemy się dostosowywaniu do społecznych wymogów, które przemielają naszą indywidualność przez maszynkę, zupełnie jak w scenach z filmu "The Wall" Pink Floyd. To, jak destrukcyjny wpływ może mieć subiektyfikacja, podsumowują napisy na dłoniach jednego z modeli, który w geście poddania się podniósł na wybiegu ręce do góry: "Mental health is not fashion" (spektakl, wyreżyserowany przez Alessandro Michele, przypominał momentami szpital psychiatryczny i obrazki z "Black Mirror"). 

Chwilę po tym zgasło światło i gdy prąd wrócił, zaczął się właściwy pokaz. Tutaj Alessandro Michele pokazał, że lata 70. są dla niego nieskończoną inspiracją i że wciąż potrafi znaleźć tam ciekawe wątki, które warto poprowadzić. Co tym razem? Projektant zaserwował nam przeskalowane okulary z łańcuchami, kolorowe garnitury i spodnie z rozszerzanymi nogawkami, sukienki zbudowane z tiulu, koszulki nocne z koronkowymi wstawkami oraz cekinowe "szaty" i golfy bez rękawów. Modelki nosiły do nich na wybiegu kolorowe rajstopy, a modele - czapeczki w stylu Marvina Gaye'a. Gucci wiosna-lato 2020, jak podkreśliła marka na swoich "potykaczach" przed wejściem na wybieg, był pokazem z certyfikatem zrównoważonego rozwoju.