Jeśli popatrzeć na wybiegi najpopularniejszych ostatnio marek (oczywiście mowa tu o domu mody Balenciaga czy Gucci), to można odnieść wrażenie, że moda na brzydkie buty była tylko początkiem nowej ogólnej tendencji do podziwu tego, co jeszcze niedawno równało się z kiczem. Synonimy złego gusty - torebki-nerki, birkenstcki, ogromne foliowe reklamówki czy białe botki to teraz najbardziej pożądane akcesoria. Z bazarów przenosiły się na wybiegi, ulice światowych stolic mody i do sklepów online, gdzie potrafią kosztować fortunę. Giambattista Valli stoi w opozycji do tego trendu i przypomina, że to wcale nie źle, gdy haute couture jest piękne. Wręcz przeciwnie. Jego nowa kolekcja, zaprezentowana w paryskim Musée des Beaux-Arts, przeniosła podobno gości w inny wymiar. Na wybiegu u włoskiego projektanta pojawiły się (już tradycyjnie) tiulowe bezy wyglądające tak, jakby unosiły się w powietrzu, kreacje z cieniutkiej organzy, suknie z rzeźbiarskimi falbanami i drapowaniem, mini spięte w talii czarnymi wstążkami, a niektóre sylwetki oplecione materiałowymi pnączami nasuwały skojarzenia ze średniowiecznymi tunikami. Zachwyciła też paleta barwna kolekcji - Valli do swoich ulubionych odcieni pudrowego różu i bieli dołożył kroplę soczystej limonki, brzoskwini i jagodowy fiolet.