Hasztag #fjallravenkanken ma ponad sto sześćdziesiąt tysięcy postów na Instagramie. Samo #kanken - przeszło pół miliona otagowanych zdjęć, filmików i galerii. Kiedy do bólu praktyczne elementy garderoby, takie jak klapki Birkenstock czy plecak turystyczny z liskiem wkraczają do mody, może skończyć się to tylko w jeden sposób: pojawi się wielkie zdziwienie, a potem wielki hit. 

Tak właśnie stało się z plecakiem Kanken od marki Fjallraven. Kolorowy tornister zalał ulice oraz internet, pojawił się w rękach gwiazd i wkupił w łaski krytyków mody. Doceniają go młodzi ludzie, którym początkowo był dedykowany, ale też i dorośli. Równolegle z jego popularnością wzrosła sprzedaż plecaków - tylko między 2015 a 2016 rokiem o aż 16%, z czego 69% całego rynku sprzedaży to zakupy osób, które (często dawno) osiągnęły już pełnoletność. Na prowadzeniu? Czerwony lisek ze Szwecji.  

Marki, które wracają >>>

Plecak uszyty z butelek

Powodów sławy Kankena nie trzeba długo tłumaczyć. To dobry i przemyślany design w duchu retro - projekt plecaka, określanego jednym z najwygodniejszych na świecie, nie zmienił się szczególnie od swojego powstania, chociaż minęło już kilka dekad. Jest uszyty z wodoodpornego materiału Vinylon F, ma dużą komorę z długim zamknięciem, dwie kieszenie po bokach i jedną z przodu. Jest przyjazny dla środowiska, a marka charakteryzuje się działaniami eco-friendly. Powstała nawet specjalna kolekcja Re-Kanken, w której każdy plecak uszyto w 95% z materiałów z recyklingu, wykorzystując do produkcji jednego aż jedenaście plastikowych butelek. Zaprojektowane są tak, by każdy element Kankena można było całkowicie ponownie przetworzyć, a jego nici barwiono w technologii, która ogranicza zużycie wody. Marka dba o proces produkcji i rozsądnie wybiera materiały, propaguje życie na łonie natury, bierze udział w różnych przedsięwzięciach ekologicznych i regularnie ulepsza warunki pracy w swojej firmie. 

Czytaj też: Jak być eko?>>

Przede wszystkim dużo czytałam o wytrzymałości Kankena - o tym, że służy przez długie lata, bo jest super wykonany i to widać - opowiada Klaudia, która swój plecak z liskiem zabrała nawet na Islandię -Zresztą w ogóle ufam skandynawskim markom.

Poza tym spodobało mi się to, że mają kolekcję zrobioną w prawie 100% z plastikowych butelek, dzięki czemu mogę  przysłużyć się środowisku. 

Fjallraven, poza uniseksowymi Kankenami, produkuje też odzież outdoorową i sprzęt przydatny podczas podróży. Tajemnicza nazwa plecaka, która intrygowała amerykańskich dziennikarzy jeszcze w 2012 roku (magazyn GQ pisał nawet o ludziach, którzy nie chcą zdradzić, gdzie kupują swoje Kankeny), pochodzi po prostu od szwedzkich słów "nosić" ("kånken") i "lis polarny" ("fjällräven"). Marka jest szalenie popularna w Europie, ale jej produkty można też kupić bez większego problemu w USA. 

Kanken na receptę

Ale plecak Fjallraven Kanken wcale nie narodził się w świecie wielkiej mody czy w pracowni młodego skandynawskiego projektanta. Powstał jako remedium na ogromny wzrost bólu pleców i problemów z kręgosłupem u Szwedów, szczególnie tych w wieku szkolnym. W latach 70. aż 80% społeczeństwa narzekało na takie dolegliwości, a przyczyniły się do nich nie tylko grube podręczniki i ciężkie lektury, ale też uwielbiane wtedy torby na jedno ramię. Lekarze byli zgodni: tylko plecak - czyli rozłożenie ciężaru na oba ramiona - może coś w tej kwestii zdziałać. W odpowiedzi na te informacje, Åke Nordin zaprojektował swój pierwszy plecak Kanken, niewielki, funkcjonalny i pojemny oraz w przystępnej cenie. 

Jego premiera odbyła się na początku roku szkolnego 1978, we współpracy ze Szwedzkim Stowarzyszeniem Przewodników i Skautów. Od tej pory Kanken wyprostował już tysiące pleców. 

Nordin nie był przypadkowym wynalazcą. W 1950 roku, kiedy miał czternaście lat, wybierał się w podróż po dzikich terenach Laponii i, jak przystało na harcerza, podszedł do sprawy wyprawy profesjonalnie i przemyślał wszystko. Planując wyjazd odkrył, że dostępne na rynku plecaki nie sprawdzają się turystycznie - są niewygodne, ściągają sylwetkę do tyłu i za bardzo dotykają pleców. Przeczytał więc podręcznik o budowie ludzkiego ciała i opracował własny model plecaka, szyjąc go na rodzinnej maszynie do szycia i umieszczając w nim nowatorski stelaż. Po latach, gdy skończył naukę, na poważnie zajął się produkcją różnego rodzaju ekwipunku. I całe szczęście, bo jego wynalazki to też między innymi namioty, które towarzyszyły w wyprawie członkom Skandynawskiej Ekspedycji na Grenlandię w 1966 roku, outdoorowe spodnie oraz kurtki, ale przede wszystkim najpopularniejszy projekt jego marki Fjallraven, czyli Kanken.

Zobacz: Trendy jesień-zima 2018/2019>>

Ze szkoły do magazynów mody 

Do niedawna znany tylko w Skandynawii plecak z liskiem był pamiątką przywożoną ze Sztokholmu lub znakiem rozpoznawczym studentów Skandynawistyki. Na przestrzeni ostatnich kilku lat ten leczniczy plecak stał się jednak uwielbiany też przez gwiazdy i blogerki, np. Susie Lau ze Style Bubble, Kristen Stewart, Zooey Deschanel czy Elle Fanning. Poza walorami praktycznymi, czyli wygodą i pojemnością, plecak Kanken jest po prostu ładny i zachwyca wciąż aktualnym designem z końcówki lat 70. Można śmiało przebierać w jego kolorach (od czerni i szarości po landrynkowy róż, musztardę czy wielki błękit) i wybrać jedną z kilku wersji jego rozmiaru, np. Kånken Laptop, Kånken Mini oraz Kånken Kids.

Dowiedziałam się o Kankenach od lektorki norweskiego. Bardzo spodobało mi się, że do tego plecaka można zmieścić wszystko i nie wyglądać jak z kleszczem przyklejonym do pleców.

Fakt, że jest to design z lat 70. tylko podkręcił moją chęć na posiadanie własnych Kankenów - opowiada Kasia, copywriterka

Taki plecak vintage jest wprost stworzony, by zabrać go do pracy, na uczelnię czy tak samo weekendowy wyjazd. Ma wygodną rączkę, co pozwala nosić go też jak teczkę, a jego zamek rozpina się aż do samej podstawy, dzięki czemu można dokładnie zaplanować wypełnianą przestrzeń. Nie przemaka, nie zmienia kształtu, jest "w sam raz". Kanken sprawia, że nawet najzwyklejsze ubrania nabierają charakteru, a charakterystyczne logo z liskiem umieszczono nie tylko nad przednią kieszenią, ale też wyrzeźbiono na guzikach. 

Więcej: Norwegia najszczęśliwszym krajem na świecie!>> 

Nic dziwnego, że ludzie kochają ten plecak. Nawet blogerzy, znani z ciętego języka, nie szczędzą słów zachwytu w swoich recenzjach. Co więcej - chętnie raportują (też w wersji wideo), jak ich Kanken sprawdza się w różnych warunkach i czy potrafi przetrwać próbę czasu. I chociaż w pewnym momencie miejscowo traci kolor i blaknie, póki co nie widać rys na jego popularności. Ta zresztą powoduje, że sieć zalewają też podróbki Kankenów, dlatego warto przed dokonaniem wpłaty sprawdzić, czy przypadkiem nasz lisek nie jest fałszywką. Zwłaszcza, jeśli jego cena jest bardzo niska, bo za nowy oryginalny plecak zapłacimy od około 300 do nawet 700 złotych (m.in. na kanken.pl czy panpablo.pl). Taki design jest jednak wart każdej ceny.

instagram.com/ola.zavi

Galeria: Plecaki Fjallraven Kanken>>