FILOZOFIA

„To, co dziś wszędzie widzisz na półkach sklepowych, on wynalazł 20 lat temu. Wtedy to był szok. Ubrania celowo niewykończone, z prującymi się szwami albo wywrócone na lewą stronę. Teraz to norma” – powiedziała w jednym z wywiadów Kaat Debo, dyrektor artystyczna muzeum MoMu w Antwerpii. O projektach Martina Margieli mówi się, że są awangardowe, niszowe, bo opierają się na dekonstrukcji fasonów (sukienka sprawia wrażenie, jakby była kiedyś spodniami, a spodnie – spódnicą) albo asymetrii. Ta ostatnia towarzyszy prawie każdej kolekcji projektanta. Dominuje zarówno na formalnych koszulach, jak i sportowych tank topach. A jednak nie ma wątpliwości, że wszystkie rzeczy marki Maison Margiela nadają się do noszenia. I nie jest to moda na pokaz, tylko wręcz przeciwnie – na ulice. T-shirty, płaszcze czy swetry często z daleka, na wieszakach, wyglądają zupełnie zwyczajnie. Dopiero z bliska widać, że to… niekonwencjonalna klasyka.

„Z pozoru wydają się dziwne i niepraktyczne, ale kiedy już je masz, trudno jest się z nimi rozstać. Chcesz w nich chodzić na okrągło i co najdziwniejsze, w jakiś magiczny sposób pasują prawie do wszystkiego” – uważa Tilda Swinton, fanka domu mody. Każda rzecz jest oryginalna również dzięki metce z zagadkowym logo, które tworzą liczby od 0 do 23. Oznaczają one poszczególne linie marki, np. jedynka to damska kolekcja, trójka jest przypisana zapachom, 10 – męskiej dywizji, 12 – biżuterii, a 22 dotyczy butów. Aury tajemniczości projektom od Maison Margiela dodaje fakt, że założyciel marki to najbardziej niedostępna osoba w świecie mody. Prawie od początku istnienia domu mody odmawiał pozowania do zdjęć, udzielania wywiadów, ukłonów w finale pokazów. W internecie można znaleźć zaledwie kilka jego fotografii w słabej rozdzielczości lub sprzed lat. Paradoksalnie sukces swojej marki w branży słynącej z blichtru i życia w świetle reflektorów zbudował na tym, że usunął się w cień. Niektórzy uważają, że jest to zamierzony trik marketingowy, który ma podsycać zainteresowanie projektami domu mody. Jednak dawni współpracownicy Margieli dementują to, mówiąc: „Nigdy nie chodziło o prowokację. Najgorsze jest to, że w swoim czasie zaczęto spekulować, czy Martin w ogóle istnieje i czy to faktycznie jego projekty”.

Moda MARTINA MARGIELI nie jest tylko na pokaz, wręcz przeciwnie – na ulice.

CZŁOWIEK

„Ludzie wyobrażają go sobie jako odludka, zimną, antyspołeczną osobę. A to ciepły i wrażliwy człowiek. Za kulisami potrafił z zapałem opowiadać o kolekcji, demonstrując technikę tworzenia ubrań. Wszystko sam stylizował” – opowiadała w jednym z wywiadów Stella Ishii, właścicielka showroomu na Manhattanie. Współpracowała z Margielą od lat 90. Redaktorzy starej daty, którzy go poznali, mówią, że czasem można go zobaczyć na widowni podczas pokazów jego marki. Zawsze podobnie ubrany, w dżinsach Levi’sa, czarnym swetrze lub T-shircie i czapce z daszkiem naciągniętej na oczy. Margiela urodził się w 1957 roku w Limbourgu w Belgii. W jednym z nielicznych wywiadów, których udzielił na początku kariery, wspominał: „Oglądałem wiadomości w telewizji i usłyszałem o pokazach André Courrèges’a i Paco Rabanne. Wtedy pomyślałem: To fantastyczne – ci ludzie robią dokładnie to, co ja chciałbym robić”. To było jego pierwsze doświadczenie związane z modą. Swoje marzenie zaczął realizować w wieku 18 lat – przeprowadził się do Antwerpii, by studiować w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, jednej z najbardziej prestiżowych szkół mody na świecie. Niedługo po uzyskaniu dyplomu został asystentem Jeana-Paula Gaultiera, który powiedział później: „Wiedziałem, że jest dobry, ale nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo. Był moim najlepszym asystentem”.

W 1987 roku odszedł od Gaultiera i rok później otworzył własny dom mody. Pomagała mu Jenny Meirens, zaprzyjaźniona właścicielka butiku z designerskimi ubraniami w Brukseli. Pierwszy jego pokaz mody, zorganizowany na przedmieściach Paryża, odbił się w branży szerokim echem. Przestrzeń wokół wybiegu imitowała plac zabaw. Obok modelek wystąpiły roześmiane dzieciaki w dekonstrukcyjnych ubraniach projektanta. Do sukcesu kolekcji przyczynił się sam Gaultier – namówił wpływowych dziennikarzy i kupców, by obejrzeli show. Debiutanckie projekty przyniosły Margieli zwycięstwo również w prestiżowym konkursie dla projektantów Andam i sprawiły, że wszyscy z branży skierowali swoją uwagę na niego. Lata 90. mu sprzyjały. Bogata, przerysowana estetyka Gianniego Versace, Gianfranco Ferré, a nawet eksszefa młodego Belga powoli ustępowała miejsca nowemu minimalizmowi. Margiela stał się jego liderem. Poza tym, że prowadził własną markę, w 1997 roku został dyrektorem kreatywnym Hermès. Tę funkcję pełnił przez sześć lat. Kontrowersyjny projektant w konserwatywnym domu mody – to był odważny krok i strzał w dziesiątkę. Margiela promował swoją wizję już nie tylko w kręgu młodej awangardy, lecz także luksusowych klientek w Paryżu czy Nowym Jorku. Wraz z nowym millennium nadszedł trudny czas dla wielu niszowych kreatorów. Przewagę zyskiwały duże koncerny, jak grupa Gucci czy LVMH, które inwestowały w komercyjne marki. Te mniejsze traciły zyski. Kłopoty finansowe nie ominęły także Margieli. Wtedy projektant postanowił sprzedać swój dom firmie Only The Brave. Jej założycielem był Renzo Rosso, ekscentryczny Włoch, który w portfolio miał już takie marki jak Diesel czy Viktor & Rolf. Z czasem rola Margieli malała, a po pokazie kolekcji na jesień 2009 roku krytyk mody Cathy Horyn napisała: „Patrząc na pokaz, można być pewnym, że Martina w jego marce już nie ma”. Niedługo potem oficjalnie ogłoszono, że rozstał się z domem mody. Rosso całą sytuację skwitował: „Jesteśmy z Martinem w dobrych relacjach, ale prawda jest taka, że już od jakiegoś czasu angażuje się tylko w specjalne projekty, a regularne kolekcje przygotowuje jego zespół”.

MODA

„To, co robimy, to vintage, nowatorskie idee już nie istnieją. Margiela to ostatni z wizjonerów” – powiedział o nim couturier Azzedine Alaïa. Eksperymentalne podejście Margieli do mody widać niemal w każdej kolekcji. Przebojem były szerokie, asymetryczne spodnie garniturowe, żakiety wzorowane na krawieckich manekinach czy dopasowane marynarki ze spiczastymi ramionami. Do historii mody przeszły kombinezony z jedną nogawką i kamizelki z 1993 roku inspirowane żupanem. Znakiem rozpoznawczym projektanta były maski, które zakładał na twarze modelek, albo słynny model butów Tabi, których forma przypominała wielbłądzie kopyto. Margiela zawsze szedł pod prąd, prowokował publiczność. Stworzył płaszcz z peruk, kostium kąpielowy z plastikowych toreb, sukienkę z pozszywanych z sobą rękawiczek. Był jednym z pierwszych projektantów prêt-à- -porter, którzy zaczęli stosować recykling. Zagadkowe były nie tylko jego kolekcje, lecz także ich pokazy. Przywiązywał wielką wagę do miejsc, w których się odbywały, do oświetlenia i choreografii. Często był to bardziej performance niż klasyczna prezentacja ubrań.

Margiela jako jeden z pierwszych projektantów prêt-à-porter zaczął stosować RECYKLING.

Kolekcje pokazywał w zrujnowanych klatkach schodowych, starych wagonach metra czy opustoszałych magazynach. Słynął z tego, ze zamiast profesjonalnych modelek angażował zwykłe kobiety. Obsługa pokazu zaś niczym w laboratorium chodziła w białych kitlach, co miało dodawać jego modzie naukowego charakteru. Tym, co robił, zachwycają się nie tylko dziennikarze i klienci, lecz także inni projektanci. W jego archiwa zaglądają Miuccia Prada, Raf Simons czy Junya Watanabe. W2007 roku Marc Jacobs pokazał kolekcje inspirowana projektami Margieli, co wytknęli mu krytycy, a on później zripostował: „Nigdy nie ukrywałem, jak duży wpływ na moją pracę mają Margiela i Rei Kawakubo. Każdy, kto jest świadomy, jak wygląda życie we współczesnym świecie, wzoruje się na nich”. Cały fenomen Vetements i Balenciagi opiera się na projektach i estetyce Belga. Tworzący dla nich Demna Gvasalia przesiąknął stylem Margieli, gdy wczesniej pracował w studiu projektowym jego marki. Obecnie najczęściej – i legalnie – z archiwów projektanta korzysta John Galliano, który w 2015 roku przejął artystyczne stery w domu mody Maison Margiela. Ten wybór na dyrektora kreatywnego wydał się wówczas osobliwy. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych projektantów świata, którego wyjście na wybieg w finale trwało dłużej niż pochód modelek, nagle staje na czele owianej tajemnicą marki.

Jednak Margieli zdawało się to nie przeszkadzać, bo przed przystąpieniem Brytyjczyka do pracy dał mu swoje błogosławieństwo. W jednym z wywiadów Galliano mówił: „Chciał się spotkać, zaprosiłem go na kawę do swojego domu. Rozmawialiśmy kilka godzin. Powiedział: »Bierz, co chcesz, z DNA marki, zabezpiecz się i zrób po swojemu «. To było niesamowite przeżycie”. Skorzystał ze wskazówek. Premierowa kolekcja rozwiała wątpliwości niedowiarków. Dziś Galliano po mistrzowsku wykorzystuje bestsellery z dorobku Margieli i konfrontuje ze swoim upodobaniem do ekscentryzmu. Uszanował tez tradycje domu mody – cały zespół na pokazie wciąż chodzi w białych fartuchach, a on sam nie kłania się w finale ani nie rozmawia z dziennikarzami. W czasach, gdy kreatorzy bywają popularniejsi niż domy mody, dla których pracują, to prawdziwy ewenement. Projektanci nie chcą usuwać się w cień, bo często ich dzieła nie bronią się same. By zobaczyć, jak wygląda moda, która nie potrzebuje zaplecza w postaci znanej twarzy czy wsparcia na Instagramie, warto wybrać się na wystawę poświeconą Margieli w paryskim Palais Galliera, gdzie zaprezentowano 130 unikatowych sylwetek mistrza. 

[wystawa „Margiela / Galliera, 1989-2009” odbywała się w Palais Galliera, Paryz, do 15 lipca 2018 r.; tekst archiwalny]

 

Te rzeczy będą modne w 2022 roku. Oto najważniejsze nowe trendy według Pinteresta>>

___

W ELLE.pl na co dzień informujemy Was o trendach, stylu życia, rozrywce. Jednak w tym ciężkim czasie część redakcji pracuje nad treściami skupionymi wokół sytuacji w Ukrainie. Tutaj dowiecie się jak pomagać, sprawdzicie gdzie trwają zbiórki i przeczytacie co zrobić, aby zachować równowagę psychiczną w tych trudnych okolicznościach: pomoc dla Ukrainy.