Podwójny, jeśli uda się z nią spotkać w samej Kopenhadze – na dzień przed szczególnie wyczekiwanym pokazem na Copenhagen Fashion Week. I to jeszcze we własnej przestrzeni Ganni, specjalnym showroomie dla buyerów, gdzie obok kubików i wieszaków z projektami stoi wielki stół, przy którym uwijający się przed wielkim dniem współpracownicy marki częstują się wzajemnie ciastem. Sama Ditte zresztą na wejściu pyta gościnnie: „Nie jesteś głodna?”. Dziękuję, ale proszę o szklankę wody. Ostatecznie nawet jej nie wypijam, bo projektantka z dziecięcą fascynacją opowiada o swojej pracy, a ja słucham jej historii i przemyśleń jak zahipnotyzowana. Zaczynamy od dość zaskakującego tematu, bo… mojej sukienki. Jest granatowa, dość swobodna i zdobiona szydełkowaną koronką na dole spódnicy oraz rękawach, ma dekolt w kształcie litery V i na imię Yoko. To projekt Ganni z 2016 roku, który Ditte natychmiastowo rozpoznaje i nagle jej oczy zaczynają się błyszczeć.

Aleksandra Zawadzka, ELLE.pl: Specjalnie założyłam na tę rozmowę zaprojektowaną przez Ciebie sukienkę Yoko. Pamiętasz, jak powstała?

Ditte Reffstrup, Ganni: Nie mogłabym tego zapomnieć! Myślę, że to był pierwszy raz, kiedy pracowaliśmy z koronką angielską, która potem była ona dużą częścią naszych kolekcji. To bardzo klasyczny materiał, ale pamiętam, że ta sukienka miała być jednocześnie nowoczesna, z jednej strony bardziej sexy, a z drugiej - odrobinę romantyczna. Bazowaliśmy tu na kontrastach.

Mój wybór nie jest przypadkowy – kupiłam ją w sklepie z używanymi ubraniami w Polsce, a dziś mówi się u nas bardzo dużo o modzie vintage. Jak z kolei Duńczycy podchodzą do obiegu zamkniętego i co Ty sama o nim sądzisz?

Myślę, że to zawsze była część naszego podejścia do mody – a dla mnie bardzo naturalna sprawa. Chodziłam do second handów odkąd pamiętam, nawet kiedy jeszcze mieszkałam w małym rybackim miasteczku, tak jak mój przyjaciel Claus, współzałożyciel Ree Fashion (przyp. red.: Ree to polsko-duńska aplikacja, która umożliwia sprzedaż i zakup ubrań z drugiej ręki). Ubieranie się w lumpeksach nie było wtedy tak popularne jak dziś, ale już wtedy szukałam w nich alternatywy dla konsumpcjonizmu. Zachwyciło mnie to, że można trafić na ubrania, które są z poprzednich dekad i wyglądają zupełnie inaczej. Regularnie znajdowałam niesamowite koronki i szlachetne jedwabie, rzeczy wykonane ręcznie i takie, które bardzo trudno dostać. Zauważyłam, że w bardzo prosty sposób można je miksować i dopasowywać do nowych ubrań czy dodatków, a efekt jest zawsze niesamowity.

5 trendów, które wypatrzyłyśmy na ulicach Kopenhagi. Tak noszą się teraz wszystkie Dunki - to podstawa ich stylu>>

Ostatnie lata to dla klientów, ale i całej branży mody, zwrot w kierunku starszych ubrań i po prostu archiwalnych kolekcji.

Wreszcie po długim czasie, kiedy wszystko musiało być nowe, doceniamy przeszłość. Widzimy w sklepach z odzieżą używaną stare kolekcje Ganni i wzruszamy się, że stają się znów pożądane czy wręcz kultowe. Sami działamy w tym kierunku – przełom sezonów to nasza współpraca z Vestiaire Collective, w ramach której zaprzyjaźnione z Ganni Girls stylizują nasze dawne i nowe projekty oraz rzeczy vintage.

Ganni od wielu lat uczy odpowiedzialnej mody. Jakie zmiany zauważyłaś w ostatnim czasie w branży?

Jako projektantka widzę, że coraz częściej inne marki zmieniają swoje podejście do projektowania. Jeszcze 5 lat temu przełomowe było stosowanie bawełny organicznej, dziś tych alternatyw jest więcej. Sami klienci chcą nosić modę odpowiedzialną i eksplorować nowe materiały. Popyt się zmienia, pojawiają nowi dostawcy, wszyscy mówią o sustainability i nie są to puste słowa. Sami stosujemy już w ponad 70% produkcji odpowiedzialne materiały, co jest bardzo dużą liczbą. Nasz cel się na tym nie zatrzymuje: chcemy osiągnąć pułap 100% w jednej całkowitej kolekcji. Staramy się o to praktycznie od samego początku naszej podróży jako Ganni. Nie jest to łatwe, ale wciąż się uczymy i cały czas pracujemy nad tym, by zmieniać branżę zaczynając od siebie.

A jakie jeszcze zmiany wprowadziliście do Ganni razem z Nicolajem (współzałożyciel – przyp. red.), aby stać się bardziej odpowiedzialną marką?

Wyznaczyliśmy sobie 44 cele do osiągnięcia i… spełniamy je bardzo szybko. Mamy specjalny zespół do spraw sustainability – uznaliśmy, że to ogromnie ważne, żeby mieć takich managerów, którzy specjalizują się w zrównoważonym rozwoju. Moda się nie zatrzyma, dlatego trzeba wprowadzać do niej bardziej odpowiedzialne rozwiązania, szukać nowych materiałów i wykorzystywać te, które już powstały. Poza tym działamy też wewnątrz naszej firmy: lunche są wegetariańskie, nie pijemy z plastikowych butelek, a meble w showroomach są z recyklingowanego plastiku. Staramy się pokazywać ludziom, że można działać nawet w bardzo prosty sposób. Jeśli my możemy, to i każdy może.

Ganni wiosna-lato 2022. Miłość ponad wszystko>>

Prowadzicie nawet specjalne konto na Instagramie - Ganni Lab, na którym edukujecie swoich klientów. Jaka idea za nim stoi?

Edukowanie to ogromnie ważny temat, ale kiedy tylko raz na jakiś czas mówi się o odpowiedzialności, ludzie zapominają, co chciałaś przekazać. Uważam, że mimo to trzeba być transparentnym, nagłaśniać złe strony mody, ale i wskazywać zmiany, jakie można wprowadzić w branży. My sami doszliśmy do tego po długim czasie szukania balansu w naszym przekazie. Stwierdziliśmy, że mimo wszystko musimy opowiadać naszym odbiorcom, jakie mamy trudności i jakie odnosimy sukcesy oraz nad czym pracujemy. Postanowiliśmy uprościć przekazywanie tych informacji i dać ludziom łatwy dostęp do wiedzy  - stąd wziął się Instagram Ganni Lab. Sami wiemy, że raporty, które publikują regularnie marki czy które są przedstawiane na przykład na Copenhagen Fashion Summit, są trudne do przebrnięcia i trudno się w nich połapać. Branża mody jest niesamowicie interesująca, ale nie kiedy w poszukiwaniu odpowiedzi na swoje pytania przedzierasz się przez tysiące stron zapisanych specjalistycznym słownictwem. My pragniemy mówić do ludzi tak, by mogli jak najwięcej wyciągnąć dla siebie z naszych planów, badań i założeń oraz by mogli łyknąć wiedzę w 2 minuty. Chcemy ułatwiać, a nie utrudniać.

Można odnieść wrażenie, że słynne „Ganni Girls” to nie tylko cool dziewczyny, ale także takie dla których ważne jest środowisko. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

Mam nadzieję, że dla wszystkich Ganni Girls środowisko jest bardzo ważne i że wybierają nas nie tylko ze względu na projekty, ale też dzięki temu, jak one powstały i co za sobą niosą. A to, całe szczęście, jest coraz bardziej interesujące też dla całej reszty świata – nie tylko naszych klientek.

Ditte Reffstrup na ostatnim pokazie Ganni podczas Copenhagen Fashion Week / mat. prasowe Ganni

A jak właściwie powstały „Ganni Girls”?

Jest to zabawna historia. Kojarzysz duńską supermodelkę, Helenę Christensen? Ona i jej przyjaciółka Kate Bosworth umówiły się kiedyś w jednym z nowojorskich pubów. Kiedy obie przybyły na miejsce, okazało się, że są ubrane tak samo – mają na sobie identyczne płaszcze Ganni. Rozbawione tą sytuacją zrobiły sobie wspólne zdjęcie i wrzuciły je do sieci otagowane #GanniGirls. Ich post odbił się szerokim echem, a inne dziewczyny, które także lubią nasze projekty, podchwyciły ten hasztag i same zaczęły wrzucać podobne fotografie. To wszystko! Nie było tu żadnej agencji PR-owej czy opracowanej strategii, to przypadek, który zapoczątkował internetowy fenomen. Myślę, że wisimy im za to drinka!

W czym tkwi sekret „Scandi Style”?

Dzisiejszy „Scanci Style” jest dość zróżnicowany: dużo w nim radosnych kolorów, printów i wygodnych krojów. Kiedy zaczynaliśmy z Ganni, typowy skandynawski styl był dwojaki – z jednej strony boho, a z drugiej bardzo prosty (uniformy, oszczędna paleta barw, klasyki). Zależało nam na tym, by podejść do rodzimego stylu zupełnie inaczej, bardziej radośnie i odważnie. Myślę, że „Scandi Style” to też w dużej mierze bardziej sposób bycia niż sposób ubierania się. Jest radosny, odważny, bezkompromisowy i zabawny.

Najpopularniejsza skandynawska marka zdradziła, z jakich odpowiedzialnych materiałów korzysta. Tę listę trzeba znać>>

A jak w duchu skandynawskiego stylu podchodzi się do zrównoważonego rozwoju?

W Danii, ale też w Skandynawii w ogóle, jest dużo marek, które stawiają na sustainability i takie działania są u nas oczywiste. W modzie, którą wszyscy robimy, popularne jest podeście „musisz pokazać swoim odbiorcom, że chcesz się zmieniać na lepsze”. Prosty przykład: nawet podczas tygodnia mody jest wiele zasad, których trzeba przestrzegać, jak chociażby ta, że nie można pić wody z plastikowych butelek. Wszyscy się do tego stosują.

Myślę, że przychodzi nam to z łatwością, bo jesteśmy od urodzenia blisko oceanu i natury oraz wychowuje się nas w duchu dbałości o „nasz dom”, w którym dorastamy.

Pierwszy Instagram Ganni, czyli po prostu @ganni, to esencja naturalności – jakby należał do osoby prywatnej. Byliście pionierami tego stylu, podczas gdy inne marki publikowały wystudiowane sesje zdjęciowe. Dlaczego zdecydowaliście się działać w ten sposób?

To nie był żaden opracowany pomysł – nasz Instargam powstał zupełnie naturalnie i rósł organicznie. Zaczęliśmy z nim działać w czasie, kiedy Pernille, Camille, Veronica (i inne dziewczyny działające w internecie) odwiedzały nas same, by wypożyczać ubrania. Pomagaliśmy sobie nawzajem od samego początku, więc zaczęliśmy wrzucać ich zdjęcia na nasz profil. #GanniGirls się rozrastały, więc było coraz więcej treści, którymi się chwaliliśmy. Nie zatrudnialiśmy osoby od social mediów, nie przejmowaliśmy się followersami i zasadami – jeśli mieliśmy ochotę coś opublikować, to to po prostu robiliśmy. I widocznie to ta bezkompromisowość zdobyła serca klientek Ganni. Nasz Instagram wciąż wygląda jak zdjęcia wrzucane przez normalną dziewczynę, bo mimo upływu czasu traktujemy go z luzem i dalej sprawia nam dużo radości.

Levi's łączy siły z najpopularniejszą skandynawską marką - Ganni. Ich wspólna kolekcja powstała m.in. z bawełny konopnej i nawiązuje do lat 70.>>

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez GANNI (@ganni)

Jak udało Wam się utrzymać koncentrację na zrównoważonym podejściu w tych trudnych czasach?

Pierwszy moment pandemii był szalony: musieliśmy wszystko zamknąć i zmienić zupełnie podejście do codziennej pracy. Ale ponieważ zaczynaliśmy z Ganni w kilka osób i wciąż mamy rodzinną atmosferę w firmie, wszyscy bardzo się zaangażowali. Początkowo pracowaliśmy 24/7, żeby przemyśleć, co możemy zrobić inaczej. Wreszcie w tej całej sytuacji zauważyliśmy nowe szanse, świeżą energię i inne formy wyrazu. Zaczęliśmy stawiać jeszcze bardziej na digital (na przykład ruszyliśmy z podcastem), który coraz silniej wspiera nasze zrównoważone działania. Dziś czuję wdzięczność za ten czas, bo nauczyliśmy się bardzo dużo.

Opowiesz mi o swojej nowej kolekcji? Jaka była Wasza inspiracja?

Ta kolekcja to pierwsza, którą zrobiliśmy podczas pandemii w całości. Wcześniej mieliśmy pomysł na projekty, ale koronawirus pokrzyżował nasze plany. Zaczęliśmy się więc zastanawiać: czy da się opowiedzieć tę samą historię, ale inaczej? Stwierdziliśmy, że zdecydujemy się na mniej sylwetek oraz wzmocnimy nasz przekaz. I tak się stało – tak kolekcja jest ostrzejsza i bardziej wyrazista. Nazywa się "Higher Love" i mówi o wszystkim, czego nauczyliśmy się w ostatnim czasie. Podczas pandemii rozmawialiśmy dużo w zespole o miłości do nas samych i do życia, a teraz chcemy zachęcić do takich rozważań innych. Mamy tu różnorodność i celebrację różnych sposobów patrzenia na siebie czy świat, dlatego właśnie nazwaliśmy ją „Higher Love”. Chcemy razem z nią wnosić Was na (nowe) wyżyny.

Nowa kolekcja Ganni będzie dostępna jedynie do wypożyczenia! Pokaz już dziś o 17:00>>

Pokaz Ganni wiosna-lato 2022 / Imaxtree

Wywiad przeprowadzony dzięki uprzejmości aplikacji Ree Fashion.