Dawid Woliński na polskim rynku mody działa już od 16 lat. W tym czasie zdążył zebrać całkiem pokaźne grono stałych klientek, w tym znanych aktorek i modelek (m.in. Joanny Krupy czy Małgorzaty Kożuchowskiej), zaistnieć jako felietonista (przez kilka lat Woliński prowadził rubrykę w magazynie "Glamour"), wyrosnąć na osobowość telewizyjną (ma na koncie udział m.in. w programie "Top Model" i format "Woli i Tysio") i zostać influencerem (jego relację na instagramie śledzi codziennie ponad 300 tysięcy osób). Woliński nigdy też nie ukrywał, że jego projekty cieszą się powodzeniem także za granicą, głównie na Bliskim Wschodzie. Dlatego spokojnie może sobie pozwolić na pokazywanie swoich kreacji nie trzymając się sztywnego sezonowego grafiku i umieszczanie w kolekcjach przede wszystkim sukni na czerwony dywan. Tak było i w tym razem. Wczorajszego wieczoru w warszawskiej hali ATM projektant zaprezentował przyciągające wzrok misternymi koronkami, obszyte iskrzącymi się w świetle reflektorów cekinami kreacje, które już niedługo z pewnością zobaczymy na koktajlowych wyjściach, galach, bankietach, ekranach telewizorów czy branżowych imprezach. Czternaście sylwetek z jego kolekcji "Atelier  214.2" widzowie programu "Top Model" mogli podziwiać już nawet kilka tygodni wcześniej. Podczas finału telewizyjnego show mieli je na sobie początkujący modele i modelki. 

Już po obejrzeniu kilkunastu projektów, można było wywnioskować, że Dawid Woliński większość projektów zatopi w odcieniu głębokiej czerni. To ciekawa zmiana kierunku, bo jak powiedział nam sam projektant zawsze lubił pastele, bladości i błękity. "Odszycie całej kolekcji w czerni to wyzwanie dla projektanta" - przyznał Woliński w wywiadzie. Sięgając po jeden z najbardziej klasycznych kolorów, chciał na pierwszy plan wysunąć kroje kreacji. A te z kolei nawiązywały do lat 50., a dokładniej do wylansowanego przez Christiana Diora - New Looku. Chociaż sylwetka ściśnięta mocno w talii, z szeroką, obfitą w warstwy spódnicą i wyraźnie zarysowanymi biodrami nie jest już tak rewolucyjna jak w tamtych czasach, nadal pozostaje bardzo kobieca i zmysłowa. Na tym właśnie efekcie projektantowi zależało najbardziej, bo jak czytamy w informacji prasowej "ultrakobiecość to przymiotnik, który doskonale definiuje tę kolekcję". Czerń pozwoliła także wybić się fakturom. Przyciągały wzrok koronki, mat satyny, i delikatne siatki.Czarna była także spektakularna kreacja wykonana z 1000 róż tworząca swego rodzaju kombinezon z nakryciem głowy. Ten nietypowy wybór "materiału" to nie przypadek - Dawid już od jakiegoś czasu sygnuje swoim nazwiskiem kolekcje kwiatów w (instagramowych) pudełkach.

Poza tym, na wybiegu pojawiły się eleganckie szorty typu cycling shorts, marynary z napisem "Atelier", kreacje z głębokim wycięciem, zmysłowe body rodem z filmu "Kobieta-Kot", suknie z gorsetową góra i szeroką balową spódnicą  oraz połyskujące kombinezony.

Kroplą koloru, która rozbiła ciemną paletę barwną była karminowa czerwień. To właśnie taki odcień miały trzy kreacje, które Dawid Woliński zaprojektował specjalnie dla Martini. Nie tylko barwą projektant nawiązał do słynnej włoskiej marki alkoholi. Sukienki dodatkowo ozdobił tysiącami cekinów i rzeźbiarsko ułożonymi falbanami, by kojarzyły się z tańcem i dobrą zabawą. Projekty były także zapowiedzią imprezy, która chwilę po pokazie rozpoczęła się pod hasłem "No Martini, no party".

fot. Akpa