Jest tak cudowny, jak jego piosenki. Tak samo refleksyjny, nieoczywisty, zaskakujący, subtelny, ale pewny swego.

Spotykamy się na warszawskiej Pradze, niedaleko wytwórni, która wydaje jego płyty. Charakterystyczny look, kompletnie nie wystudiowany, jego - od początku do końca. Zwraca uwagę ludzi, ale nie rzucają się na niego z prośbami o selfie. Jego koncerty - ile by ich nie ogłosił, zawsze wyprzedają się do ostatniego miejsca. Dawida to autentycznie cieszy, uśmiecha się mówiąc o tym. Lubi to, co go spotyka. I najlepsze - mówi o tym szczerze. Nie kryguje się, nie ucieka, nie udaje, że sława to coś złego i wykluczającego się z twórczością na dobrym poziomie. Jego nowa płyta wciąga od pierwszych dźwięków. Można na niej znaleźć słodkie melodie, przy których natychmiast trzeba się w kimś zakochać oraz - przekorne, pełnie niezgody teksty. A także - wspomnienia nieszczęśliwych miłości.

O nich szczerze i po swojemu opowiada w najnowszym wywiadzie dla Elle. Bardzo możliwe, że takiego Podsiadły jeszcze nie znacie!