Ola Bąkowska / Anna Sadlowska / mat. promocyjne Oli Bąkowskiej

Copenhagen Fashion Summit 2018 przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

W mojej relacji znalazły się według mnie najważniejsze wypowiedzi przedstawicieli marek modowych i koncernów luksusowych, z którymi rozmawiałam na temat innowacji i dynamicznych zmian w przemyśle modowym.

W tegorocznej edycji uczestniczyło w sumie 1300 kluczowych organizacji: od start-up'ów po największe międzynarodowe korporacje, przez fundacje i naukowców.

Wreszcie na scenie pojawili się eksperci nie tylko z Europy i Stanów Zjednoczonych, ale też z Chin i Bangladeszu.

Dwudniowy program był wypełniony po brzegi panelami dyskusyjnymi i prezentacjami innowacyjnych rozwiązań, które pozwalają małym, średnim i największym firmom wcielić w życie idee zrównoważonego rozwoju.

Nie ulega wątpliwości, że kopenhaska konferencja na temat społecznej i środowiskowej odpowiedzialności przemysłu mody zrzesza światowych liderów zmian. Na Copenhagen Fashion Summit przedstawiciele firm, wymieniają strategie i uczą się od siebie na temat budowania odpowiedzialnych biznesów...albo powiedzmy to szczerze: podglądają z zaciekawieniem konkurencję, mają okazję poplotkować w kuluarach, poznać wartościowe start-upy i odetchnąć od korporacyjnej codzienności.

Odpowiedzialność biznesu i zrównoważony rozwój to nie tylko globalne trendy, to też sposób na wyróżnienie się od konkurencji i zatrzymanie w zespole najbardziej wartościowych pracowników, którzy chcą dostrzec w swojej pracy ponadczasową wartość.

Gospodarka obiegu zamkniętego, przejrzystość łańcuchów dostaw gwarantowana dzięki technologii Blockchain i materiału pochodzące z drugiego obiegu to tylko kilka z tematów, które z roku na rok nabierają realnego wymiaru: od spekulacji, przez programy pilotażowe, aż do wdrożenia do strategii marek.

Co na to prelegenci wydarzenia? Nicolaj Reffstrup, który wraz z małżonką Ditte stoi za kultową duńską marką GANNI, wprost wyraził w Kopenhadze swój niepokój związany ze zmianami klimatycznymi:

'To bardziej konieczność, niż strategia. My po prostu zdajemy sobie sprawę z tego, że pewne sprawy zaszły za daleko i trzeba coś zrobić. Lepiej cokolwiek niż nic. To bardziej instynkt i moralny obowiązek. Nie planujemy zarabiać na tym, że mamy bardziej odpowiedzialne podejście do naszego łańcucha dostaw i zmniejszamy swój ślad węglowy" - szczerze przyznał Reffstrup.

 Tymczasem obecna na konferencji Boston Consulting Group podarowała uczestnikom raport, na temat "pulsu" przemysłu mody. Znalazła się w nim CEO Agenda, czyli 7 najważniejszych wyzwań, jakie mają na uwadze zarządzający biznesami modowymi. Od zużycia zasobów naturalnych i wody, przez uczciwe wynagrodzenia dla pracowników na każdym etapie produkcji i wreszcie perspektywę całkowitego zmechanizowania masowej produkcji ubrań. Raport ma zmotywować kadrę menadżerską do zachowania zrównoważonej i uczciwej relacji firmy ze środowiskiem i społeczeństwem. Nie same rozwiązania technologiczne zminimalizują negatywny wpływ produkcji na ludzi i środowisko, ale jest to odpowiedzialnością przywódców, żeby stosować je w celowy i skuteczny sposób.

Marie-Claire Daveu, Chief Sustainability Officer grupy Kering (zrzeszającej marki jak: Gucci, Alexander McQueen, Balenciaga etc), odniosła się do CEO Agendy tak:

"Grupa Kering, ma to szczęście, że jej dyrektor generalny: François-Henri Pinault od lat zobowiązuje firmę do aktywnych działań na rzecz zrównoważonego rozwoju. W firmie, każdy wie, że to nasz priorytet zarówno ze względów etycznych, jak i po to by motywować do kreatywnych rozwiązań i innowacji, które pozwalają naszym markom być "future proof" dla nadchodzących pokoleń"- deklarowała Daveu.

Wszystko to brzmi oczywiście świetnie, ale nie da się nie zauważyć, że sama konferencja w Kopenhadze jest sponsorowana przez gigantów przemysłu odzieżowego, którzy produkują tony odzieży rocznie i taka ilość produkcji w żaden sposób nie jest zrównoważona, czy odpowiedzialna wobec ludzi i środowiska. Obecnie produkowane jest 60% odzieży więcej niż 15 lat temu, a 87% z tego dość szybko kończy na wysypiskach śmieci w krajach Globalnego Południa.

William McDonough, czyli guru ruchu gospodarki obiegu zamkniętego, ponownie odwiedził Kopenhagę by przypomnieć korporacjom, że robienie mody trochę lepiej, to nie to samo co postępowanie dobrze i nawołuje by kupować mniej, ale za to produkty wysokiej jakości, które zostaną z nami na dłużej. Część z dochodów, które korporacje zarabiają na nadprodukcji masowej mody, potem przeznaczają na edukację i inwestycje w innowacje jak np. materiały przyjazne środowisku. Przykładem jest Fashion for Good Initiative, czyli akcelerator dla start-up'ów pod okiem McDonogh właśnie, we współpracy z m.in. C&A Foundation, Adidasem i Zalando.

Trudno pisać o modzie i innowacji i nie wspomnieć o dynamicznie rozwijającym się rynku e-commerce używanych dóbr luksusowych. Sebastien Fabre, założyciel Vestiaire Collective, słynącej z oryginalnych produktów pre-loved dostępnych już w 50 krajach, mówił w Kopenhadze o tym jak odpowiadać na nowe potrzeby konsumentów:

"Najszybciej rosnąca grupa naszych konsumentów to osoby poniżej 35 roku życia, które kupują ubrania, by nosić je kilka miesięcy i ponownie sprzedać. Niejednokrotnie z zyskiem" - mówił Fabre.

 Dla mnie to gospodarka obiegu zamkniętego w praktyce. Jeśli taki model będzie rósł tak szybko jak liczba użytkowników VC (obecnie 6 milionów), to można by sobie wyobrazić, że nie będzie potrzeby produkować aż tyle nowych kolekcji.

Wspomniana już Marie-Claire Daveu z koncernu Kering zadeklarowała:

"Nie ma magicznych rozwiązań i zrównoważony rozwój wymaga czasu i wysiłku. Trzeba mieć pragmatyczne podejście do realizacji celu, jaki firma chce osiągnąć. Dla nas to jasne: chcemy być najbardziej odpowiedzialną grupą w sektorze dóbr luksusowych." 

Z czym wróciłam z Kopenhagi? Dla mnie największą satysfakcją z udziału w tego typu spotkaniach jest poznawanie osób, które zmieniają realia przemysłu mody. Jedną z nich jest Veronica D'Souza przedsiębiorczyni społeczna, która stoi za duńską marką Carcel:

"Do tej pory panowała tendencja, że etycznym projektom brakowało wyczucia mody i odwrotnie. Brakuje marek, które łączą styl i odpowiedzialność. Moim zdaniem moda XXI wieku musi mieć wizjonerskość i ekspresję, a zarazem może naprawić problemy, które występują w łańcuchach dostaw, zamiast nadal je stwarzać. Myślę, że jesteśmy na to gotowi" - zapowiedziała D'Souza.

Patrząc na marki jak GANNI i Carcel, które udowadniają, że można być małym biznesem i podejmować wyzwania na poziomie światowym, a przy tym sprzedawać ubrania, którym nie brakuje ani stylu, ani odpowiedzialności, mogę się z nią zgodzić w stu procentach. Machina zmian ruszyła a zmiany echem niosą się z państw skandynawskich. Warto patrzeć w tamtym kierunku.

Ola Bąkowska