Jest późne popołudnie, w artystycznej dzielnicy Chelsea w Nowym Jorku panuje upał. Debbie Harry przegryza świeże owoce. Miała pracowity dzień – próby przed nadchodzącą trasą zespołu Blondie. Ma na sobie biały T-shirt z napisem „Selfie”, subtelny makijaż dodaje jej kolorów. Zachowuje się jak na legendę nowojorskich elit artystycznych przystało: mówi na temat, z kamienną twarzą i akcentem z New Jersey, gdzie dorastała. Młodość spędziła na Manhattanie – a wtedy, w latach 70., było to centrum awangardowej sztuki i punkowego lifestyle’u. Najbardziej hipisowska kobieta w najbardziej hipisowskich czasach, w najbardziej hipisowskim mieście na świecie. Ona i jej partner – artystyczny i życiowy – Chris Stein, połączyli w Blondie właśnie to nowojorskie wyrafinowanie z masowością. Ich muzyka na zawsze zapisała się w dziejach popkultury. 

Mimo że wszyscy znają Blondie, mało kto zna Debbie Harry. Dopiero teraz, wydając swoistą autobiografię „Face It”, Debbie dojrzała do szczerych wyznań. A ma o czym opowiadać. O tym, jak to jest być dzieckiem oddanym do adopcji, o samodzielnej podróży w latach 60. do Nowego Jorku, o pierwszych chwilach na Lower East Side. Łamała muzyczne stereotypy, mieszając nową falę z punkiem, popem i disco. Przyjaźniła się z Andym Warholem i pozowała mu do portretu. Za 300 dolarów kupiła obraz z pierwszej aukcji Jeana-Michela Basquiata, zagrała w musicalu „Lakier do włosów”, sprzedała 40 milionów płyt. Nie zawsze było łatwo – walczyła też z uzależnieniem od narkotyków. A jednak czytając jej historię, ciężko oprzeć się wrażeniu, że świat chyba nigdy nie był tak barwny jak wtedy, w czasach, w których kształtowała się jej kariera. Teraz Debbie Harry o tym wszystkim opowiada.

Znalezione obrazy dla zapytania: debbie harry book"

Przeprowadzka do miasta
Marzyłam, żeby przeprowadzić się do Nowego Jorku i dołączyć do bitników. Dojeżdżałam do pracy z New Jersey na Piątą Aleję, czego nienawidziłam. Moją szefową była sympatyczna Ukrainka. Powiedziałam jej, że szukam mieszkania, ale mnie nie stać. „Nie słyszałaś o Lower East Side?”. Tym sposobem trafiłam na Saint Marks w East Village, gdzie wtedy czynsz wynosił 64 dolary. To była mekka kreatywności i ekscytujących ludzi. W tej okolicy łatwo było wpaść na Allena Ginsberga czy Gregory’ego Corso. No i oczywiście pojawiał się tam Andy Warhol.

Farbowanie na blond
Miałam 15 lat, kiedy zafarbowałam włosy na platynowy kolor. Fascynowałam się wtedy Marilyn Monroe. Miała magnetyzujący wpływ na kobiety. Musiała dawać sobie radę w epoce wszechwładnego mizoginizmu. Czułam, że była niezrozumiana i niedoceniona. Dla mnie to było ważne, mimo że nie wszystko jeszcze rozumiałam. Przemiana w Blondie pomogła mi podczas występów pozbyć się słabości i stać kobietą, jaką chciałam być.

Odkrywanie korzeni
Zawsze byłam ciekawa, kim są moi biologiczni rodzice. Kiedy w wieku czterech lat dowiedziałam się, że jestem adoptowana, zaskoczyło mnie to, ale nie poświęcałam temu więcej uwagi. Prawo i tak zabraniało kontaktu z biologicznymi rodzicami. Niedawno to się zmieniło, więc pomyślałam: „Jestem coraz starsza i jeżeli teraz nie spróbuję się czegoś dowiedzieć, nie dowiem się nigdy”. Okazało się, że byłam dzieckiem nieślubnym. Dzieckiem pożądania. Kiedy się o tym dowiedziałam, poczułam gniew. Ale potem się z tym pogodziłam. To łatwiejsze. 

Opowiadanie o sobie
Nadal kocham robić muzykę. I lubię, kiedy fani przychodzą do mnie ze słowami, że moja muzyka pomogła im w najtrudniejszych chwilach. Ja tak mam, kiedy słucham The Velvet Underground. Dla mnie wszystko kręci się wokół muzyki. Nie jestem kimś, kto lubi o sobie publicznie opowiadać, więc pisanie tej książki było dla mnie nie lada wyzwaniem. Chyba jestem trochę niedzisiejsza. 

W Studiu 54
Pamiętam imprezy w legendarnym Studiu 54. Zdarzało się, że lądowałam na stosie ciał innych nieprzytomnych balangowiczów, a potem niczego nie pamiętałam. Jednak nie chodziłam tam zbyt często – to nie był mój klimat. Woleliśmy bawić się w centrum. Pamiętam za to, jak Andy urządził imprezę dla magazynu „Interview”. Byłam wtedy na okładce i poznałam Trumana Capote – a byłam nim tak zafascynowana, że kolana się pode mną uginały. On zaś był chyba pod wpływem jakichś substancji. Zresztą muzyka i tak grała za głośno, żebyśmy mogli rozmawiać.

Heroinowe lata 70.
W latach 70. na Lower East Side heroina była elementem życia społecznego. Nikt się z tym nie krył. Heroiną częstowało się po domach. Sięganie po nią było jak odruch. Potem stało się koniecznością. Miałam dosyć konsekwencji, ciągłego szukania towaru. Heroiny zawsze jest za mało. Miałam dość 
i po prostu powiedziałam sobie „wystarczy”.

Szyk Chrisa Steina
Zawsze chciałam być sławna. Był 1973 i grałam koncert ze swoim pierwszym zespołem – The Stilettos. Chris był na widowni. Poznałam go po koncercie, przyszedł z dziewczyną. Uznałam, że jest przystojny, niezwykle podobał mi się jego styl: miał długie włosy i czarny eye-liner na powiekach. Później nasz basista zrezygnował, a Chris był dostępny. Ja i Chris odeszliśmy z The Stilettos – chcieliśmy grać tradycyjnego rocka. Pierwszą piosenką Blondie, którą nagraliśmy, była „Platinum Blonde”, od niej wszystko się zaczęło.

Początki rapu
Pokochałam to, co dostrzegłam w hip-hopie – Fab 5 Freddy pokazał mi ten świat. Chodziliśmy razem na imprezy, na których dzieciaki były didżejami. Kręcili talerzami, a potem ktoś zaczynał rapować. Kręciliśmy się po studiu, Chris palił trawkę i nagle wymyślił: „Napiszę piosenkę, którą nazwę »Rapture«, i będziemy w niej rapować”. Napisał, ja dodałam kilka wersów. Dużo ludzi mówiło wtedy: „Rap nie przetrwa” albo „To jest takie złe”.

Muza Warhola
Chyba nie można nas było nazwać przyjaciółmi – raczej znajomymi. Oboje z Andym zachwycaliśmy się nowościami. On był ciekawski i miał olbrzymi talent. Był geniuszem. Nie wiem, czy planował namalować mój portret, czy była to decyzja jego menedżera. Zrobił mnóstwo zdjęć. Mówił do mnie spokojnym tonem: „Bardzo dobrze, przesuń się odrobinę w lewo”. Łatwo mi się z nim rozmawiało. Portret jest w jaskrawych, żółtopomarańczowych kolorach. 

Tekst Alex Frank