Piórka doszywane na biustonosze, buty robione na miarę, kapelusze zdobione przez złotników. Tacy fachowcy istnieją naprawdę i pracują dla domu mody Chanel. Bez nich moda nie byłaby bajką.

Dom mody Chanel to nie tylko słynna torebka 2.55, o której marzy chyba każda kobieta na świecie, czy perfumy, ubrania i biżuteria. To wszystko, czego nie widać, a co – często dosłownie – dopina projekty haute couture na ostatni guzik. Elementy dekoracyjne i pasmanteryjne, guziki, klamry, rękawiczki, paski, kapelusze. Skąd to brać? Wyłącznie z zaufanego źródła. Prezes Chanel Bruno Pavlovsky wyjaśnia: – W 1985 roku fabryka guzików Desrues zbankrutowała i zostawiła nas bez naszego symbolu – guzików z logo Chanel. Były one jak unikatowy podpis każdej kreacji, nie wyobrażaliśmy sobie, by zrezygnować z takiego wykończenia. Postanowiliśmy odkupić zakład. Przy okazji zauważyliśmy, że wiele takich małych, specjalizujących się w prawdziwym rękodziele fabryk odchodzi w niebyt. A przecież dzięki ich pracy marki takie jak Chanel mogły się rozwijać. Doszliśmy do wniosku, że to nie tylko kwestia wygody, ale i obowiązku, by chronić tradycję i wiedzę mistrzów. Odkupiliśmy 22 fabryki i manufaktury, by uchronić je przed zamknięciem. W modzie know-how to podstawa.

Od 16 lat dom mody Chanel organizuje coroczne prezentacje Métiers d’Art, podczas których oddaje hołd rzemiosłu artystycznemu. Na pierwszy plan wychodzą ci, których zwykle nie widać, ale bez których obecności i umiejętności nie byłoby mody, szczególnie tej luksusowej. Rzemieślnicy, fachowcy i specjaliści różnych dziedzin krawiectwa z fabryk i manufaktur skupionych wokół domu mody Chanel prezentują swoje propozycje – np. projekty kapeluszy albo dodatków – a także całe kolekcje. Wśród nich są m.in. słynna szkoła haftu Lesage z Paryża czy fabryka Lemarié, która od 1880 roku specjalizuje się w wykorzystywaniu elementów kwiatowych oraz piór i puchu w modzie. 

Na pomysł pokazów wpadł Karl Lagerfeld. Chciał, by ludzie docenili zakulisową magię oraz kunszt przedstawicieli rzemiosła. Pragnął też, by mieli oni swoje święto. Uważa, że aby zawody takie jak modystka czy szwaczka przetrwały, ważna jest świadomość, że to takie osoby w dużej mierze pracują na sukces projektantów. Kreacja jest powiązana z wizją projektanta, ale bez szlachetnych materiałów, złożonego procesu produkcji i perfekcyjnego wykończenia nie ma szansy zaistnieć. Dlatego według Lagerfelda celem pokazów rzemiosła krawieckiego jest poznanie tradycji i warsztatu przodków. A dzięki działaniom domu mody Chanel, rozpoczętym kilkanaście lat temu, każde z zagrożonych upadkiem przedsiębiorstw dziś święci triumfy i realizuje zamówienia nie tylko dla Chanel. 

Od jakiegoś czasu widać coraz większe zainteresowanie rzemiosłem i sztuką krawiectwa wśród młodych ludzi: zapisują się na kursy i warsztaty, idą na praktyki do fabryk i manufaktur (organizuje je również Chanel). Wydaje się, że marzenia i cele się zmieniły – dziś młodych interesuje konkretny fach. Wizerunek rzemieślnika znów kojarzy się z czymś atrakcyjnym, kreatywnym i wyjątkowym. To pokazuje, jaka siła tkwi w pracy rąk pojedynczych ludzi. Maszyny i taśmowa produkcja nie potrafią zastąpić człowieka. Lagerfeld cały czas podkreśla, że w krawiectwie najbardziej liczą się takie cechy, jak delikatność, koncentracja, pracowitość i dokładność. Trzeba umieć poświęcić wiele godzin na to, by stworzyć coś pięknego i ulotnego. Dla jednych będzie to tylko ubranie, dla innych moda, czy wręcz wielka kreacja. Dlatego największą wartością stworzonych przez Lagerfelda pokazów rzemiosła artystycznego jest ukazanie zaplecza świata luksusu – to tu niejako w służbie ulotnym wizjom i często nierzeczywistym zachciankom projektantów i kreatorów pracują najbardziej utalentowani specjaliści. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko czasochłonne. 

Haft marzeń Lesage
Dyrektorem artystycznym domu mody Lesage i najsłynniejszej szkoły haftu na świecie od 2011 roku jest Hubert Barrère, znany z umiłowania gorsetów i pasji do haftów. Współpraca z Karlem Lagerfeldem jest dla niego wyjątkowa, najważniejsza i w gruncie rzeczy... prosta. – Otrzymuję od Karla rysunki. W przypadku najnowszej kolekcji jego projekty w dużej mierze bazowały na wyobraźni, należały do świata nierealnego. Czerpał też z otaczającej go rzeczywistości: śródziemnomorskiego portu, architektury, kolorów miasta pod wieczór, odcieni morza, odgłosów barów, dźwigów, wyciągarek na budowie, łańcuchów. Najtrudniejsze okazały się hafty imitujące wiry, zresztą takich morskich motywów było najwięcej – mówi Barrère. – Materiały, z którymi obecnie pracujemy, to moher i kaszmir. Zdarza się, że cały sweter musi zostać wyhaftowany, a Lagerfeld nie przyjmuje odmowy. Nie chce słuchać, że coś jest niemożliwe do wykonania. Wśród jego projektów jest mnóstwo drobnych, ręcznie ozdabianych koronkowych elementów. To nas inspiruje do szukania nowych technik haftu i szycia – tłumaczy. Lesage realizuje własną linię ubrań – i tu przeważają propozycje z tweedu. Produkuje też tę tkaninę dla domu mody Chanel.

Cenne kamelie Lemarié
Warsztat od ośmiu lat nadzoruje Christelle Kocher, prowadząca również własną markę, Koché – jej moda łączy nowoczesność i szacunek dla rzemiosła. W Lemarié wszystkie stworzone przez nią kamelie i elementy dekoracyjne z piór są robione według wzorów z 1886 roku. Okazuje się, że żadna kamelia sygnowana logo Lemarié nie może mieć mniej niż 16 płatków, a wszystkie muszą być montowane ręcznie. Kocher wyjaśnia, co stanowi o wyjątkowości zakładu. – W kolekcji prezentowanej na ostatnich Métiers d’Art wszystkie użyte przez nas pióra były ręcznie malowane na biało, każde zostało później nałożone na płatek z satyny, następnie całość została podklejona jedwabiem. W ten sposób udało się stworzyć bardzo subtelny wzór. Jeśli chodzi o kamelie, dom mody Chanel zamówił u nas 20 modeli: m.in. z winylu czy z elementami starej biżuterii. To spore wyzwanie, ale było warto. Czasami -stajemy przed szalonymi zadaniami, np. czeka nas zamontowanie tysiąca piór, każde z nich musi zostać doczepione ręcznie, jedno po drugim w zaledwie kilka dni – wylicza Kocher. – Niedawno wykonaliśmy całe swetry i sukienki z piór, niektóre z modeli mają imitować prawdziwe upierzenia ptaków. Kiedy zaczynałam pracę w Lemarié, pracowało tu 25 osób, dzisiaj jest ich 80. To pozwala nam realizować wizje, które do tej pory leżały wyłącznie w sferze marzeń.

 

 

Buty dla księżniczek Massaro
„Massaro” znaczy stopa! W tym wyjątkowym zakładzie zgromadzono wzory odlewów butów dla wielkich tego świata (4000 klientów ma tu osobisty wzór butów na wymiar). Przechowuje się miary stóp wszystkich współczesnych księżniczek, w archiwum spoczywają dane wielu rodów królewskich nawet do kilku pokoleń wstecz. Na czele tej elitarnej manufaktury od dwóch lat stoi Jean-Etienne Prach, który z miłością opowiada o swoim fachu. Z szacunkiem mówi o materiałach, z których jest wykonywane obuwie: to skóry z jagniąt, koźląt czy krokodyli. Mają być pieszczotą dla dłoni, a but ma leżeć jak ulał – i to dosłownie. Massaro współpracuje z Chanel od początku -istnienia tego domu mody. Pracuje na wyłączność. – To my stworzyliśmy -model butów, w których chodziła Coco Chanel w latach 60. Mamy też model oksfordów z delikatną perforacją materiału, wybierany najczęściej na świecie przez mężczyzn z wyższych sfer. W naszych butach chodzi też Karl Lagerfeld. Twierdzi, że na stopach ma skórę jak dziecko, dlatego stworzenie odpowiedniej pary dla niego było wyzwaniem – mówi Prach. Na każdy but (egzemplarz, nie parę) potrzeba 30 godzin pracy. Wszystko jest robione ręcznie. Wśród najnowszych propozycji z tegorocznej kolekcji są buty z delikatnej jak aksamit skóry koźlęcej i skóry jagnięcej z dodatkiem tiulu. – Cały czas pamiętam, że oczy miłośników -mody zwykle są zwrócone na kreacje, a nie na obuwie, dlatego praca nad najbardziej wyrafinowanymi modelami może być spełnieniem snów. 

Eleganckie czapki Maison Michel
Słynny warsztat powstał w 1936 roku i na początku należał do młynarza i modystki. Obecnie kieruje nim Priscilla Royer, która promuje nowe pokolenie młodych talentów w krawiectwie. Szanuje tradycję, ale nie podchodzi do niej na kolanach. W Maison Michel jest odpowiedzialna za nietypowe nakrycia głowy. – W naszej pracy nie chodzi o to, by stworzyć wiele modeli kapeluszy, tylko jeden wspaniały: unikatowy, a jednocześnie uniwersalny. By przy niewielkich modyfikacjach zadowolił wiele gustów – mówi. – Podstawa jest ta sama, zmieniają się dodatki, takie jak guziki, plecionki jubilerskie, hafty, paski, które dostajemy dzięki współpracy z innymi zakładami rzemiosła artystycznego należącymi do Chanel. Zwykle powstaje kilkanaście atrakcyjnych wariantów nakrycia głowy. Nad każdą propozycją pracujemy zwykle około trzech godzin. Jeśli po tym czasie nie otrzymujemy zadowalających rezultatów, porzucamy pomysł i idziemy dalej. Ornamenty to według mnie przyszłość dla świata modystów.