Tak, noszę naturalną skórę i bardzo to lubię. Dlatego moje poszukiwania zaczęłam od tego, czy coś może ją zastąpić. I nie chodzi mi o sztuczny, plastikowy odpowiednik, który będzie się rozkładał 200 lat. Znalazłam – mieszankę lnu i bawełny z pokryciem poliuretanowym. Piękny, karmelowy trencz uszyty z tej naturalnej tkaniny ma w swojej wiosennej kolekcji Patrizia Aryton. Do tego guziki płaszcza są zrobione z orzecha corozo (to tzw. roślinna kość słoniowa). Z kolei garbowane roślinne skóry, które ulegają biodegradacji, wykorzystuje do produkcji swoich torebek marka Atomy. Co więcej, są to modele ponadczasowe, na wiele sezonów. Fantastyczną inicjatywę rozpoczęła niedawno Monika Kalicińska, założycielka marki Mandel. Jej koncept Circulate Mandel to idea, zgodnie z którą starą torebkę, zamiast wyrzucić, oddajesz do butiku, gdzie przechodzi renowację i trafia do sprzedaży jako rzecz z drugiej ręki. Zakochałam się też w koszulach i dżinsach marki Osnowa. Są uszyte z materiałów pochodzących z recyklingu i produkowane przy wykorzystaniu minimalnej ilości wody, bez użycia pestycydów, a farbowane naturalnymi barwnikami roślinnymi. Założycielki Osnowy jako pierwsze w Polsce skorzystały z oferty RePack – start-upu ze Skandynawii, który prowadzi obrót wielorazowymi opakowaniami do wysyłki. Niedawno odkryłam też buty Balagan. Ta marka unika syntetyków, które się nie rozkładają, a obecnie są tak popularne w produkcji ubrań. I dokładnie wiesz, co składa się na cenę ich rzeczy – jawne są koszty produkcji i wysokość marży. Ciekawe propozycje ma również marka The Wrap. Jej kolekcje to głównie płaszcze, a z resztek materiałów zużytych do ich uszycia powstają tzw. no waste pieces, w tym przypadku to wełniano-kaszmirowe bluzy w pojedynczych egzemplarzach.                                            

Tekst: Karolina Limbach