We Francji I Włoszech spędzała dużo czasu jeszcze jako dziecko. Mieszkała z rodzicami w Polsce, ale przeprowadzali się przynajmniej 10 razy. W ich domu zawsze było dużo sztuki, i tej współczesnej, i starej. Jej poczucie estetyki budowało się już wtedy. Zofia Wyganowska przyznaje, że od zawsze wiedziała, że chce zajmować się projektowaniem wnętrz. Dziś nie tylko je projektuje. Wraz z Agatą Melerską założyły studio Mar’a i produkują akcesoria do wnętrz. My odwiedziliśmy Zofię w jej pierwszym własnym mieszkaniu, oczywiście przez nią zaprojektowanym. Zdradziła nam, że było to dla niej tak stresujące doświadczenie, że czasami podjęcie najprostszej decyzji związanej z remontem sprawiało jej trudność.

Przygoda z szukaniem mieszkania trwała ponad rok. Zofia chciała, żeby było wysokie i miało nastrój, a przy tym miała ograniczony budżet. Kiedy weszła do wnętrza, którego pośrednik nie chciał jej pokazać, bo uznał, że jest tak brzydkie, że nie warto, ona wiedziała, że to jest to. – Znałam tę okolicę z czasów studiów. Chodziłam tą ulicą na uczelnię i myślałam wtedy, jak fantastycznie byłoby tu zamieszkać – wspomina Zofia. Przyznaje, że spory wpływ na jej decyzję miało to, że kamienicę zaprojektował Juliusz Żórawski, którego prace takie jak Kamienica Wedla czy Szklany Dom bardzo lubi.

Mieszkanie z założenia jest trudne: dość długie – za co je lubię, bo sprawia wrażenie przestrzennego, ma pokoje w amfiladzie, a niektóre ściany są skośne. To wszystko wpływa na to, że nie jest najbardziej ustawne – mówi Zofia. Najtrudniej było jej rozplanować miejsce na kuchnię i pokój dzienny. – Oryginalnie był bardzo duży, nieużytkowy, ciemny hol zamknięty ścianą. Postanowiłam go otworzyć i umieścić w nim kuchnię. Zależało mi na wydzieleniu dodatkowego pokoju i jednocześnie na zyskaniu przestrzeni – opowiada. Wnętrze przeszło gruntowny remont, włącznie z wykonaniem nowej instalacji elektrycznej i tynków, bo jak twierdzi właścicielka, najważniejsze jest przygotowanie dobrej podstawy, a wszystko inne łatwo można zmieniać. Swoje mieszkanie urządziła w prosty sposób. Zależało jej, by było nowe, ale przy okazji zachowało charakter. Dlatego stary parkiet zestawiła z nowym, rozdzielając je mosiężnym płaskownikiem. Odnowiła oryginalne drzwi. 

Nie wiem, czy mam jeden ulubiony styl. Kocham nowoczesne meble i „starocie” z różnych epok, a już najbardziej, jak są z sobą odpowiednio pomieszane. Kompletowałam wszystko, kompletuję wciąż. Dla mnie mieszkanie jest w pewnym sensie formą otwartą, czyli taką, którą się ciągle uzupełnia – mówi Zofia. Jak się okazało, puste ściany czekają na swoją kolej. Właścicielka kocha malarstwo. Bardzo lubi polskie.  – Marzę o tym, żebym kiedyś mogła powiesić na ścianie obrazy np. Teresy Pągowskiej, Nachta-Samborskiego i wielu, wielu innych – uśmiecha się.