Punktowe światło rozświetla tajemniczy, nieco mistyczny mrok, jak na obrazach wielkich Holendrów. Projektantka Natalia Stosio (la folie studio) uwielbia historię sztuki. Jej mieszkanie odzwierciedla tę pasję i refleksyjną stronę natury właścicielki.

Architekci często kupują trudne mieszkania. Zawodowe doświadczenie pozwala im dostrzec potencjał w przestrzeniach, w których większość z nas widzi same wady i komplikacje. Tak właśnie było, kiedy Natalia Stosio weszła na najwyższe piętro przedwojennej kamienicy tuż przy warszawskim MDM-ie. Ostatnie mieszkanie na sprzedaż w odremontowanym budynku zniechęcało potencjalnych nabywców kiepskim planem i układem pomieszczeń. Był spory metraż, ale jednocześnie brak rozmachu – długi, wąski „tramwaj” z wieloma pokojami, ze skosami i bez balkonu. Jednak Natalia natychmiast wyobraziła sobie wersję bez kilku ścian i zakochała się od progu. Mimo że jej rozsądny partner postanowił obejrzeć jeszcze kilka konkurencyjnych ofert, miłość od pierwszego wejrzenia okazała się najsilniejsza. Właścicielka i architektka zarazem stworzyła plan przestrzeni bez klasycznego holu i tuż przy wejściu zorganizowała jadalnię z aneksem kuchennym, nieco głębiej umieściła salon z przestronnym miejscem do pracy, a dalej poprowadziła korytarz do części prywatnej z łazienką, sypialnią i garderobą. Koncepcja wystroju nie była już tak oczywista. Natalii zależało na klasyce i niewymuszonej elegancji, która szybko się nie zdewaluuje i stworzy ramy dla nieuchronnie przecież wkradającego się chaosu życia codziennego.

Natalia nie lubi sterylnych wnętrz. Już na studiach jej biurko zagrało w reklamówce szkoły jako przykład artystycznego nieładu. Z jednej strony ma niesamowitą energię i radość, z drugiej refleksyjną naturę. Dzięki tym pozornym sprzecznościom utkała wystrój, który łączy mocne, charakterystyczne akcenty, elegancję i przytulność, a przy tym sprzyja kontemplacji. Kluczowy okazał się chłodny, nieoczywisty kolor ścian. Sprawia, że w słoneczny dzień wnętrze nabiera barwy nieba, a wieczorem spowija je subtelna szarość. Ten odcień jest przy tym doskonałym tłem do eksponowania obrazów. Natalii bardzo na tym zależało, ponieważ kolekcjonuje z mężem prace współczesnych artystów, a z podróży przywożą stare rzeźby i rękodzieło. Właścicielka interesuje się też historią sztuki. Natalię szczególnie urzekają motywy sakralne, które nawet dla osoby niezwiązanej z religią emanują jakąś mistyczną siłą. Żartuje, że uratowała Chrystusa – na pchlim targu wyciągnęła z błota płótno przedstawiające XII stację drogi krzyżowej. Pociągają ją przedmioty z duszą. Choć nie nazwałaby siebie samej fashion victim, wpadła w zachwyt na widok oryginalnych rysunków fotograficznych z modelami kolekcji Diora i Chanel. Stworzyła dla nich specjalny kącik w salonie z zabytkowym lustrem i kultową leżanką Eamesów.