"Kameralnie" to cykl ELLE Decoration online, w którym z kamerą wpadamy do pięknych mieszkań i rozmawiamy z ich właścicielami o meblach, ceramice, sztuce i wzornictwie, ale nie tylko. Wszystko kameralnie, w luźnej, domowej atmosferze. W sam środek lata zaprosiła nas do siebie na warszawski Grochów Koka Skowrońska, założycielka Totem Studio Warsaw. 

Mieszkanie Koki Skowrońskiej z Totem Studio Warsaw

Żar leje się z nieba, a my razem z operatorem wchodzimy po schodkach na czwarte piętro do mieszkania w bloku po prawej stronie Wisły. W środku czeka już na nas gospodyni z zimną wodą w barwnym szkle i kruchymi ciasteczkami z kajmakiem. Zasiadamy wygodnie na zielonej kanapie (projekt Krystiana Kowalskiego) i  zanurzamy się w opowieści o mieszkaniu, starej lipie za oknem i totemach. To wnętrze Koka zna w zasadzie od dziecka, bo wcześniej mieszkali tu jej dziadkowie. Teraz mieszkanie po swojemu (z małą pomocą studia Monocco) urządziła Koka ze swoim partnerem Ernestem Wińczykiem. Główna dewiza? Przedmioty to zabawki. Mnóstwo takich przedmiotów "zabawek" znajdziemy w całym domu - jest porcelanowa papuga, są piłeczki tenisowe w zadziwiających funkcjach, kolorowe szkło Lucyny Pijaczewskiej i wazony Malwiny Konopackiej, jest włącznik łazienkowego światła w kształcie przycisku z popularnego teleturnieju. Są wreszcie totemy - kolekcjonerskie, artystyczne obiekty z dobrą intencją. Pomysł na ich tworzenie wziął się z totemowania, czyli z intuicyjnego, radosnego działania twórczego. Musimy o nie zapytać! 

Totemy

Totemy to przedmioty, które nam kojarzą się trochę z indiańską wioską, ewentualnie z harcerstwem? Skąd więc pomysł na tworzenie właśnie totemów? - Przedmioty mnie pociągają i fascynują, namiętnie je kolekcjonuję. Nic na to nie poradzę. Kolory, formy, obiekty interesują mnie od zawsze. Podobnie jak sztuka. Szukając nowych przedmiotów do kolekcji brakowało mi takich z przesłaniem i jakąś głębszą historią czy pomysłem. Dookoła mamy spory wybór designerskich lamp, ładnych świeczników czy modnych wazonów, ale w pewnym momencie poczułam, że dla mnie przedmiot ładny sam w sobie to za mało. I tak z czasem powstała idea totemów z przypisaną intencją. Przez ponad 10 lat intensywnie zajmowałam się zawodowo reklamą, a tam bez budowania wypornych i wyrazistych idei ani rusz. Mam wrażenie, że to, co udało mi się w uchwycić w działalności TOTEM Studio zawiera w sobie właśnie tego „Świętego Graala” kreatywnych, czyli właśnie pojemną ideę. To, co robię w TOTEM Studio to moja reinterpretacja funkcji „oryginalnych” totemów. Pierwotnie totemy związane były z określonym rodzajem wierzeń. Obecnie kategorię wierzeń przejmuje współczesna duchowość, a ta ma już wiele więcej odcieni. Dla mnie ta „nowa duchowość” ma również związek z kontemplacją otaczającego świata oraz wrażliwością, także na sztukę. Za tym idzie uważność na kolory, formy, tekstury, materię, ale też energię obiektów i to, jak na nas wpływają. Moje Totemy są czymś więcej niż tylko wizualną historią, bo nadaję im indywidualne intencje. Intencje wypisuję ręcznie na spodzie każdego z nich, najczęściej jest to moja inwencja twórcza, ale zdarzają się też specjalne życzenia. Na przykład Totem-prezent z intencją „dużo dobra” dla przyjaciela. I tu już lekko nawiązujemy do totemizmu, bo kodujemy przekaz (nasze „wierzenie”) w przedmiocie, przypisując mu znaczenie. Jeśli ktoś wierzy w energię rzeczy, taki Totem może być jego talizmanem - tłumaczy nam Koka i zaraz dodaje - Wszystko zaczęło się od totemowania - intuicyjnego, twórczego układania przedmiotów, głównie wertykalnie. Początkowo robiłam to nieświadomie. Prawdopodobnie dlatego, że odnajdowałam w tym działaniu pierwiastki relaksu. Pracowałam wtedy w agencji reklamowej i zdarzało się siedzieć nad koncepcjami do nocy. Nocą mój mózg już nie radził sobie z przetwarzaniem myśli i szukaniem pomysłów, więc układanie przedmiotów w balansujące wieże było chwilą oddechu i formą medytacji. Skupienie na balansie i powstających relacji przedmiotów było kojące. Później zauważyłam, że robię to cyklicznie i intuicyjnie nazwałam jedną z powstałych instalacji „totemem”. Przypuszczam, że nazwa przyszła do mnie ze względu na wertykalny kształt. Potem przypłynęło mi do głowy słowo „totemowanie” (i jego angielski odpowiednik „toteming”). Bardzo je lubię, pewnie także dlatego, że od lat pracuję ze słowem, a wymyślenie nowego i własnego wyrazu jest przyczyną ogromnej radości. 

Kolor to życie

 Totemy mieszkają w domu Koki i Ernesta właściwie wszędzie. Stoją w kuchni, sypialni, na regale w salonie i na parapetach. Ich kolory? Przeróżne. Przeważa kobalt, ale jest i fluorescencyjna zieleń, są róże i pomarańcze. Równie kolorowo jest w całym mieszkaniu. W oczy rzuca się przede wszystkim kobalt pokrywający ścianę nad aneksem kuchennym. Ale są też żółte drzwi, czerwony fotel (razem z podnóżkiem) i koralowa łazienka, do tego mnóstwo pstrokatych, jaskrawych dodatków. Koka zapytana o kolory natychmiast się rozpromienia. - Bez koloru nie wyobrażam sobie życia. Może dlatego, że kolor to życie. Bez niego nie ma przyrody, codzienności, wakacji, mody, sztuki czy jedzenia. Uwielbiam ubierać się bardzo kolorowo i od lat fotografuję kolorowe kompozycje, które publikuję na Instagramie z #KOKAKOLOR. Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że jestem kolorowym żyjątkiem. Kiedyś mój dawny szef powiedział, że dobrze, że jestem taką „kolorową plamą”, bo dzięki temu zawsze może mnie szybko odnaleźć. Totalnie jak w królestwie zwierząt! To w sumie ciekawe, bo tak naprawdę wcale nie lubię aż tak zwracać na siebie uwagi i czasem nawet krępują mnie spojrzenia komentujące moje krzykliwe stylizacje. Mimo tego coś każe mi ubierać się jak pisanka. Poprawia mi to humor i odczuwanie życia w Polsce. A czy mam jakieś ukochane kolory? Absolutnie tak i… są to po prostu wszystkie kolory. Chociaż, oczywiście, są różne fazy życia, trochę jak okresy w twórczości malarzy. Czasem sobie myślę - Oho, wchodzę w okres błękitny (jak wczesny Picasso). A potem nie wiadomo jak i skąd pojawia się faza żółta albo - jak ostatnio - niemalże obsesja na kolor International Klein Blue - wyjaśnia.

Dodane do ulubionych

Ulubione przedmioty gospodyni w domu? Przycisk do papieru z islandzkiego secondhandu, stolik kawowy z ekspozycją kinetycznych przedmiotów, które najlepiej wyglądają w ruchu. Do tego krzesła. - Spoza kategorii krzeseł bardzo lubię projekty Oskara Zięty. A w szczególności serię luster „Rondo” i „Tafla”. Są hipnotyzujące! Kocham też wszystkie przedmioty wymyślone i wykonane przez duet CHIAOZZA, tworzony przez parę artystów - Adama Frezza i Terri Chiao. Ich wrażliwość i wyobraźnia szczerze mnie zachwyca - kontynuuje wyliczankę pani domu. Do listy artystycznych mistrzów dorzuca jeszcze Ettore Sottsassa, prace duetu Christo i Jeanne-Claude, Alexandra Caldera i Yayoi Kusamę. Twórczyni Totem Studio ma też w swoim mieszkaniu całkiem imponującą kolekcję młodej sztuki (konkretne obrazy i grafiki zobaczycie w naszym filmie). Skąd artystyczna wrażliwość u Koki? - W rodzinie nie było profesjonalnego artysty, ale - dzięki Mamie zainteresowanej malarstwem - odkąd pamiętam w domu były albumy o sztuce. Uwielbiałam wchodzić do reprodukcji malarskich, szczególnie dobrze pamiętam z dzieciństwa spacerowanie wyobraźnią po światach Salvadora Dali i Hieronima Boscha. [...] Tata w młodości hobbystycznie fotografował, więc w naszym domu robiło się całkiem sporo analogowych zdjęć. Od nastoletnich lat interesował mnie film, komiks i sztuka współczesna. Chodziłam do liceum w pobliżu CSW w Warszawie i spędzałam tam sporo czasu, więc było dla mnie jasne, że chcę zdawać maturę z historii sztuki. Skończyłam edukację plastyczną na pedagogice UW (formalnie jestem więc pedagogiem i nauczycielem plastyki), ale to branża reklamowa wciągnęła mnie na całego. Przez ponad 10 lat byłam kreatywną i copywriterką. Teraz żyję totemami, ale współprowadzę także z Ernestem Wunderkamera Studio, gdzie zajmujemy się fotografią przedmiotów, ich historii, ale także nierozerwalnych z nimi wnętrz - opowiada. 

Dziękujemy pięknie za zaproszenie!