Ceramikę z Łysej Góry w zasadzie nietrudno rozpoznać i wypatrzeć wśród domowych kolekcji, na pchlich targach czy w muzeach. Wystarczy tylko wiedzieć, czego szukać. Glinianych dzbanków i wazoników malowanych w kwiatki i kropki, pręgowanych pater i brązowych talerzy w abstrakcyjne wzory, charakterystycznych kurek, koziołków i kaczek na ozdobnych kaflach, butlach i wazonach. O tych skarbach, z których wiele wyszło spod ręki utalentowanego ceramika Bolesława Książka, udało mi się porozmawiać z dr Bożeną Kostuch, kustoszką w Muzeum Narodowym w Krakowie i autorką wydanej niedawno pozycji "Czarodziej z Łysej Góry. Opowieść o Bolesławie Książku". 


Skąd Pani fascynacja Bolesławem Książkiem?
Bożena Kostuch: Twórczość Bolesława Książka towarzyszyła mi od dzieciństwa, choć o tym wtedy oczywiście nie miałam pojęcia. Moja Mama kupiła, czy też dostała komplet do miodu zaprojektowany przez Książka, pochodzący ze Spółdzielni "Kamionka" w Łysej Górze. Jako dziecko ścierałam z niego kurz, a po latach zamieściłam jego zdjęcie w napisanej książce :) A mówiąc poważnie, twórczością Książka zainteresowałam się dzięki pracy w Muzeum Narodowym w Krakowie, gdyż opracowywałam jego ceramiki znajdujące się w naszej kolekcji, zbierałam też materiały do wystawy powojennej ceramiki krakowskiej, która miała miejsce w 2008 roku. Wtedy też poznałam córki artysty.

Jakie są początki Spółdzielni "Kamionka" w Łysej Górze pod Tarnowem?
Bożena Kostuch: Inicjatorem założenia Spółdzielni był Franciszek Mleczko, pochodzący z Łysej Góry ludowiec, pedagog, działacz społeczny. Mleczko chciał, aby Łysa Góra zaczęła się rozwijać, aby mieszkańcy mieli gdzie pracować, aby kobiety mogły zarabiać, a młodzież nie musiała wyjeżdżać do miasta. Spółdzielnia została założona w 1947 roku. Początkowo była wielobranżowa, robiono w niej nawet buty, ale bardzo szybko skoncentrowano się na wyrobie ceramiki. Zresztą w Łysej Górze, na terenie Spółdzielni, znajdowały się złoża świetnej gliny, materiał do produkcji był więc na miejscu. W 1950 roku "Kamionka" weszła do struktury CEPLiA (późniejsza Cepelia).

Jaki był Czarodziej z Łysej Góry? Wiem, że spotkała się Pani z jego córkami. Jaki był prywatnie? Jak pracował?
Bożena Kostuch: Był idealistą, człowiekiem niezwykle szlachetnym, wrażliwym na wszystko, co go otaczało. Był bardzo pracowity, pełen pasji i temu co robił oddawał się całym sobą. Chętnie pomagał innym. Był też jednak uparty, niecierpliwy i nerwowy, i dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Dużo czytał, interesował się teatrem, lubił muzykę poważną, grał na trąbce, był towarzyski. Ale interesował się też sportem, samochodem jeździł "ostro". Nie stronił od polityki, angażował się w rozmaite lokalne inicjatywy. Kochał przyrodę, kochał ludzi, bardzo zależało mu na wszechstronnym rozwoju łysogórskiej młodzieży. Przede wszystkim jednak kochał ceramikę, był jej prawdziwym mistrzem.

Jakie prace Książka uznaje się za najważniejsze?
Bożena Kostuch: Trudno wskazać jedną, czy nawet kilka, gdyż jego twórczość była bardzo bogata i różnorodna. Projektował ceramikę dekoracyjną i użytkową, figury i figurki, był autorem bardzo licznych płaskorzeźb ceramicznych, mniejszych i większych mozaik, a nawet kominków. Był też autorem i współautorem realizacji w architekturze, które miały często duże rozmiary i monumentalny charakter, a ceramika wykonywana dla architektury stała się jego wielką miłością.

Czy jest wśród nich Pani ulubiona?
Bożena Kostuch: Lubię wiele prac Książka... Bardzo podoba mi się długa kompozycja na budynku piecowni Spółdzielni "Kamionka" w Łysej Górze. Bardzo też lubię dekorację na fasadzie restauracji "Czartak" w miejscowości Gorzeń Górny koło Wadowic, widać w niej niezwykłą, wręcz czarodziejską fantazję artysty. Niezwykle wysmakowaną kolorystykę i fakturę mają kompozycje na Teatrze Bagatela w Krakowie. Zaprojektował je Witold Skulicz, ale Bolesław Książek czuwał nad techniczną stroną ich wykonania. 

Skąd bierze się fenomen Bolesława Książka?
Bożena Kostuch: Chyba właśnie z tej różnorodności i bogactwa jego twórczości. Właściwie każdy może znaleźć w niej coś, co go zachwyci. Ale także z technicznej doskonałości jego ceramiki. Książek był wybitnym technologiem i swoją wiedzę oraz doświadczenie potrafił przemienić w dzieła urzekające barwą, fakturą, pomysłem.

Co sprawia, że ceramika z Łysej Góry jest teraz odkrywana na nowo i coraz bardziej pożądana?
Bożena Kostuch:  Szukamy rzeczy oryginalnych, niezwykłych, unikatowych. To wszystko mają wyroby z Łysej Góry. Możemy znaleźć wśród nich ceramikę bardziej tradycyjną i bardziej nowoczesną. A przy tym są to często wyroby, które kojarzą nam się z domem, z dzieciństwem, niosą więc pozytywny przekaz, mają też w sobie jakąś świeżość i bezpretensjonalność, nie udają czegoś, czym nie są.

Czy Łysa Góra to tylko ceramika? Słyszałam też o szkle z Łysej Góry. 
Bożena Kostuch: Ma Pani rację. W latach 70. XX wieku, już po odejściu Bolesława Książka z zakładu, w "Kamionce" zaczęto także produkować wyroby ze szkła. Łysogórskie wazony również cieszą się sporą popularnością.

Czy moda na "Łysą Górę" dotarła także za nasze granice?
Bożena Kostuch: Myślę, że miłośnicy ceramiki spoza Polski słyszeli o "Kamionce". Znam też kilka osób mieszkających zagranicą, które zbierają Łysą Górę, ale chyba najczęściej to polscy kolekcjonerzy kupują łysogórskie wyroby na zagranicznych portalach aukcyjnych. 

Co ciekawego Pani ostatnio czytała?
Bożena Kostuch:
Bardzo lubię biografie. Pod choinkę dostałam książkę o Marianie Eile, twórcy "Przekroju" i właśnie jestem w trakcie jej czytania. "Czarodzieja z Łysej Góry" też zresztą przeczytałam zaraz po otrzymaniu egzemplarza autorskiego :)

Pięknie dziękuję za rozmowę.