Dziś zaglądamy do domu  pani Urszuli i pana Tomka w podwarszawskiej Magdalence. Właścicielom podobał się od zawsze styl industrialny, ale w nieco łagodniejszym wydaniu. Gospodyni marzyła o wolnostojącej wannie, gospodarz chciał mieć u siebie płytki typu "smocza łuska". Wszystkie życzenia i marzenia udało się spełnić Paulinie Świst z pracowni ArchiWisła, absolwentce architektury na Politechnice Wrocławskiej. 

Jak jest w środku? Naszą wirtualną wycieczkę zaczynamy od reprezentacyjnego salonu na parterze. Przy ogrzewającej wnętrze kozie stoją granatowa sofa i karmelowy fotel. Elektrykę poprowadzono tu na zewnątrz, w rurkach, w przemysłowym stylu. Architektka zaproponowała podłogę z jasnej żywicy i drewniane belki na suficie. " Pierwotnie sufit miał być betonowy, ale niestety po skuciu fragmentu tynku okazało się, że nie jest to efekt jaki chcieliśmy uzyskać. Podjęliśmy decyzję o zatynkowaniu tynkiem o grubym ziarnie i pomalowaniu go na kolor szary" - powiedziała nam Paulina.     

Salon płynnie łączy się z białą kuchnią poprzez jadalnię z dużym, drewnianym stołem. Piętro, strefa prywatna, jest zdecydowanie bardziej przytulne. Tu na podłodze starannie ułożono dębowy parkiet, a jedną ze ścian sypialni gospodarzy wyłożono miękkim, turkusowym welurem. Łóżko i stoliki na metalowych nogach z mosiężnymi gałkami open&hide nawiązują do elementów stalowych na dole, podobnie jak belka stanowiąca wykończenie tapicerowanej ścianki. W jednej z łazienek pojawiła się wymarzona wanna. Ściana tuż przy niej oklejona została wodoodporną tapetą z kwiatowym motywem. Tu można poczuć się jak w SPA. Za to w drugiej łazience prym wiodą ręcznie robione, turkusowe kafle "smocza łuska".  Okna w obu wnętrzach zostały ujęte w „ramy z luster”. Powodują że wnętrza zdają się dużo większe i przestronniejsze i ginie granica między tym co rzeczywiste a tym co odbite.