#instahome to nasz cykl o ciekawych, polskich wnętrzach z instagrama i o ludziach, którzy je tworzą. Dzisiaj, w kolejnej jego odsłonie odwiedzamy mieszkanie Uli i Barta (@_parametry) w bloku z wielkiej płyty na częstochowskim osiedlu Tysiąclecie. Ona skończyła filologię i jak sama podkreśla jest typową humanistyczną duszą ceniącą sobie kontakt z naturą. On to architekt ze słabością do minimalizmu. Jak ta dwójka urządziła swoje wspólne mieszkanie? Musieli pójść na kompromis. Efekt? Duża dawka wzornictwa z PRL, sporo vintage, dużo roślin, różowa kuchnia i perski dywan z drugiej ręki.  

- Nasz dom właściwie urządził się sam. Dopóki byliśmy w związku na odległość, tworzyliśmy projekty wnętrz w programach na komputerze - wtedy ja chciałam jeszcze przemycić do wnętrz folkową nutę, tak mi bliską, a Bart dążył do tego, żeby wnętrza były urządzone skromnie i funkcjonalnie. Ciężko było to pogodzić. Jednak życie samo wszystko zweryfikowało - to zagadnął nas na ulicy człowiek, który powiedział, że ma "stare, czeskie meble do sprzedania po teściu" - tak weszliśmy w posiadanie kompletu czechosłowackich mebli projektu Bohumila Landsmana i Huberta Nepozitka dla fabryki Jitona Sobeslav, to znajdowałam na śmietniku kolejne kultowe krzesła, klasyki polskiego wzornictwa, to babcia Bartka oddała nam swoje fotele z Interier Praha, bo "ona akurat chce zmienić na inne" - opowiada Ula. W taki sposób w mieszkaniu znalazły się pierwsze meble vintage, nie dziwi więc późniejszy dobór akcesoriów również z epoki. Dumą gospodyni są kubki z nieistniejących już Zakładów Porcelitu Stołowego Pruszków. Herbata, kawa i kakao ze słynnej kratki i wzoru azteckiego smakuje podobno najlepiej.  

- Kiedyś ktoś napisał nam, że nasze wnętrze jest "zbyt dosłowne, że "za dużo tego PRL-u". Rozumiem to podejście, wiele osób miksuje stare z nowym, tworząc wnętrza eklektyczne. A my mieszkamy w takim małym skansenie - i jest nam z tym dobrze. Choć ostatnio podczas rozmowy powiedziałam do Barta, że gdybym miała urządzać kiedyś jakąś przestrzeń tylko dla siebie, byłaby ona zgoła inna - postawiłabym na minimalną ilość ozdób. Byłoby biało, beżowo, z drewnem, lnem i wikliną. Prościej. Ostatecznie najpiękniej jednak jest, gdy Bart czasem rzuci z czułością: "Lubię ten dom". - tłumaczy Ula.

Które miejsca w mieszkaniu właściciele polubili najbardziej? Ula zdecydowanie kuchnię. Od razu wiedziała, że chce taką z różem, sklejką, lastryko i betonem. Pomieszczenie ma 6 metrów kwadratowych, więc urządzenie go było sporym wyzwaniem. Z kolei Bart najbardziej upodobał sobie żółtą kanapę w salonie - jugosławiański Atlantis. Tam też najczęściej można spotkać dwa koty pary: Barona i Bartusia. Musi być wygodnie!