Rozmawia Ewa Pągowska

Kobieta wiąże się z mężczyzną, który ma dziecko z poprzednią partnerką. Czy zazdrość o nie jest wpisana w tę nową relację?
MARLENA TRĄBIŃSKA-HADUCH Tak. Zazdrość to uczucie, które pokazuje, czego nam brakuje lub co boimy się utracić, ale też nasze niedobory, np. niskie poczucie własnej wartości. Kobieta, wiążąc się z mężczyzną, który ma dziecko, może się bać, że miłość, która jest między nią a partnerem, zawsze będzie na drugim planie. Zazdrość będzie silniejsza, jeśli kobieta żyje w przekonaniu, że nie jest wystarczająco dobra, ale też gdy mężczyzna jest na każde zawołanie dziecka i oczekuje, że partnerka ze zrozumieniem przyjmie zmianę planów.
 

Albo gdy on mówi wprost: „Dziecko zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscu”.
Tak. Wtedy ta kobieta musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy jest w stanie z tym żyć, czy to nie dyskwalifikuje tego związku.  
 

Aż tak? Wiele osób uważa, że wiążąc się z mężczyzną, który jest ojcem, kobieta musi zadowolić się drugim miejscem. 
Nie. Czym innym jest relacja między ojcem a dzieckiem, a czym innym między mężczyzną a kobietą. Te relacje powinny współistnieć równolegle, a nie jedna nad drugą. Są mężczyźni, którzy potrafią traktować oba związki równoważnie, a w sytuacjach konfliktowych na bieżąco oceniać, kogo wesprzeć. Obowiązuje taka sama zasada jak w przypadku par, które mają wspólne potomstwo. Tam też relacja rodzic – dziecko nie powinna być nadrzędna wobec relacji między partnerami. 

A jeśli mężczyzna nie mówi kobiecie wprost: „Dziecko jest ważniejsze od ciebie”, ale zachowuje się, jakby tak właśnie było? Kolejny raz rezygnuje z romantycznego wyjazdu czy kolacji, bo córka chce, żeby do niej przyjechał?
Wtedy warto z partnerem porozmawiać, zapytać, dlaczego się tak zachowuje. Częstym powodem jest poczucie winy. Mężczyzna nie potrafi poradzić sobie z tym, że zrobił dziecku krzywdę, rozstając się jego mamą, więc za wszelką cenę chce mu zadośćuczynić. Nie tędy droga. Dziecko czuje się bezpieczniej, gdy sytuacja jest przewidywalna, kiedy zasady ustalają rodzice i się ich trzymają. Nie można stwarzać iluzji, że życie rodziców zależy od niego, ani wspierać jego magicznego myślenia: „Mogę sprawić, by rodzice byli razem”. Ono musi nauczyć się radzić sobie z takimi uczuciami, jak: tęsknota, smutek, żal czy złość na rodzica. Usłyszeć czasem: „W tym tygodniu mnie nie ma, bo jestem na nartach, zobaczymy się za tydzień tak, jak ustaliliśmy. Rozumiem, że tęsknisz, ale możemy porozmawiać przez telefon”. Mężczyzna powinien umieć pogodzić się z tym, że czasem usłyszy: „To ja nie chcę się z tobą spotykać”, i odpowiedzieć spokojnie: „Wiem, że się na mnie złościsz, ale ja nie rozstałem się z tobą, tylko z twoją mamą. Ciebie nadal kocham”. Oczywiście są sytuacje, kiedy z powodu dziecka warto rozważyć zmianę planów, ale one powinny być wyjątkiem. 


Czasem jednak dzwoni nie dziecko, tylko jego mama. To u nowej partnerki rodzi jeszcze większą zazdrość. Zwłaszcza kiedy on odbiera telefon o każdej porze, także w czasie romantycznej kolacji.
Można w takiej sytuacji poczuć zazdrość, ale warto pamiętać, że on zwykle odbiera telefon, bo uważa, że chodzi o dziecko, a nie dlatego, że żywi ciepłe uczucia do byłej kobiety. 
 

Ale czy musi zawsze to robić?
Moim zdaniem nie. Jeśli sprawa rzeczywiście jest ważna i dotyczy dziecka, matka dziecka pewnie wyśle SMS, chociaż nie twierdzę, że zawsze mają się w taki sposób komunikować.
 

A może warto namówić partnera na rozmowę z psychologiem dziecięcym? Może kiedy się dowie, że jego zachowanie nie służy dziecku, problem zostanie rozwiązany?
To zależy od osobowości tego mężczyzny. Niektórzy myślą zerojedynkowo, mają sztywne poglądy i nie potrafią zmienić zdania. Czasem jednak ktoś trzeci – psychoterapeuta albo osoba, która jest dla tego mężczyzny autorytetem, może wprowadzić inną perspektywę. Przede wszystkim jednak partnerzy powinni szczerze z sobą porozmawiać, najlepiej na początku związku. Niestety, pary zwykle idą na żywioł, zakładają, że „jakoś się ułoży”. Brakuje rozmowy, podczas której każde z nich powie, czego potrzebuje, by dobrze czuć się w związku. Brakuje ustalenia zasad, które mają obowiązywać w domu i dotyczyć także dziecka. Oczywiście ono musi być o nich poinformowane. Usłyszeć, że np. każdy wstawia swoje naczynia do zmywarki, zabawki sprząta się przed snem, a tata jest do dyspozycji do 22.00, a potem spędza czas ze swoją partnerką. 
 

Czy można zwrócić uwagę dziecku partnera, gdy ono nie przestrzega tych zasad?
Tak, i to też powinno być jasno powiedziane. Często kobiety, zamiast zwrócić uwagę dziecku, skarżą się partnerowi i zaczyna się zabawa w głuchy telefon. 

Może nie chcą usłyszeć: „Nie jesteś moją mamą i nie będziesz mi mówić, co mam robić”?
Wtedy można odpowiedzieć: „To prawda, ale jestem partnerką twojego taty, mieszkamy tutaj razem i mamy zasady, których przestrzegamy, żeby nam się dobrze żyło. Mogę cię poprosić, żebyś zebrał swoje brudne ubrania, a ty możesz mi zwrócić uwagę, że nie powiesiłam kurtki”. Z kolei kobieta nie powinna robić dziecku uwag dotyczących nauki, czasu spędzonego przed ekranem ani zajmować stanowiska w sprawach dotyczących jego zdrowia. Od tego są jego rodzice. 

Jak kobieta ma reagować, gdy dziecko źle się do niej odnosi, np. traktuje jak służącą? Ostentacyjnie daje do zrozumienia: my tworzymy z tatą rodzinę, a ty jesteś obca.
Każdy z partnerów powinien stanowczo zareagować. Kobieta powiedzieć np.: „Sprawiasz mi przykrość. Nie zgadzam się na to, żebyś mnie obrażał”, a mężczyzna musi ją w tym wesprzeć. Jasno powiedzieć: „Nie możesz tak mówić. Wiem, że się złościsz, bo nie jestem z mamą, ale ja już do niej nie wrócę”. 
 

A jeśli tak nie robi? Mówi np.: „Daj spokój, to małe dziecko” albo „Odpuść, wiesz jakie są nastolatki”.
To nie są argumenty. Warto wyjaśnić partnerowi, że jeśli nie staje w naszej obronie, nie mówi, że nowy związek jest dla niego ważny, to przestaniemy wierzyć, że mu na nas zależy. Zresztą ta reguła obowiązuje w każdej męsko-damskiej relacji. Kiedy partnerzy mają wspólne dziecko i ono wykrzyczy matce: „Jesteś głupią krową”, to ojciec też powinien zareagować. 
 

Kobiety skarżą się, że kiedy dziecko partnera spędza z nimi weekend, cały czas jest jemu podporządkowany. 
Z tym raczej trzeba się pogodzić. Także dlatego, żeby partner czuł, że jego potrzeby i relacja z dzieckiem są dla nas ważne, a my chcemy być częścią nowej rodziny. Nie musimy jednak spędzać całego czasu we troje. Możemy wyjść razem do kina, na obiad, a potem powiedzieć: „Chłopaki na gokarty idźcie już sami, to nie dla mnie”. 
 

Dla wielu kobiet to może być trudne do zaakceptowania.
Podobnie jak pomysł, by partner wyszedł gdzieś sam lub z kolegami. Niektóre kobiety marzą o symbiotycznym związku, w którym wszystko robi się razem. Spędzanie wolnego czasu osobno budzi w nich lęk, rodzi myśl, że związek się psuje. Chcą mieć mężczyznę na wyłączność, a to niemożliwe. Jeśli kobieta ma problem z taką separacją, to moim zdaniem potrzebuje terapii. 
 

Ale czasem nie chodzi o wyłączność, tylko o to, że partner w ogóle nie spędza z nami czasu na przyjemnościach.  
To prawda. Kobiety często skarżą się, że ich partnerzy są kreatywni w wymyślaniu atrakcji dla dziecka, ale nie mają czasu ani siły, żeby pójść ze swoją kobietą do kina, teatru czy restauracji. Ten brak równowagi na pewno nie jest dobry dla związku.

Co zrobić, gdy dziecko partnera nas nie akceptuje? 
Tata musi tak planować swój czas, by spotykać się z dzieckiem tylko we dwójkę i powiedzieć partnerce wprost: „Kocham cię, ale nie oczekuj ode mnie, że poświęcę swoją rodzicielską relację na rzecz relacji z tobą”. Wtedy kobieta musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrafi to wytrzymać. Najgorzej, gdy próbuje wszelkimi metodami, także płaczem i szantażem, nakłonić mężczyznę, by zrobił coś, co przekona do niej dziecko.

Rozumiem, że to nie jest możliwe?
Nie. Dziecka nie da się do tego zmusić. Może kiedyś zaakceptuje partnerkę taty, ale gwarancji nie ma.

Jak kobieta może zadbać o siebie i swoje uczucia, będąc w związku z mężczyzną, który ma dziecko?
Najlepiej, gdyby uświadomiła sobie i pogodziła się z tym, że nie uniknie sytuacji, w których będzie się czuła trochę mniej ważna, nawet jeśli ten będzie ją wspierał, bronił jej, stawał po jej stronie. Zresztą w każdym związku doświadczamy trudnych uczuć. W tym przypadku wynikają z tego, że on ma dziecko.


Uwaga, pułapka!
Trzy przekonania, które mogą wyprowadzić cię na manowce.

Kiedy będziemy mieć wspólne dziecko, wszystkie problemy się rozwiążą
Dlaczego to jest pułapka? Takie myślenie może doprowadzić do tego, że zdecydujesz się zajść w ciążę głównie po to, by przyciągnąć partnera do siebie i odciągnąć go od dziecka. A nie po to się zostaje mamą. Poza tym pojawienie się nowego członka rodziny nie tylko nie rozwiąże starych problemów, ale stworzy nowe.
Jak w nią nie wpaść? Porozmawiaj szczerze sama z sobą, na ile rzeczywiście chcesz być mamą. Nie jest dobrze, gdy ulegasz presji środowiska, dajesz sobie wmówić, że powołaniem każdej kobiety jest macierzyństwo czy że potomstwo uczyni twój związek bardziej wartościowym. Przedyskutuj to też z partnerem, jak każde z was widzi wasze wspólne życie po narodzinach dziecka. Kobiety czasem oczekują, że partner odsunie dziecko z poprzedniego związku na bok albo przynajmniej ograniczy kontakty, a to nie jest w porządku ani wobec tego dziecka, ani wobec partnera.

MOGĘ BYĆ lepszą matką dla dziecka mojego partnera niż jego rodzona matka
Dlaczego to jest pułapka? Jeśli w to uwierzysz, zaczniesz angażować się w wychowanie jego dziecka. Jednak choćbyś stawała na głowie i tak kiedyś, zwykle w najmniej spodziewanym momencie, usłyszysz: „Nie wtrącaj się, nie jesteś moją matką”. A to rodzi ogromny ból i rozczarowanie. 
Jak w nią nie wpaść? Musisz uświadomić sobie, że twoje oczekiwanie, by dziecko twojego partnera darzyło cię większym uczuciem, niż darzy swoją mamę, to przykład magicznego myślenia podobnego do fantazji dziecka, że rodzice kiedyś się zejdą. Dlatego jeśli w twojej głowie pojawia się myśl: „Jestem lepsza od jego mamy” albo: „Ono tak się cieszy, kiedy idziemy razem do kina i gramy w gry, bo jego matka nigdy tego nie robi”, lepiej powiedzieć sobie „stop”. Najbezpieczniej jest trzymać się zasady: od wychowywania, opieki i dbania o zdrowie są biologiczni rodzice. Mężczyzna też nie ma prawa oczekiwać, że kobieta wejdzie w rolę matki jego dziecka. Może go wspierać, pomóc, ale nie przejmować obowiązki rodzicielskie. 
 

Jego dzieci i moje dzieci powinny być wychowywane tak samo
Dlaczego to jest pułapka? Próba ujednolicenia wszystkich zasad może wydawać się sprawiedliwa, ale często rodzi wiele konfliktów i w rezultacie nikt nie jest z tego zadowolony. Nowi partnerzy – bo nie mogą dojść do zgody co do tego, czyje reguły są lepsze. Dzieci – bo po raz kolejny w krótkim czasie ich życie jest wywracane do góry nogami. Byli partnerzy – bo odbierają to jako próbę ograniczenia ich wpływu na wychowanie własnego dziecka. 
Jak w nią nie wpaść? Warto ustalić zasady, które obowiązują wszystkich we wspólnej przestrzeni, ale to nie może być doprowadzone do ekstremum. Postaraj się zaspokajać potrzeby wszystkich dzieci, żeby żadne nie czuło się pominięte ani pokrzywdzone, ale to nie znaczy, że wszystkie mają chodzić na te same zajęcia dodatkowe czy spędzać tak samo wolny czas.