ELLE A gdy widziałeś Olę idącą do ołtarza, co czułeś?

K.B. Byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. Wiem, że to zabrzmi jak banał i cukierek, ale taka jest prawda – to był jeden z najwspanialszych dni w moim życiu.

ELLE Kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że to z Olą chcesz spędzić swoje życie?

K.B. Bardzo szybko. Najdziwniejsze jest to, że wcześniej przez wiele lat sama myśl o ślubie budziła mój sprzeciw. Chciałem pozostać singlem i wieść sobie wygodne, spokojne życie. Jestem generalnie trudnym we współżyciu człowiekiem – nie lubię wpuszczać obcych do swojego świata, bo wnoszą chaos i nieporządek. No i tak sobie żyłem, w błogim przekonaniu, że zbudowałem świat idealny, do momentu, aż spotkałem Olę. I wtedy się okazało, że to wcześniejsze życie było pozbawione treści. A gdy w końcu zostaliśmy małżeństwem, poczułem, że wreszcie wszystko jest na swoim miejscu, że jest tak, jak powinno być.

ELLE I nie miałeś wątpliwości, chociażby że ten związek kompletnie pozbawi Cię prywatności?

K.B. Oczywiście, był taki moment, że musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, czy udźwignę konsekwencje, które wynikają z popularności Oli, a które w pewnym stopniu zaczną i mnie dotyczyć. Ostatecznie uznałem, że jeśli ona dała sobie z tym radę, a przy tym pozostała normalna po tylu latach bycia pod obstrzałem i sprzedawania jej fałszywego wizerunku – to ja też dam radę.

ELLE Pytasz Olę o zdanie na temat utworów, które piszesz?

K.B. Oczywiście. Ola jest świetnym krytykiem. Jeśli uważa, że coś jest nie tak, zawsze szczerze o tym mówi. Poza tym ma świetny słuch i niewiarygodną wręcz pamięć muzyczną. Do tego pamięta chyba wszystkie teksty świata.

ELLE Śpiewacie razem?

K.B. Wygłupiamy się, improwizując na ludową nutę.

ELLE Z tego, co mówisz, wynika, że Ola i Ty jesteście idealnie zgrani. Poglądy polityczne macie też takie same?

K.B. Nie rozmawiamy o polityce.

ELLE Nie wierzę, że w domu dziewczyny, której ojciec był prezydentem, omija się politykę.

K.B. Mamy tyle innych tematów do obgadania po całym dniu, że jest to naprawdę ostatnia rzecz, o której moglibyśmy myśleć. Mnie od dawna ten temat nie interesuje. Nie chcę, by polityczny jad wlewał mi się w życie. Podobnie z komentarzami na nasz temat. Znajomi radzili: nie czytaj, nie denerwuj się, ale kiedyś nie potrafiłem. Dziś uczę się zupełnie je ignorować i żyje mi się o wiele łatwiej.

ELLE Jesteś szczęściarzem, prawda?

K.B. Tak, megaszczęściarzem. I muszę to sobie co chwilę przypominać. Bo mam skłonność do doszukiwania się drugiego, negatywnego dna. Na każdą sytuację przewiduję najgorszy scenariusz. Trudno mi wyobrazić sobie siebie myślącego o czymś: będzie super! Zawsze wychodzę z założenia, że coś, co zamierzam zrobić, może się nie udać. Co nie zmienia faktu, że i tak podejmuję wyzwanie.

ELLE Taki pesymizm nie utrudnia życia? Mam nadzieję, że Ola dla przeciwwagi jest optymistką?

K.B. Zdecydowanie tak, wręcz niepoprawną!

ELLE Co poza muzyką sprawia Ci w życiu przyjemność?

K.B. Uwielbiam dobrą kuchnię, książki, narty, podróże, ale na pierwszym miejscu są samochody. Jednak (śmiech). Zawsze miałem fioła motoryzacyjnego. Jako dzieciak znałem na pamięć dane techniczne większości aut. Gdy zdobyłem prawo jazdy, zacząłem fascynować się doskonaleniem techniki jazdy. Obecnie mam auto przystosowane do jazdy sportowej, którym jeżdżę na sesje treningowe. Poznaję tajniki ostrego jeżdżenia i te umiejętności pozwalają mi później w normalnej, cywilnej jeździe wyjść z niejednej opresji. Poza tym taki trening jest jak wizyta na siłowni. Plus sporo adrenaliny.

ELLE Przykładasz wagę go tego, jak wyglądasz?

K.B. Owszem, jak większość ludzi. Choć teraz jest to dla mnie zdecydowanie ważniejsze, niż było kiedyś.

ELLE A co się stało?

K.B. Wiesz, poznałem pewną kobietę…

Rozmawiał: Roberty Kozyra

Zdjęcia: Martyna Galla/Van Dorsen Talents

Stylizacja: Zuzanna Kuczyńska

Podziękowania dla Brasserie Warszawska, ul. Górnośląska 24, Warszawa