Himalaiści są od lat traktowani jak bohaterowie. To pionierzy, którzy wybrali swoją własną, choć niezmiernie trudną ścieżkę życia i podążyli za marzeniami. Mimo tego, że postrzegamy ich czasem jako ryzykantów, nie powinniśmy ich oceniać, jeśli sami się nie wspinamy i nie mamy pasji, za którą możemy oddać życie. Może nam się wydawać, że dla złudnych celów ryzykują życie swoje i być może nawet potencjalnych ratowników. Niemniej jednak ich wyczyny śledzimy z zapartym tchem. I w tej kwestii nic się nie zmieniło od początków XX wieku. Ludzi w góry goni coś od dekad a nawet stuleci… Wspinaczce w czasach ery sprzed wszechobecnego Internetu i telefonii często pozostawali odcięci od świata przez długie tygodnie, a nawet miesiące. Ale mieli kibiców, fanów, ich losami żyły całe kraje. 

Białe plamy na mapach

Człowieka bowiem ciągle niesie tam, gdzie nie stanęła jeszcze ludzka stopa. Konkwistadorzy, polarnicy, himalaiści. Teraz takich miejsc jest już niewiele. Ale w latach 30., kiedy w Europie Środkowej zbierały się wojenne chmury, w jednym z bliżej nieznanych regionów świata trwał jedyny w swoim rodzaju wyścig. 

Kobiety i mężczyźni rozpoczęli rywalizację, o której rozpisywano się na pierwszych stronach gazet z całego świata i która pochłonęła życie dziesiątek istot ludzkich. Dążyli do celu, którego nigdy wcześniej nie osiągnął żaden człowiek. Himalaje, rozciągające się na ponad trzech tysiącach kilometrów od Hindukuszu w Afganistanie po zachodnie Chiny, to najwyższy i najpotężniejszy łańcuch gór na Ziemi. Żaden z czternastu szczytów wznoszących się na wysokość ponad ośmiu tysięcy metrów nie został jeszcze w latach 30. zdobyty.

I dotyczyło to nie tylko Himalajów. Ofiar wyścigu zdobywców gór wysokich już wcześniej było wiele. Podczas pierwszego w historii wejścia na Matterhorn trzej brytyjscy alpiniści oraz ich francuski przewodnik spadli w przepaść, ponosząc śmierć, po tym jak najmłodszy w całym zespole pośliznął się i zerwał linę. W kolejnych dekadach wielu innych zginęło z powodu uderzenia kamieniem, utraty równowagi, nagłych upadków i zwykłego pecha. Henry Fox, doświadczony wspinacz i wschodząca gwiazda Alpine Club, zaginął w Kaukazie, natomiast Alfred Mummery, bodaj najznakomitszy brytyjski alpinista swojej epoki, stracił życie w lawinie w 1895 roku. Humphrey Owen Jones i Muriel Gwendolyn Edwards zginęli podczas własnego miesiąca miodowego, kiedy ich przewodnik potknął się, ściągając ich z pomniejszego szczytu w masywie Mont Blanc.

Mount Everest: najbardziej znany, najbardziej spektakularny

Warto tu zwrócić uwagę na uczestników wyprawy z 1924 r. na Mount Everest. Zaraz o tym, powiedzmy, dlaczego. A no choćby dlatego, że nazwisko jednego z nich często jest przywoływane ze względu na lapidarny komentarz często powtarzany w rozmowach i dyskusjach o sensie wspinaczki. Chodzi o George’a Mallory’ego.  Wraz Sandym Irvinem 8 czerwca 1924 podjął on próbę zdobycia Mount Everestu. I nikt więcej nie widział ich już żywych.

Mallory był nie tylko najbardziej lubianym członkiem Alpine Club, najstarszej tego rodzaju organizacji na świecie., ale też człowiekiem pełnym życia, chodzącą siłą i energią. Czarujący, obdarzony błyskotliwym poczuciem humoru, do tego szalenie przystojny, imponował kobietom i był podziwiany przez mężczyzn. „Wielkie nieba! – pisał o Mallorym angielski poeta Lytton Strachey. – Ma ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, ciało jak spod dłuta Praksytelesa, a twarz, to niewiarygodne, łączy tajemnicę Botticellego z wytwornością i delikatnością chińskiej ryciny”. 

Dlaczego chcesz wejść na najwyższy szczyt świata?

Mallory pracował jako wykładowca w Cambridge. Jego prawdziwym powołaniem było jednak wspinanie. Nie tylko odegrał pierwszoplanową rolę w trzech wyprawach na Mount Everest, ale to właśnie on, zapytany, dlaczego pragnie wejść na najwyższy szczyt świata, zaserwował słynną ripostę: „Ponieważ istnieje”. Nieulękły, skromny, do tego wywodzący się z odpowiednio wysokich sfer, był modelowym przedstawicielem brytyjskich zdobywców gór.

O nim i o innych zapaleńcach, którzy szli w góry w skórzanych butach, bawełnianych parkach, bez map i środków łączności, napisał książkę znany amerykański dziennikarz, na co dzień piszący dla najbardziej znanych dzienników. Przywołał historie tych, którzy szli w góry dla idei, ale i tych, którzy do wyścigu na szczyty włączyli się z powodów ideologicznych – jak choćby uczestników niemieckiej wyprawy na Nanga Parbat w 1937, którzy mieli odnieść sukces ku chwale nazistowskich Niemiec. 

Dramatyczne losy wspinaczy, ich tragarzy przeplatają się ze świadectwami uznania i uwielbienia, jakimi ich otaczano. A wszystko to w książce „Ponad światem. Wspinaczka, obłęd i zabójczy wyścig o himalajskie szczyty”, Scotta Ellswortha.

Fragment książki wydanej przez Burda Książki odsłuchasz w naszym podcaście poniżej:

ZOBACZ: Thriller przygodowy na nowe czasy. Przeczytaj fragment książki „Kwestia ceny” Zygmunta Miłoszewskiego

CZYTAJ TEŻ: Pięć zapachów po tajsku. Relacja z wyprawy do Tajlandii [KAPLA DRĄŻY SKAŁĘ]

TAKŻE NA ELLE MAN: 12 pomysłów na krótki, męski wyjazd w 2020