Moda lubi się powtarzać. To jasne jak słońce. Co sezon robi to w lepszym lub gorszym wydaniu. I właśnie dlatego nikt mi nie wmówi, że marzy o kupieniu niebiesko-czerwonego dresu z ostatniego pokazu Gucci. No, chyba że ktoś podobnego nigdy  nie miał, nie nosił albo nie obcował z subkulturą dresiarzy, której swego czasu to ubranie było wizytówką. Szeleszczący, w zestawie z białymi skarpetkami, sportowymi butami i paroma gramami złota na szyi był podstawą dress code’u cwaniaczków z warszawskiej Pragi na przełomie lat 80. i 90. I szczytem obciachu, jakim niezmiennie jest noszenie podróbek.

Nawet gdyby był najmodniejszą rzeczą świata, nie dałabym za niego złotówki. Tym bardziej setek euro, jak został wyceniony tylko dlatego, że zaprojektował go Alessandro Michele. Jeszcze chyba aż tak nie zwariowałam na punkcie mody… Nie widzę też powodu, by przepłacać za coś, co bez problemu mogę znaleźć w lumpeksie. W prawie takim samym stanie. Co najwyżej do odświeżenia, skrócenia lub zwężenia. Tak jak dżinsowa kurtka, którą podpatrzyłam w serialu „Stranger Things”. Albo biała koszula z wielkim kołnierzykiem, którą znów wypada nosić do czarnej marynarki jak Melanie Griffith w filmie „Pracująca dziewczyna” – to kadr z wiosennego pokazu Josepha. Wróciły też nieśmiertelny wzór panterki, metaliczne materiały, ołówkowe spódnice
i poduszki w marynarkach. Cały ten dzisiejszy „Stranger Things”, wczorajszy „Kids” i przedwczorajsza „Gorączka sobotniej nocy”. To wszystko, co było już modne, jest znów na topie. I czeka w second-handzie.

Wystraczy tylko dobrze orientować się w trendach, by wiedzieć, czego szukać. – W dobie globalizacji, kiedy wszyscy marzą o „must have” albo noszą „it-bag”, rzeczy z drugiej ręki gwarantują nam wyjątkowość. To oczywiście zabawa dla wymagających osób, które nie przepadają za dosłownością – mówi Karolina Bartczak, założycielka warszawskiego komisu Chosen By. – Poza tym buszowanie w sklepach vintage to nie tylko zakupy, lecz także ciekawe hobby – dodaje. To niezła lekcja współczesnej historii mody i sposób na dobry wygląd bez wielkiego budżetu. Demna Gvasalia, dyrektor artystyczny Balenciagi, w jednym z wywiadów przyznał, że nosi prototypy, bo nie jest na tyle szalony, żeby kupować drogie rzeczy. Woli wydać pieniądze na wakacje. Ludzie ze świata mody rozumieją to doskonale. Wiedzą, że prawdziwą sztuką jest umiejętność miksowania drogiego z tanim, starego z nowym, a nie noszenie tylko nowych rzeczy, prosto od projektanta. Wzbudzające zazdrość, świetnie ubrane stylistki czy dziennikarki często kupują w outletach i sklepach vintage. Opowiadają jednak zwykle o tych w Berlinie, Londynie, Mediolanie, Amsterdamie czy Barcelonie, gdzie za plecak Louis Vuitton sprzed 40 lat albo marynarkę Chanel rocznik 1978 nadal trzeba zapłacić tyle, co za dwutygodniowe wakacje last minute.

Przepraszam się więc w tym sezonie z lumpeksami, które omijałam szerokim łukiem jak dziewczyna na detoksie cukiernie. Odstraszały mnie w nich okropna woń naftaliny i bałagan jak w sieciówkach w trakcie trzeciej fali wyprzedaży. Zniechęcała za duża ilość rzeczy i zbyt mała cierpliwość. Gdy jednak dwie znajome redaktorki mody prezentują mi swoje „nowe” torebki – jedna Versace, druga Maison Margiela z komisu (jak mówią…) na warszawskiej Saskiej Kępie, zaczynam zastanawiać się nad jakimś szkoleniem pod hasłem „Więcej cierpliwości!”. – Kupuję w internecie, w sieciówkach, w second-handach. Kogo interesuje, ile to kosztowało? Liczy się efekt końcowy. Nie chodzi przecież o to, żeby wyglądać jak z sieciówki. Od stóp do głów w tym samym co koleżanka zza biurka? – wkręca mnie w temat jedna z nich. Inny problem, który mam z lumpeksami, jest taki, że nigdy nic w nich nie widzę. Gdzie są te wszystkie fajne rzeczy, które noszą moje koleżanki? Torebki YSL, żakiety Chanel… Chyba w Paryżu! Tylko ja nie potrafię ich znaleźć? Jak mam ich szukać? Jest jakaś strategia?

Ola Nowak, która z przyjaciółką prowadzi internetowy sklep vintage Seven Lives, swoje przywiązanie do ubrań z drugiej ręki tłumaczy tak: – One mają duszę, a poza tym zwykle są dużo lepszej jakości od wielu nowych, nie niszczą się w praniu. Zgadza się z nią współwłaścicielka sklepu, Karolina Bartczak: – W czasach fast fashion taka jakość materiałów i sposób wykończenia jak w przypadku rzeczy vintage są nieosiągalne. Olka, zawsze od stóp do głów w ubraniach z drugiej ręki, wygląda świetnie i absolutnie w zgodzie z trendami. – Szukając ubrań vintage, zwracam uwagę na to, co jest akurat modne, ale zwykle takie rzeczy wpadają ci w ręce przypadkiem, a nie wtedy, gdy akurat chcesz. I do tego trzeba się przyzwyczaić – mówi. Znajduję u niej fantastyczny sweter z moheru, o którym marzyłam, odkąd zobaczyłam Siennę Miller w niemal identycznym. Pochodzi z początku lat 70. i ponoć ma za sobą niezłą nowojorską historię. Znanej metki brak. Ale i tak wygląda jak milion dolarów – za całe 60 złotych.

 Gdzie szukać najlepszych używanych ubrań? Moja koleżanka z Białegostoku twierdzi, że tam są najlepsze lumpeksy w Polsce. Po kwadransie rozmowy z inną byłam już pewna, że jednak w Poznaniu. Ale to samo o swoim mieście mówiła łodzianka. Inna radziła jechać do Berlina, a mnie najbliżej do Warszawy. Jadę jednak do Krakowa – dostałam kilka adresów od znajomej kostiumografki. W jednej witrynie wisi koszula w pionowe pasy w stylu lat 70., w tle migoczą cekiny. Wchodzę. – Szuka pani czegoś konkretnego? – pyta sprzedawczyni ubrana -jak z wybiegu Toma Forda. Dopasowana sukienka za kolano w sorbetowym kolorze lilaróż, podkreślone ramiona i kozaki na obcasie. I natychmiast dodaje: – Wiosną będzie modny denim od stóp do głów, prześwitujące materiały, mocne kolory, a także pastele, garnitury i ołówkowe sukienki, jak ta – wskazuje tę, która wygląda niemal identycznie jak propozycja Michaela Korsa. Okazuje się, że sprzedawczyni studiuje projektowanie mody i w trendach orientuje się jak zawodowa stylistka. Znajduje dla mnie kremowy garnitur ze spodniami oversize i doradza, by obciąć nogawki tuż nad kostką. Cena? 62 złote. Tyle ostatnio zostawiłam w sklepie ze zdrową żywnością za słoiczek miodu i paczkę kaszy quinoa. Na do widzenia rzuca: – Niech pani zawsze zaczyna od szukania swoich ulubionych kolorów. Trzeba mieć jakąś taktykę robienia zakupów w sklepie z używanymi ciuchami.

Drugie krakowskie miejsce, do którego trafiam, jest jak powrót do przeszłości. Dokładniej do lat 80. Szyld nad drzwiami: „Buy now or cry later” (kupuj teraz albo płacz później). W środku jak w butiku Vete-ments. Za duże swetry, za duże marynarki. Szeroki pas z wielką miedzianą klamrą to esencja rock and rolla. Lakierowana skórzana (!) spódnica mini, zapinana na zakładkę. Odkrycie na miarę Saint Laurent. Cudownie. Rozumiem już to, o czym mówiła mi Karolina Bartczak: „Takiego uczucia nie zapewni zakup w nawet najbardziej luksusowym butiku”. Sportowa kurtka z ukośnymi pasami, prawie jak ta z ostatniego pokazu Gucci. W sumie solo, bez spodni w zestawie, może zastąpić bomberkę. Kupię, najwyżej będę płakać później. Choć za 15 złotych niczym nie ryzykuję. Zestawię ją z delikatnymi, stonowanymi kolorami, jak beże i brązy. Tak jak Martine Rose, konsultantka męskiej linii Balen-cia-ga, która podkreśla, że na jej kolekcje zawsze miały wpływ ubrania z second-handów.

Co zasługuje na uwagę w lumpeksach? Swetry. Są dużo lepszej jakości niż te produkowane obecnie. Koszule, dżinsowe kurtki, kożuchy i futra (najlepiej sztuczne) – świadomie poruszaj się wśród wieszaków z tymi rzeczami. W dalszej kolejności szukaj dżinsów – modeli mom i klasycznych cygaretek. I dodatków – skórzanych toreb, błyszczących kopertówek i pasków. To pozwoli ci uzupełnić codzienne bazy tak, że skompletujesz modne stylizacje z wybiegów. Trendy staną się twoim najlepszym przewodnikiem, a ty nie tylko dowiesz się, czego szukać w stertach ubrań, lecz także za „stówę” będziesz wyglądać jak z żurnala. – W modzie vintage fajna jest jej ponadczasowość. Na wybiegach wciąż pojawiają się ubrania nawiązujące do lat 60. i 70. Jeśli raz kupisz coś starego dobrej jakości, będziesz mogła cieszyć się tą rzeczą za każdym razem, gdy znowu będzie modna – przypomina mi Ola.Projektantka Phoebe Philo określiła tendencje tego sezonu jako inspirowane miłością i radością. A czy może być większa radość niż upolowanie czegoś w second-handzie, czego nie ma nikt, w 90 proc. przypomina to rzecz prosto z wybiegu i jest prawie za darmo? Nie. Takiego uczucia nie zapewni zakup w nawet najbardziej luksusowym butiku. Uwierz. Albo sama sprawdź.

Adresy z pierwszej ręki:

WARSZAWA
Safripsti, ul. Oleandrów 3. Vintage
Store, BUW, ul. Dobra 56/66
lok. 43. Klunken, ul. Ząbkowska 2.


KRAKÓW
Roban, sieć lumpeksów. Tania
Szafa, ul. Kazimierza Wielkiego 40.
Flaming Vintage Shop,
ul. Starowiślna 37.
W każdą niedzielę na pl. Nowym
na Kazimierzu odbywają się targi
używanej odzieży – można
tam upolować prawdziwe perełki.


ŁÓDŹ
Cukier Puder Vintage Store,
ul. Kościuszki 49/51. Mogadishu
Store, ul. Rewolucji 1905 Roku 6.
Found Vintage, ul. Wschodnia 31.


WROCŁAW
Margo, ul. Ładna 16.


POZNAŃ
Portobello Vintage Shop,
ul. Półwiejska 28. NooNah,
ul. Wielka 21. Laboratorium
Loo Secondhand,
ul. Marcinkowskiego 20.


GDAŃSK
Kabak & Vintage For Ever,
ul. Zamenhofa 39.
Spirit of Rock & Roll Vintage Shop,
ul. Lendziona 17.


KATOWICE
Vive Profit, ul. Bocheńskiego 69.
Textile House, ul. Francuska 3.
instagram.com/crush_pl
(zakupy przez Instagram)
vintagestory.pl (platforma
zrzeszająca sklepy vintage)
vintagestore.pl
hoplastore.pl
polskiparadise.com