Spotykałem się kiedyś z dziewczyną, którą była fanatyczną wielbicielką Harlana Cobena. Nie tylko jako pisarza, ale również jako mężczyzny. Twierdziła, że Coben to jej męski ideał. Strasznie mnie to wkurzało, bo nie mogłem pojąć, jak udaje jej się połączyć bycie ze mną, długo- i gęstowłosym chudzielcem z miłością do łysego, zwalistego autora kryminałów. Żeby chociaż była jakaś nadzieja na to, że wyłysieję albo zrobię się zwalisty! 

Minęło trochę lat. Mnie nie udało się do Cobena upodobnić, ona odeszła do innego, z tego co wiem, łysego mężczyzny, a twórczość amerykańskiego pisarza ze mną pozostała. Kiedy chcę się zrelaksować i mam wolne popołudnie, to sięgam po jego książki. Są świetnie napisane, bardzo dobrze skonstruowane, wartko przetłumaczone (Grabowski, Królicki) i pozwalają odpocząć głowie. No i najważniejsze, są gotowcami dla scenarzystów. Z tej okazji nie mógł nie skorzystać Netflix, który wziął na warsztat kolejną książkę Cobena. Tym razem padło na „The Woods”, które po polsku tłumaczone jest (w serialu i powieści) jako „W głębi lasu”. 

Wielkie ukłony należą się polskim scenarzystom (Malesińska, Miłoszewski), którzy pięknie dopasowali cobenowski plot do polskich warunków, nie psując przy tym intrygi i dialogów. Widz odnosi wrażenie, że Coben napisał tę historię dla Polski i Polaków. Tak nie było. Wprawdzie w wywiadach mówi, że marzył o tym, żeby powstał polski serial z polskimi aktorami na podstawie jego powieści, ale jestem dość sceptyczny wobec tej ekscytacji. Prawdopodobnie powie to samo, kiedy powstanie serial portugalski czy niemiecki. „W głębi lasu” to już bowiem kolejna, obok brytyjskiej serii „The Stranger” oraz hiszpańskiego „El Inocente” współpraca między Cobenem a Netflixem. 

Tymczasem to właśnie polscy widzowie jako pierwsi mogą spędzić kilka godzin z Pawłem Kopińskim i jego pierwszą miłością, Laurą Goldsztajn. Chciałbym rozpisać się o warstwie fabularnej serialu, ale z kryminałami jest tak, że każde nierozsądnie wypowiedziane słowo może być spoilerowaniem. Dość powiedzieć, że akcja przeplata się i przeskakujemy z roku 1994 do współczesności. Zdarzenia sprzed 20 lat mają wpływ na życie mocno dorosłych bohaterów, którzy wskutek nieprzewidywanych okoliczności muszą zmierzyć się ze swoimi traumami. Serial będzie miłym, szczególnie aktorsko-wizualnym zaskoczeniem nawet dla osób, którzy znają powieść i wiedzą kto zabił. 

Ogromne brawa należą się reżyserce castingu Nadii Lebik, która znakomicie dobrała aktorów. Reżyserka ta ma znakomitą rękę do nowych, nieoczywistych twarzy. To ona odpowiadała na przykład za obsadę filmu „Miasto 44”, który był początkiem przygody dla całej plejady młodych aktorów, którzy od tamtej pory podbijają polski i europejski rynek filmowy. Nieoczywiste były też wybory Michała Urbaniaka oraz Krzysztofa Chodorowskiego do „Mojego roweru” czy Anny Próchniak i Mateusza Kościukiewicza do „Bez Wstydu”. Nadia Lebik ma odwagę i w wielu produkcjach, nawet tych „wysokoobsadowych” przemyca swój znak, swoją pieczęć, dołączając do filmu lub serialu aktorów, którzy są spoza mainstreamu. Nie inaczej jest w przypadku „W głębi lasu”. 

Wystarczy skupić się na głównych bohaterach: młodym i dojrzałym Pawle Kopińskim, którego gra Hubert Miłkowski i Grzegorz Damięcki oraz młodej i dojrzałej Laurze Goldstein, którą gra Wiktoria Filus i Agnieszka Grochowska. Nawiasem mówiąc, mam wrażenie, że Agnieszka Grochowska jest ulubioną aktorką Nadii Lebik. Dzięki jej idealnym strzałom obsadowym Grochowska miała szansę stworzyć kilka mocnych ról w filmach. 

Wracając do aktorskich bohaterów serialu, z racji konstrukcji fabuły dużo lepiej wybrzmiewa para Miłkowski-Damięcki, rola młodej Goldstein nie jest zbyt duża. Patrząc na Miłkowskiego, jego skupienie, odwagę, koncentrację, nietrudno uwierzyć, że za 20 lat stanie się prokuratorem granym przez Damięckiego. Obaj panowie są znakomici. Bardzo poukładani aktorsko, oszczędni. Serial z marketingowych względów reklamowany jest twarzą tego drugiego, ale w serialu ważność ich ról jest równorzędna. Miłkowski był dobierany pod Damięckiego i widać, że wyszło mu to na dobre, bo obserwacja starszego, bardzo zdolnego kolegi z pewnością rozwinęła również jego jako aktora. Dość powiedzieć, że w serialu grał tak, żeby jego postać była leworęczna, tak jak z natury leworęczny jest Grzegorz Damięcki. Warto pamiętać o Miłkowskim, bo jestem przekonany, że jego kariera aktorska – o ile sam tego będzie chciał – bardzo dobrze się rozwinie. A dla twórców filmowych mam zupełnie za darmo podpowiedź: jeśli ktoś chciałby nakręcić film o Grzegorzu Ciechowskim, to Hubert Miłkowski jest wymarzonym odtwórcą głównej roli. Spójrzcie tylko na jego oczy!

Notabene o oczach polskich aktorów mówił Harlan Coben, który produkował serial. Twierdził, że jest w nich coś niespotykanego, innego, głębszego, coś, czego nie mają aktorzy amerykańscy. I to podobno z inspiracji Cobena szeroko otwarte oczy Grzegorza Damięckiego otwierają cały serial w pierwszym odcinku.

Laura Goldstein grana przez Agnieszkę Grochowską to poezja tego serialu. Grochowska jest aktorką tak znakomitą, że każdy komplement wypowiadany pod jej adresem wydaje się banalny. Znakomicie wtopiła się w postać swojej bohaterki, doświadczonej w młodości przez życie, złamanej, a przez to w dorosłym życiu silnej, ale siłą nie rozumu, a stwardniałego serca, którego betonu nie sposób poruszyć. 

Serial nie istniałby bez całej plejady ról drugoplanowych. Dynamiczna Dorota Kolak, magnetyczna Katarzyna Zielińska-Jaworska, urzekająca Izabela Dąbrowska czy fenomenalny Cezary Pazura w roli wpływowego i bezwzględnego celebryty telewizyjnego Dunaja-Szafrańskiego. Patrząc na Cezarego Pazurę, który jest w świetnej formie aktorskiej, zastanawiałem się nad tym, ile jeszcze będziemy musieli czekać na film z nim w roli głównej. Toż to pierwszej próby aktorskie złoto! Czy naprawdę nie mamy scenariuszy dla tej rangi talentu?

Serial „W głębi lasu” ogląda się znakomicie dzięki profesjonalnej pracy Leszka Dawida i Bartosza Konopki, którzy go reżyserowali, ale również, a może nawet równorzędnie, dzięki niezapomnianym zdjęciom Pawła Flisa oraz niepokojącej muzyce Łukasza Targosza. „W głębi lasu” to klasyczna opowieść o silnych emocjach, pragnieniach, bezwzględnej miłości i osamotnieniu. Serial refleksyjny i poruszający. Skłaniający do odpowiedzi na odwieczne pytanie: Ile jesteś w stanie zrobić dla osoby, którą kochasz?

Na chwilę przed premierą Oscar Dąbkowski miał okazję porozmawiać z odtwórcami głównej roli w serialu: Grzegorzem Damięckim i Hubertem Miłkowskim. Co mówili o wcielaniu się w jedną i tę samą postać, o pracy na scenariuszu na podstawie powieści Harlana Cobena oraz o tym, jakie uwagi amerykański pisarz miał do ich gry aktorskiej? Sprawdź w naszym wideo:

  • W GŁĘBI LASU
  • reż. Leszek Dawid, Bartosz Konopka
  • na podstawie książki „The Woods” Harlana Cobena

---------

Tomasz Sobierajski - socjolog z zawodu i z pasji, badacz społecznych zjawisk i kulturowych trendów. Naukowiec 3.0 nie bojący się trudnych wyzwań i multidyscyplinaroności. Autor kilkunastu książek o sprawach ważnych. Wykładowca akademicki i akademik z ambicjami. Znakomity słuchacz oraz wnikliwy obserwator. Kustosz dobrych manier i trener poprawnej komunikacji. Apostoł dobrej nowiny i przeciwnik złych emocji. Z zamiłowania sportowiec i podróżnik. Wegetarianin, cyklista i optymista. Nowojorczyk z duszy, berlińczyk z miłości i warszawianin z wyboru.

ZOBACZ: Co oglądać w domu w drugi weekend czerwca? [FILMY I SERIALE NA WEEKEND]

CZYTAJ TEŻ: „W głębi lasu” – zobacz pierwszy zwiastun polskiego serialu Netflixa. Jest klimat!

ELLE MAN POLECA: Netflix na czerwiec 2020: 10 najlepszych premier i lista dzień po dniu. Co obejrzeć?