Viktor & Rolf pogubili się ostatnio w ready-to-wear, a ich najciekawsze osiągnięcia ostatnich kilku lat bardziej przypominały haute couture. Powrót do syndykatu wydaje się więc uzasadnioną decyzją. Ale wielki powrót nie opiera się na laserowo ciętym tiulu, a na spokojnej modzie i konceptualnym widowisku. Rozpoczęło się ono od medytacji projektantów, a zakończyło na artystycznej instalacji z żywych modelek. Projektanci dyrygowali choreografią, ustawiali modelki i na bieżąco poprawiali tkaniny, żeby stworzyć idealną iluzję skał wulkanicznych.
Wszystkie prezentowały stroje z identycznego grubego, czarnego jedwabiu. Podobne do siebie, ale jednak bardzo zróżnicowane. Wyróżniały się niespodziewanymi cięciami, "rzeźbieniem w tkaninie". Piękne konstrukcje opierały się na drapowaniach i namiotowych fasonach. Wyglądały równie dobrze w ruchu, jak i jako część finałowej konstrukcji. To udany powrót do haute couture, choć ekscentryczny - projektanci nie ulegli pokusie typowych dla tej dziedziny mody ozdóbek.
Pokaz Viktor & Rolf haute couture jesień-zima 2013 w GALERII >>>
Komentarze