Mierzy wysoko
Jej pokaz na jesień 2018 odbył się w James Burden Mansion w Nowym Jorku, którego wnętrza przypominały bardziej paryskie pałace niż industrialne przestrzenie na Manhattanie. Idealnie korespondowały z najnowszą kolekcją Victorii, jedną z najlepszych w jej karierze. Na wybiegu pojawiły się modelki w asymetrycznych płaszczach w militarnym klimacie, długich, plisowanych spódnicach, dopasowanych skórzanych żakietach, kamelowych kamizelkach, paltach w cętki w stylu lat 70. i swetrach oversize. Minimalizm, retro i awangarda w jednym. I właśnie tak mówi się o kolekcjach Beckham. Słynna krytyk mody Nicole Phelps w recenzji pokazu napisała, że tylko Victoria może zastąpić estetykę lansowaną dotychczas przez Phoebe Philo w Céline (projektantka na początku roku odeszła z marki ku rozpaczy tysięcy zakochanych w jej stylu klientek). Równie dobrze co jej kolekcja prezentowała się sama Victoria, która w finale pojawiła się w czarnym, obcisłym golfie i sięgających ziemi prostych spodniach w tym samym kolorze. Pokazy Beckham to obok show Marca Jacobsa i Calvina Kleina najważniejsze wydarzenia nowojorskiego tygodnia mody.

Wie, czego chce
Dzisiejsze projekty prawie w niczym nie przypominają tych sprzed 10 lat, kiedy to podstawą jej kolekcji były dopasowane sukienki sięgające za kolano, tzw. sucky sucky dress. Pokazy też już nie są podobne do tych sprzed dekady. Jak wspominała projektantka w amerykańskiej edycji ELLE: „Najpierw robiliśmy małe prezentacje w wynajmowanym apartamencie w hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku. Wtedy oprócz mnie na stałe pracowały w firmie tylko dwie osoby. Ale dokładnie wiedziałam, czego chcę. Gdy kilka lat później po raz pierwszy zabrałam dzieci na ­pokaz, były zaskoczone jego rozmachem”. Kiedy w 2008 roku debiutowała z autorską linią, świat mody wyglądał zupełnie inaczej. Dziś jej eleganckie ­kolekcje wybijają się na tle dziesiątek streetowych marek, wówczas konkurencja w tej estetyce była duża. Królowały Max Mara, siostry Olsen ze swoją marką The Row, Jil Sander czy Roland Mouret. Co więcej — start zbiegł się w czasie z ­wybuchem światowego kryzysu finansowego, a sama Victoria wciąż miała wątpliwą reputację jako ikona mody. 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Victoria Beckham (@victoriabeckham) Wrz 16, 2018 o 2:37 PDT

 

Polega na intuicji
Sukces był możliwy dzięki temu, że na kilka lat przed otwarciem marki Victoria diametralnie zmieniła styl ubierania się. Z kiczowatej gwiazdy pop błyskawicznie przeistoczyła się w elegancką bizneswoman. To był strzał w dziesiątkę. Nowy wizerunek dodał jej wiarygodności. Do tego doszły upór, ambicja i ciężka praca. W ciągu kilku pierwszych sezonów jej kolekcje były utożsamiane z garderobą biurową, co stanowiło doskonałe odzwierciedlenie jej własnego stylu. Garnitury, szerokie spodnie, zabudowane ołówkowe sukienki i taliowane żakiety z czasem zastąpiła wciąż minimalistyczna, ale bardziej fantazyjna garderoba. A Beckham powoli udowadniała, że jest odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu. Nie podzieliła losu innych celebrytek, takich jak Beyoncé i Gwen Stefani, które również próbowały swoich sił w modzie, ale ostatecznie poległy, a ich marki upadły. W przeciwieństwie do nich skupiła się tylko na projektowaniu i zaczęła sukcesywnie rozwijać swój dom mody. W 2011 roku otrzymała prestiżową statuetkę projektanta roku na gali British Fashion Awards. Wprowadziła też drugą linię o nazwie Victoria i zaczęła tworzyć akcesoria. Te okazały się hitem, szczególnie trapezowe torebki pod rękę i skórzane shoppery oraz okulary przeciwsłoneczne w rozmiarze XXL. Przebojem stała się też jej kolekcja, którą stworzyła we współpracy z amerykańską sieciówką Target, i linia kosmetyków dla Estée Lauder. Simon Fuller, współwłaściciel marki Beckham i jej menedżer (oraz twórca popularnego telewizyjnego show „Idol”), twierdzi, że nie zna nikogo, kto miałby taką intuicję w życiu i w biznesie. A Victoria, pytana, dlaczego otworzyła dom mody, odpowiadała: „To wyszło naturalnie. Nie mogłam znaleźć odpowiednich ciuchów, więc zaczęłam je robić. Potem nie mogłam kupić idealniej torebki, więc ją zaprojektowałam”.

Walczy z kompleksami
Walczyła z nimi od dziecka. Urodziła się jako Victoria Adams w Harlow w hrabstwie Essex w Wielkiej Brytanii. Była najstarszą z trojga rodzeństwa. Jej matka była urzędniczką i pracowała w ubezpieczeniach, ojciec był inżynierem. Ich życie zmieniło się, gdy otworzył własny biznes – hurtownię z artykułami elektronicznymi, na którym znacznie się wzbogacił. To pozwoliło zainwestować w karierę dzieci i wysłać je do prywatnych szkół. Victoria najpierw uczyła się tańca w Laine Theatre Arts. Miała trądzik, nadwagę i była szykanowana przez kolegów. „Chciałam zrezygnować z nauki i wrócić do domu. Gdy zadzwoniłam do rodziców, matka powiedziała mi: »Wracaj, pojedziemy do Lakeside, kupimy nowe buty«. Ale ojciec się sprzeciwił, mówił: »Zostań, udowodnij wszystkim, że się mylą«. Zostałam”. Gdy szła do liceum, St. Mary’s Church of England High School w Cheshunt, miała już twardszą skórę. Były lata 80., Victoria eksperymentowała z dietami, nosiła tonę make-upu i zrobiła sobie trwałą ondulację. Niedługo potem powiększyła piersi. Kochała musicale – „Miss Saigon”, „Koty”, „Nędzników”, „Starlight Express”. Marzyła, aby w nich występować. Gdy miała 20 lat, poszła na casting do nowo tworzonego girlsbandu. Dostała się i razem z czterema innymi dziewczynami stworzyły jeden z najpopularniejszych zespołów w historii popkultury.

Idzie na całość
W ciągu sześciu lat działalności Spice Girls sprzedały 75 milionów płyt. Świat oszalał nie tylko na punkcie ich piosenek, lecz także stylu. Kolorowego, przerysowanego, wręcz wulgarnego. Lateksowe mini, buty na megaplatformach, skórzane chokery, crop topy, satynowe dresy, sukienki w panterę królowały na ich koncertach i w szafach nastolatek na całym świecie. Ten styl był odpowiedzią na ponurą, grunge’ową pierwszą połowę lat 90. Ale wraz z początkiem nowego millennium został uznany za kiczowaty. Paradoksalnie, dziś gdy Victoria jest u szczytu sławy jako projektantka kreująca wyrafinowaną elegancję, wizerunek dziewczyn z tamtego okresu wraca do mody. Przede wszystkim dzięki nowej fali streetowych projektantów, jak Demna Gvasalia, Gosha Rubchinskiy, tworzący dla Alyx Studio Matthew Williams czy wreszcie ­polska marka Misbhv. Dzięki nim ubrania, w których Victoria paradowała 20 lat temu, znowu są uznawane za cool. Dlaczego? To przede wszystkim fascynacja dwudziestokilkulatków, późnych millennialsów, którzy nie pamiętają tego okresu. A dziś to oni stanowią coraz większą grupę klientów luksusowych marek.

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Victoria Beckham (@victoriabeckham) Lip 4, 2018 o 2:12 PDT

Wierzy w MIŁOŚĆ
Wstaje codziennie po 6 rano. Poranek zaczyna od godzinnego treningu w domu, potem budzi troje swoich dzieci (najstarszy syn Brooklyn nie mieszka już z rodzicami), robi im śniadanie i odwozi do szkoły. Po powrocie znów przez godzinę ćwiczy, następnie bierze szybki prysznic i wyrusza do biura w południowo-zachodniej części Londynu. Po pracy nie ma mowy o odpoczynku, bo właśnie wtedy najczęściej odwozi dzieci na zajęcia pozaszkolne – 16-letniego Romeo na tenis, 13-letniego Cruza na zajęcia muzyczne, a 7-letnią Harper na balet. Z pomocy opiekunki korzysta tylko wtedy, kiedy naprawdę musi, a w podróże służbowe lata najrzadziej jak się da, bo nie lubi zostawiać rodziny na długo. Kocha za to życie towarzyskie. Nie kluby, imprezy, tylko kolacje z przyjaciółmi i z drinkiem (uwielbia sączyć tequilę na lodzie). „Nie jestem odludkiem. Często bywam duszą towarzystwa i uwielbiam się śmiać (choć nie widać tego na zdjęciach). Myślę, że ludzie są tym często zaskoczeni” – mówi. Poczucie humoru widać na jej koncie na Instagramie, który obserwuje prawie 22 miliony osób (żaden inny projektant obecny w social mediach nie ma tylu followersów). Często pozuje na nim z mężem, z którym poznali się po meczu Manchesteru United w 1997 roku. Wówczas młody David nie grał nawet w pierwszym składzie. To ona była gwiazdą. Od razu jej się spodobał. Z wzajemnością, bo podobno to on poprosił ją o numer telefonu. Dwa lata później byli małżeństwem. Szybko stali się najpopularniejszą parą show-biznesu, a paparazzi nie odstępowali ich na krok. Wykorzystali to niezwykle umiejętnie – zaczęli bawić się modą i wszędzie pojawiali w podobnych outfitach, np. skórzanych zestawach rodem z „Matrixa” albo w ciuchach w kratkę Burberry. Dziś ich stylizacje z tamtego okresu służą współczesnym projektantom za inspiracje. Ale łączyła ich nie tylko pasja do mody. Od początku potrafili też wzajemnie się wspierać. David robił błyskawiczną karierę, podczas gdy Victorii właśnie się kończyła. Wtedy poświęciła się rodzinie i przeprowadzała się wraz z mężem, gdy podpisywał kolejne kontrakty. Najpierw do Hiszpanii (grał w Realu Madryt), potem do Kalifornii. Gdy David zakończył karierę piłkarską, zajął się domem, by Victoria mogła rozwijać swój dom mody. Jak mówiła: „Gdy przyjeżdżamy do Nowego Jorku kilka tygodni przed moim pokazem, David głównie zajmuje się dziećmi, organizuje im czas, zabiera na wystawy. Jest w tym naprawdę dobry”. I chyba musi do tego przywyknąć, bo pani Beckham nie ma zamiaru zwalniać tempa. Ma już flagowe butiki w Londynie i Hongkongu, a to dopiero początek jej ekspansji. Niedawno otrzymała dofinansowanie w wysokości 40 milionów dolarów od nowego partnera biznesowego na rozwój marki. I jak sama mówi: „Chcę rosnąć i rosnąć. Chcę zbudować imperium”.
 

Tekst Marcin Świderek