Zalogowałam się kilka tygodni temu na Tinderze.

Andrzej Gryżewski: I jakie ma pani doświadczenia?

Nie rozumiem wielu zachowań mężczyzn. Zaczyna się od opisów pod zdjęciem, które zwykle są pogardliwe i lekceważące. „Jeśli nie będziesz wyglądała tak jak na zdjęciu, to stawiasz, dopóki nie będziesz wyglądała”. 

Straszne! Niestety, w Polsce mężczyźni wciąż myślą, że kobietę trzeba wziąć pod włos, pokazać, że to jej ma zależeć. To wynika z obserwacji wyniesionych z domu rodzinnego  


W poprzednich pokoleniach mężczyzna miał prawo do seksu, a kobieta się do niego zmuszała. Więc on sobie zakodował, że nawet jeśli kobieta ma ochotę na seks, to woli, żeby mężczyzna miał dominującą rolę. Mężczyźni, którzy próbują być mili, uważni, empatyczni, mają poczucie, że są frajerami, że ta droga do niczego nie prowadzi, bo skuteczniejsi i tak będą bad boye, którzy nie szanują kobiet. Tego też uczą „trenerzy podrywu” na wielu kursach uwodzenia kobiet.

Nie można być charyzmatycznym i jednocześnie kulturalnym?

W myśleniu mężczyzn to się wyklucza. Ludzki mózg lubi skróty: jeśli mamy skalę od 0 do 10 i po jednej stronie jest „czuły”, a po drugiej „barbarzyńca”, to mózg wybierze jedną opcję. Nie można być czułym barbarzyńcą. Mogę być miły albo nie. A jeśli będę miły, to zostanę odebrany jako gej  
albo potencjalny przyjaciel.

Okropne.

Dlatego tam, gdzie nie ma możliwości zweryfikowania czegokolwiek, czyli np. podczas pierwszej fazy flirtu na Tinderze, mężczyźni najczęściej wybierają bycie bad boyem, nawet jeśli w rzeczywistości nim nie są. Ostatnio jeden z moich klientów opowiadał, że kobieta, która mu się podoba, właśnie wróciła ze Sri Lanki. Wszyscy znajomi na Facebooku pisali jej komentarze w stylu: „Kaśka, ale fajne krajobrazy, zazdrość!”,  a on jako jedyny napisał: „No, super, super. Wyglądasz 2 na 10 punktów”. Zalajkowała wszystkie komentarze, a jemu odpisała. Wykastrował ją i miał poczucie, że dzięki temu wygrał, bo zyskał jej uwagę.

Da się to jakoś zmienić?

Facetom trzeba mówić wprost: „Może to zachowanie było zabawne w liceum, ale teraz potrzebuję od ciebie czegoś innego. Tak mnie nie uwiedziesz”.

Łopatologicznie, jak z dzieckiem.

Raczej jak z kosmitą. Warto spojrzeć na to z tej strony: jesteśmy z innych planet, nasze języki się różnią. A jeśli kobieta myśli, że z facetem trzeba postępować jak z dzieckiem, to automatycznie ustawia się na pozycji matki i go kastruje, już  
na początku jest spalony. Warto zmienić perspektywę – on nie jest gorszy, tylko inny. Porozumiewa się w inny sposób.

A co Pan powie o mężczyznach, którzy odmawiają komunikacji? Algorytm nas połączył, mijają dni, tygodnie, a oni nawet się nie witają!

To są mężczyźni, którzy kolekcjonują punkty. Nie potrzebują relacji, więc po co mają się witać? W gabinecie często mi mówią: „Połączyłem się z jedną dziewczyną, więc mam 5 punktów, potrzebuję dziś jeszcze 20 punktów i będę czuł się dobrze”.

Co im to daje?

To, że w skali, którą sobie tworzą w głowie, plasują się na pozycji 74, a jak się z panią połączą, to wskoczą na 68. miejsce.

Nie chcą mieć dziewczyny w rzeczywistości?

Jeśli tak, to z wyższej ligi niż oni. Jeżeli on czuje, że w skali od 0 do 10 jest 6, to chciałby, żeby jego dziewczyna była 7, 8 albo najlepiej 9.

Próbuje Pan powiedzieć, że byłam w jego lidze?

Albo trochę wyżej, ale nie była pani w ekstraklasie. Mężczyźni podreperowują samoocenę na kilka sposobów: odpalają konsolę i grają: strzelają, jadą czołgiem, budują osadę. Albo odpalają Tindera i próbują wywindować swoją codzienną liczbę punktów za pomocą dziewczyn, które tam znajdą.

Mam wrażenie, że wystarcza im często to, co w sieci. Kobiety chciałyby się spotkać.

Ale to by było niebezpieczne dla takiego faceta. Po pierwsze: przed spotkaniem musi o siebie zadbać. Po drugie: musi na tym spotkaniu błyszczeć, zainteresować swoją osobą. Mężczyźni często mają poczucie, że muszą sprzedać taką narrację, którą sami uznają za doskonałą, bo myślą, że na ich standard kobieta się nie złapie. A jeśli się spotka, to może on więcej straci? Może nie wypadnie tak świetnie, jakby chciał? Dla wielu mężczyzn świadomość niezainteresowania nowej kobiety sobą, jest dramatyczna w skutkach.

Kolejne zachowanie, które mnie zaskoczyło: przez cały wieczór prowadzimy rozmowę, wszystko gra, wydaje się, że jesteśmy z podobnej ligi. Następnego dnia on znika bez słowa. O co chodzi?

Niektórzy używają Tindera niekoniecznie w celu, do którego został stworzony. Tą aplikacją podrasowują swoją samoocenę, odcinają się od pracy lub podładowują akumulatory nastroju. Ewentualnie rozniecają i podtrzymują pożądanie seksualne. Wielu chce się znaleźć wirtualnie na seksualnej fali podniecenia, ale nie chcą tej relacji przenosić do rzeczywistości.

Tinder zamiast porno? Zwykle celują w tym ci, którzy nieudolnie ukrywają żony. Zaczynają pisać o 7.05, jak tylko wychodzą z domów, kończą punkt 18.00 – kiedy wracają.

Zamiast pić napój energetyczny albo kawę, logują się i przez cały dzień są na seksualnym haju. Ale w ich głowach często się to nie łączy, myślą: „Jeśli przestanę pisać o 18.00, to ona pomyśli, że jestem na siłce albo idę na piwo z kolegami. Dlaczego miałaby pomyśleć, że mam żonę?”. Inni mówią o tym od razu, żeby trzymać potencjalną kochankę w niepewności: „Pamiętaj, że jesteś druga. Musisz się dopasować do mnie, bo ja mam swoje życie, jesteś dodatkiem”. Część pań, które nie są pewne swojej atrakcyjności, pójdzie na taki układ.

Z drugiej strony, jeśli dziewczyna wprost mówi, że oczekuje wyłącznie seksu, stają się straszliwie wulgarni.

W seksuologii nazywamy to syndromem madonny i ladacznicy. Jeśli kobieta sytuuje się bliżej ladacznicy i dodatkowo mówi o tym wprost, to on już jedzie po bandzie, nie potrafi  
niuansować. Oto co jest idealne w wyobraźni mężczyzny: poznaje madonnę i widzi w niej jakąś część ladacznicy, ale ona nie powinna o tym mówić, bo on największą radość ma z tego, że ten potencjał seksualny z niej wydobędzie. A jeśli ona powie, to on się wycofa.

Ze strachu?

Tak! Że ona będzie miała konkretne oczekiwania co do jego wydolności, bycia superkochankiem. Że on jej wcale nie uwiódł, że nie ma nad tym kontroli.

Niekorzystnie być ladacznicą na Tinderze.

Korzystnie, tylko trzeba sprawdzić, kto się do takiej relacji nadaje. 60 proc. mężczyzn ma ten syndrom, ale 40 proc. wciąż pozostaje, więc nie można się zrażać.

Zauważyłam też, że jak już dojdzie do randki, to mężczyźni mają inny styl prowadzenia rozmowy.

Perorują?

Tak! Kobiety zadają pytania, a oni opowiadają i liczą, że ona wejdzie w ich narrację.

Wielu uważa, że flirt to autoprezentacja. Trzeba perorować i perorować, a jak już się skończy i kobieta nie zada pytania, to dalej przemawiać.

Dlaczego Polacy nie potrafią flirtować, prawić komplementów? Grek pisze: „Masz bardzo ładne zdjęcia”. Brytyjczyk: „Twój uśmiech jest absurdalnie zaraźliwy”. Polak: „Hej”.

Znowu bad boy: trzeba uraczyć kobietę komplementem negatywnym. Coś w stylu: „Fajnie się ubrałaś, ale sukienka nie pasuje ci do butów”. Mają poczucie, że głupio wypadają, jak silą się na czułe słówka. Najsłynniejsze zagajenie polskiego Romeo: „Bolało?” – pyta. Ona mówi: „Co?”. A on na to: „Jak spadłaś z nieba!”. I już myśli, że ją tym ujął dogłębnie.

Czasem można też wpaść na minę. Rozmowa toczy się miło, ale nagle okazuje się, że ja cenię film „Ostatni w Aleppo”, a on nie, i zaczynamy się kłócić. Piszę w końcu: „Pozostańmy przy swoich opiniach”, a on napiera na awanturę! Moja przyjaciółka pokłóciła się w ten sposób o ludobójstwo w Rwandzie.

Jest taki mit w myśleniu niektórych mężczyzn, że na samym początku relacji wszystko musi być dopasowane. Jeśli są rozbieżności, to nie wróży nic dobrego. Jeśli ona już teraz ma inne zdanie, to co będzie potem? Nie potrafią oddzielić krytyki zachowania od tożsamości, mają poczucie, że to nierozerwalne. A kwestie typu rasizm czy homofobia radzę omawiać jak najszybciej. Myślę, że świetny test na partnera to powiedzenie mu, że ma się przyjaciela geja. Zwłaszcza że patriotyzm rozumiany jako ksenofobia, homofobia, rasizm ostatnio święci triumfy. Przychodzi do mnie teraz taka para: on jest rasistą, ona nie może tego znieść. Idą na randkę, wracają  uberem, samochód prowadzi Ukrainiec i ona potem ma już cały wieczór z głowy, bo on tylko mówi o tym, co by zrobił temu Ukraińcowi, gdyby go spotkał w pubie.

Pary z takimi problemami do Pana przychodzą?!

Tak! Bo przez to pojawiają się problemy w seksie. On ma zaburzenia erekcji, bo czuje, że jego światopogląd nie jest akceptowany. I musimy pracować nad ich wspólnym światopoglądem, żeby seks powrócił.

Jakieś inne rady?

W seksuologii mamy żelazną zasadę: szukajmy do związku osoby, która ma mniej problemów niż my. Kobiety mają czasem skłonność do ratowania facetów, naprawiania ich. To nie ma sensu, to nie działa, wychodzą z tego wyłącznie dramaty. Dla obojga. I mówmy o swoich potrzebach wprost. Na samym początku, bo potem ta druga osoba będzie grała zaskoczoną albo naprawdę będzie w szoku.

Zwłaszcza, że jest kosmitą.

No właśnie!

Rozmawia Marta Szarejko