Timothée Chalamet w zeszłym roku okazał się być prawdziwym objawieniem Hollywood. Rola Elio w „Tamtych dniach, tamtych nocach” dała mu wyczekiwaną, ale i zasłużoną nominację do Oscara. W wieku 21 lat rywalizował i kategorii Najlepszy Aktor Pierwszoplanowy rywalizował z takimi ikonami, jak Daniel Day-Lewis, Denzel Washington czy Gary Oldman. Niedługo potem zobaczyliśmy go w debiucie reżyserskim również nominowanej do Oscara Grety Gerwig, „Lady Bird”. Teraz Timothée Chalamet znowu jest na ustach wszystkich. I raczej nie szybko z nich zejdzie. Jego rola w filmie „Mój piękny syn”, gdzie u boku Steve’a Carella gra dorastającego nastolatka, którego rodzina próbuje uchronić przed uzależnieniem, już przyniosła mu nominację do Złotego Globu, Critics’ Choice Award oraz Screen Actors Guild Award. Droga od Oscara i miana największego aktora młodego pokolenia stoi przed nim zatem otworem.

Timothée Chalamet - aktorska prawda

Timothée Chalamet to prawdziwe zjawisko. Choć jego popularność i seria dobrych, ambitnych ról nie wzięła się z niczego. W 2011 zaczynał od serialu "Homeland", w którym gra do dziś. 3 lata później pojawił się zaś w filmie "Interstellar,", w którym zagrał syna Matthew McConaughey. Dziś porównuje się go do Leonardo di Caprio i uznaje za najzdolniejszego aktora młodego pokolenia. Kiedy świeżo po premierze „Tamtych dni, tamtych nocy” pojawił się na castingu do „Mojego pięknego syna”, swoista „Chalemania” miała dopiero wybuchnąć. O rolę Nica Sheffa, nastolatka, którego pogoń za marzeniami prowadzi na skraj przepaści, Timothée walczył więc z setkami innych aktorów. Dostał ją nie tylko z racji na swoją chłopięcą urodę i piękny smutek, który rysuje się na jego twarzy, ale także dlatego, że jako jeden z niewielu uczestników castingu zachwycił reżysera swoją aktorską prawdą.

Oglądając próbne taśmy z castingu, od razu zauważyłem, że w jego grze jest coś niewiarygodnie prawdziwego  – wspomina reżyser, Felix Van Groeningen. Był nieustraszony. W jednej scenie go roznosiło, w drugiej był zupełnie kruchy. Chciał, żebyśmy się zakochali w Nicu. I udało mu się. A kiedy na dodatek zobaczyliśmy synowsko-ojcowską chemię między nim a Stevem Carellem, nie mieliśmy już żadnych wątpliwości.

Rola w filmie „Mój piękny syn” to dla młodego Timothée’go przełom. Bardzo przez nią wydoroślał i dojrzał. Swojego zachwytu nad scenariuszem do filmu nie kryje też sam aktor: Kiedy poznałem historię Nica i Davida, byłem poruszony. Dla mnie osobiście to bardziej film o uzdrowieniu, niż o uzależnieniu. Chciałem skupić się na ukazaniu człowieczeństwa tej postaci, światła, które ma w sobie. Moje ulubione momenty w filmie to sceny rodzinne; te, w których widzimy Nica z rodzeństwem, obserwujemy dynamikę ich relacji. Momenty, w których są po prostu szczęśliwą rodziną.

"Mój piękny syn" w kinach - kiedy premiera?

"Mój piękny syn" to jedynie kolejna rozbiegówka, dzięki której aktor dostał już angaże do kolejnych projektów. Chalamet został właśnie zaangażowany do najnowszej produkcji Wesa Andersona „The French Dispatch", zagra też w „Dune” Denisa Villeneuve’a oraz w kolejnym filmie Grety Gerwig, „Małe kobietki”.

Póki co trzeba go jednak zobaczyć w filmie „Mój piękny syn”. Film z Timothée Chalametem i Stevem Carellem trafił do polskich kin 4 stycznia 2019. To dwa dni wcześniej niż zostaną rozdane tegoroczne Złote Globy. Nie wykluczone, że jeden z nich trafi w ręce pięknego syna we wcieleniu Chalameta. Tego nazwiska, na jakkolwiek trudne by nie wyglądało, warto zacząć się uczyć już teraz. 

Zdjęcia Timothée Chalametem w filmie „Mój piękny syn” znajdziesz w naszej GALERII--->