Początek lat 80., małe miasteczko Poitevine w środkowej Francji. Nicolas Ghesquière jest synem instruktora golfa i gospodyni domowej. Od małego pragnie życia innego, niż wiodą jego rodzice. Moda jest dla niego zaprzeczeniem wszystkiego, co szare i prowincjonalne. Zostaje najmłodszym snobem świata. Fascynuje go literatura science fiction (uwielbia „Solaris” Stanisława Lema), architektura (w wieku 11 lat odkrywa brazylijskiego wizjonera Oscara Niemeyera), filmy (w szczególności Stanleya Kubricka). Jak wiele dzieci w latach 80. fotografuje polaroidem. – Fotografowałem wszystko, najczęściej obrazy pojawiające się na ekranie telewizora – wspomina później w wywiadach. Moda pozwala mu połączyć wszystkie pasje. Szkicuje, przetwarza inspiracje kulturą i popkulturą lat 80. Z tych emocji nie wyzwala się nigdy. Fascynacje z dzieciństwa przewijają się w jego projektach do dziś. Pierwszą kolekcję tworzy w wieku 11 lat. Suknie z firan, kolczyki z kryształków z żyrandoli. Na staż do francuskiego domu mody Agnès B. dostaje się w wieku 14 lat. Podaje kawę, robi ksero, pensję dostaje w ubraniach. Jest wniebowzięty.

POKORNIE NA SZCZYT
„Nie spełnię waszych marzeń i nie zostanę nauczycielem wuefu. Wyjeżdżam do Paryża i nigdy tu nie wrócę” – oznajmia Nicolas rodzicom, gdy ma 18 lat. W Paryżu szybko zostaje asystentem Jeana Paula Gaultiera. Pięć lat później dostaje propozycję pracy u Balenciagi. Jest równie ambitny, co pokorny. Bo do Balenciagi nie trafia po to, by kierować wielkim domem mody. Jego zadaniem jest tworzenie popularnych w latach 90. kolekcji licencyjnych na rynki azjatyckie. Pod szyldem Balenciagi tworzy linie masowe, mundurki dla korporacji, suknie ślubne i... stroje trumienne. Gdy w 1997 roku Josephus Thimister, ówczesny projektant Balenciagi, pokazuje skandalicznie złą kolekcję, Nicolas dostaje szansę. Wyzwanie jest ogromne. Balenciaga to niemal zapomniana marka, której twórca życzył sobie, by umarła wraz z nim. Konkurencja na rynku silna. W tym samym roku za sterami Chloé zasiada Stella McCartney, a dyrektorem kreatywnym Louis Vuitton zostaje Marc Jacobs. Ta zbieżność dat staje się dla nich obydwu ciężarem. Z roku na rok, z sezonu na sezon świat mody porównuje tych bardzo różnych projektantów. Jacobs marzy, by do świata prêt-à-porter przenieść niechlujną, zbuntowaną ulicę, Ghesquière chce na ulice wprowadzić najwyższej klasy prêt-à-porter. Jacobs inspiruje się kulturą masową, Ghesquière pozostaje wierny swoim snobizmom. Nawet pokazy organizuje elitarne, dla grupy najwyżej 30 osób. Gdy Marc błyszczy i bryluje, Nicolas pozostaje w cieniu. Jego szefowie mają wątpliwości, czy outsider zapewni marce powodzenie. Matkami jego sukcesu okazują się dwie kobiety, Madonna i Anna Wintour. Ta pierwsza wkłada kreację Balenciagi na rozdanie Złotych Globów w 1998 roku. – To była inspirowana gotykiem rozkloszowana sukienka z długim rękawem – wspomina Ghesquière w rozmowie z magazynem „Vogue”. – Madonna zakochała się w moich projektach. Niedługo potem Anna Wintour zaprasza go do biura. Zadaje setki pytań. Spotkanie wygląda jak rozmowa o pracę. Wkrótce Wintour proponuje mu udział w sesji zdjęciowej do „Vogue’a”. I zaprasza na elitarny obiad do własnego domu. Rekomendacja tych kobiet dla świata mody jest niepodważalna. Po dwóch latach pracy Ghesquière podwaja dochody Balenciagi. Francuski projektant daje marce to, na co zarząd czeka najbardziej, czyli nowy model it-bag. Torba Lariat (znana jako „motorcycle bag”) momentalnie staje się bestsellerem. Kate Moss zamawia egzemplarze we wszystkich kolorach. Lariat rozpoczyna złotą listę bestsellerów, które na zawsze wkraczają do historii mody. – Nieskromnie powiem, że stworzyłem defi nicję sylwetki, którą noszą kolejne pokolenia. Na ulicy widzę setki dziewczyn ubranych jak z mojego wybiegu, chociaż pewnie nie mają pojęcia, kim jestem i co to Balenciaga – mówi projektant. Pikowana kurtka ramoneska, geometryczna spódnica trapez, krawieckie spodnie w męskim stylu, płaszcz oversize z zaokrąglonymi ramionami, inspirowany archiwalnymi projektami Cristóbala Balenciagi to już fasony kultowe. – Szanowałem tradycję marki, ale mój dostęp do archiwów był ograniczony. Mogłem oglądać je jedynie ze specjalnym przyzwoleniem, pod nadzorem. Były trzymane pod kluczem – opowiada w wywiadzie dla „New York Timesa”.

Gdy w 2001 roku Gucci Group kupuje Balenciagę, Ghesquière poznaje Toma Forda (wówczas projektanta Gucci), który staje się dla niego mistrzem i autorytetem. Ford uczy Nicolasa biznesowego myślenia o modzie. Tłumaczy, że aby dobrze sprzedawać torebki, perfumy czy zwykłe kurtki, trzeba wiecznie zaskakiwać. Dla obydwu liczy się konsekwentna wizja. Powstają kolejne głośne kolekcje Ghesquière’a – genialna, inspirowana strojami pilotów, na zimę 2003/2004, kalejdoskopowe rozkloszowane suknie na lato 2004, rockowo-barokowa na wiosnę 2006. Dziś o każdą rzecz z tej kolekcji zabijają się kolekcjonerzy mody na całym świecie.