Zazwyczaj, gdy czytam tego rodzaju obietnice w informacji prasowej, to do testu podchodzę z lekkim uprzedzeniem. W przypadku nowości Panasonic (model EH-NA98) ciekawość i ekscytacja wygrała z moją zachowawczością. Pierwsze wrażenie? Urządzenie jest po prostu piękne. Matowe wykończenie, detale w kolorze rose gold i nowoczesny kształt sprawiają, że suszarka wygląda jednocześnie szykownie i profesjonalnie. 

Kolejny plus jaki dostrzegłam, osobiście bardzo dla mnie ważny, to waga urządzenia. Suszarka jest naprawdę lekka! A przyznaję, że jestem jedną z tych osób, które suszą włosy w nieskończoność. Może i są dość krótkie, ale przy okazji są także gęste i bardzo grube. Dodatkowo, są również rozjaśnianie z ciemnego, do jasnego blondu, więc ciągle się puszą, są mocno przesuszone i ciężko utrzymać odpowiedni poziom ich nawilżenia. Są też delikatnie kręcone i bardzo podatne na rozdwajanie. 

Biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania, których jak sami widzicie jest dość dużo, zawsze szukam suszarki, która jonizuje, ma dużą moc i posiada przynajmniej 3 tryby nawiewu - to minimum moich wymagań. Nowość marki Panasonic ma znacznie więcej funkcji, niż standardowa suszarka. Model EH-NA98 kompleksowo pielęgnuje włosy i skórę głowy. Wykorzystuje unikalną technologie nanoe™, która nawilża włosy 1000 razy bardziej niż sama jonizacja oraz technologię Double Mineral, które dokładnie zamykają łuski włosa podczas suszenia, nadając im blasku i dokładnie je wygładzając. Cząsteczki nanoe™ wnikają w łuski poprawiając nawilżenie pasm, a także redukują rozdwajanie końcówek nawet o połowę. Nawilżające cząsteczki uwalniane są przez suszarkę także w trybie pielęgnacji skóry twarzy, który zaleca się włączać po każdym zabiegu na około minutę. 

Przyznaję, że wieczorny test nowości Panasonic przypomniał bardziej kompleksowy zabieg pielęgnacyjny, niż suszenie włosów. Pasma były wygładzone, bardzo przyjemne w dotyku i lśniące, co w przypadku moich puszących się, rozjaśnianych włosów jest nie lada wyczynem. Po raz pierwszy po suszeniu włosów poczułam również, że skóra mojej głowy i twarzy nie jest podrażniona i niekomfortowo sucha. To niepodważalnie ogromny plus. Dodatkowo, suszenie zajęło zaledwie kilka minut, co jest dla mnie absolutnym rekordem, a ramiona prawie wcale nie odczuły wagi urządzenia. Prawidłowa technika suszenia? Ja postępowałam zgodnie z tutorialem Macieja Maniewskiego

Podczas suszenia włosów zwróciłam również uwagę na dyszę do stylizacji - jest lekka, łatwo się ją montuje i obraca w trakcie suszenia tak, aby uzyskać pożądany strumień powietrza odpowiedni dla oczekiwanego efektu. No i ten kolor! 

W ramach zakończenia powiem tylko, że naprawdę ciężko będzie mi się z tym sprzętem rozstać. Wpisałam go również na listę świątecznych prezentów dla najbliższych. I to dla tych najbardziej wymagających.